XX

876 68 36
                                    

- Nie.

- Proszę, jedna randka.

- Nie. Odwal się

- Proszę.

- Odpieprz się ode mnie, Lauren! - Podniosłam ton, odwracając się do dziewczyny.

Minął tydzień odkąd wróciliśmy z domku nad jeziorem i zielonooka unikała mnie, aż do dzisiaj. Wychodząc z pracy natknęłam się na nią. Myślała, że nie zorientuję się, że na mnie czekała. Kiedy tylko mnie zobaczyła poprawiła swoją skórzaną kurtkę i włosy i podeszła, jednak nie zwróciłam na nią uwagi. Zaczęła mnie prosić, żebym poszła z nią na randkę. Byłam pewna, że jej odbiło. Ja i ona na randce? W życiu. Odmówiłam jej, ale ona nie ustępowała i tym oto sposobem, męczy mnie już kilkanaście minut.

- Będzie fajnie, Camz. Proszę - powiedziała. Nie poddawała się i nie wiedziałam, czy w ogóle to zrobi.

- Po co? - Uniosłam brwi, zatrzymując się. - Po co mam z tobą iść na jakąś głupią randkę? Przecież ty nie bawisz się w takie rzeczy.

- Ja... um... - Jauregui się speszyła, również stając w miejscu. - Chcę cię poznać? - Jej głos był niepewny.

- Ta, chyba wyruchać. - Prychnęłam, po czym poprawiłam swoją torbę.

- Nie, um... chciałabym ci opowiedzieć... o tym... - Wskazała na swój brzuch. - Jeśli chcesz.

- Gówno mnie obchodzą twoje problemy, Jauregui. Idź pogadać ze specjalistą, a nie ze mną - warknęłam, mając jej już serdecznie dość. Może byłam suką, ale to nie tak, że ona nigdy nią nie była. Lauren zamilkła na dłuższą chwilę i przysięgam, że widziałam w jej oczach smutek.

- Jedno wyjście? - zapytała cicho z wyczuwalną desperacją. Przez moment miałam wrażenie, że się przesłyszałam, bo tak cicho zadała to pytanie.

- Jak znajdziesz czas w moim napiętym grafiku na takie bzdury to niech ci będzie - odpowiedziałam w końcu, doskonale wiedząc, że dziewczyna nie znajdzie tego czasu. Codziennie biegałam między szkołą, pracą i domem. Byłam cholernie zmęczona i czasem już zapominałam, jak się nazywam. Lauren pokiwała głową.

- Oprowadzić cię do domu? - spytała, chowając dłonie do kieszeni kurtki.

- Nie, sama się odprowadzę - mruknęłam. Wyminęłam ją i szybkim krokiem odeszłam od niej, nie chcąc już z nią rozmawiać. Działała mi na nerwy coraz bardziej, a fakt, że już się nade mną nie znęcała sprawiał, że nie bałam się jej odpyskować. Co prawda miałam do stracenia mieszkanie, ale nie myślałam o tym. Lauren chyba nie jest aż tak bezduszna, by pozbawić mnie i mojej rodziny dachu nad głową.

Kiedy wróciłam do domu, od razu położyłam się do łóżka. Jutro czekała mnie szkoła i na szczęście po niej miałam wolne od pracy, ale nadal nie mogłam odpoczywać. Zbliżały się egzaminy, na które musiałam się uczyć. Wtuliłam się w poduszkę, zamykając oczy. Było po osiemnastej, a ja byłam padnięta. Już prawie zasypiałam, gdy usłyszałam czyjąś rozmowę z salonu. To było dziwne, bo abuela nie miała z kim gadać, bo Sofia była u koleżanki. Westchnęłam ciężko, wstając i ruszając do salonu. Stanęłam jak wryta, widząc Lauren, która przy herbacie gawędziła z moją babcią. Czy ona postradała zmysły?! Dopiero co jej się pozbyłam, a ona przychodzi do mnie do domu.

- Lauren przyszła cię odwiedzić - powiedziała abuela z uśmiechem. Zmrużyłam oczy patrząc na czarnowłosą, bo już wiedziałam, że owinęła sobie moją babcię wokół palca. Co za przebiegła suka.

- Taaa... super. Ale jestem zmęczona, więc idź sobie - zwróciłam się do Jauregui.

- Nie wyganiaj jej, Camilita - wtrąciła się babcia. Wywróciłam oczami.

I hate you, don't leave me❌Camren[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz