XXIV

1.1K 70 27
                                    

MIESIĄC PÓŹNIEJ

Nigdy bym nie sądziła, że Lauren tak potrafi się zmienić. Z mrocznej bad girl stała się miłą i sympatyczną dziewczyną. Codziennie się widywałyśmy, właściwie Lauren mieszkała u mnie, chociaż to z powodu swojego ojca. Wyrzucił ją z domu, krzycząc, że więcej ma się nie pokazywać. Ja i abuela od razu podjęłyśmy decyzję, że Jauregui zamieszka u nas. Sofi również była wniebowzięta.

Zielonooka codziennie odprowadzała mnie do pracy i mnie z niej odbierała. Czasem byłam tak wykończona, że nawet niosła mnie na barana. Bardzo cieszyła mnie ta zmiana na lepsze. Co prawda, cała nasza paczka nie mogła się przyzwyczaić, że z relacji oprawca-ofiara przeszłyśmy do kochanek, ale nie przeszkadzało mi to. Czułam się przy niej szczęśliwa i właściwie, całkowicie jej wybaczyłam. Kiedy mnie całowała, miałam motylki w brzuchu, a jej dotyk przyprawiał mnie o ciarki. Nadal jednak żadna z nas nie wypowiedziała tych dwóch magicznych słów. Z jednej strony, miałam wrażenie, że to za wcześnie, ale z drugiej, żyję się raz, prawda? Wiedziałam, że Lo nie chce się spieszyć, bo dla niej to też było nowe.

W piątkowy wieczór zmęczona po pracy wróciłam do domu. Marzyłam o kąpieli i spaniu z  Lauren. Była naprawdę dobrą poduszką, miękką i wygodną. Weszłam do mieszkania, zdejmując od razu buty. Przeczesałam włosy palcami, idąc do kuchni. Abuela zrobiła mi kanapki, więc zgarnęłam jedną i poszłam do swojego pokoju. Lauren leżała na łóżku, czytając jakąś książkę.

- Hej, wróciłam - powiedziałam, podchodząc do niej. Dałam jej buziaka. - Idę się umyć - oznajmiłam, a ona pokiwała głową.

- Będę czekać, piękna - odpowiedziała z uśmieszkiem, na co wywróciłam oczami. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki, po drodze dokańczając kanapkę.

Kilkanaście minut później wróciłam do pokoju, ubrana w piżamę. Lauren już była ubrana w swoją, więc szybko wskoczyłam do łóżka obok niej. Przytuliłam się do niej, czując ulgę po całym męczącym dniu.

- Jak było? - zapytała zielonooka, głaszcząc mnie.

- Mmm... duży ruch. Nie miałam nawet chwili, by pogawędzić z Jade - odpowiedziałam. - Ale chyba nic się nie zmieniło między nią, a Perrie - dodałam, wzdychając cicho.

- Cóż, kiedyś Edwards otworzy oczy, ale może być za późno - stwierdziła Jauregui. - Wiesz, w przyszłym tygodniu jest wycieczka. Trzydniowa. Jedziemy? - zapytała. Spojrzałam na nią, podnosząc się lekko i opierając na łokciu.

- Dokąd?

- Nie wiem, szczerze mówiąc. A czy to ważne? Ważne, że spędzimy trochę czasu razem... w pokoju... tylko we dwie - mruczała, całując moją szyję. Zagryzłam wargę. Kilka razy Lauren próbowała coś zacząć między nami, ale ja nadal się bałam. Jednak... może ten wyjazd to będzie dobra okazja, abyśmy wyznały sobie swoje uczucia i przypieczętowały do seksem?

- Mhym... no dobrze, możemy jechać, Lo - odpowiedziałam, odsuwając się od niej trochę i przytulając z powrotem, kładąc głowę na jej klatce piersiowej. Splotłam razem nasze palce. - Wiesz... może... może wtedy to zrobimy? - zapytałam szeptem, czując zawstydzenie.

- Jak chcesz, księżniczko - odpowiedziała, całując mnie w głowę. - Twój pierwszy raz musi być wyjątkowy - dodała, a ja zagryzłam wargę.

- Lo... um... nie jestem dziewicą, jeśli o to ci chodzi - powiedziałam, nie patrząc na nią. Samo tamto wspomnienie sprawiało, że miałam mdłości.

- Oh? - Dziewczyna brzmiała na widocznie zaskoczoną. - No cóż, nie musisz mi o tym opowiadać, Camz. - Pokiwałam głową na jej słowa. Nie wiem, czy byłam gotowa jej o tym powiedzieć i nie byłam pewna, czy na pewno chcę się jej oddać.

I hate you, don't leave me❌Camren[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz