~Rozdział 12~

72 6 4
                                    


Zanim minął pierwszy szok spowodowany znalezieniem naszyjnika,minęło paręnaście minut,podczas których w dalszym ciągu siedziałam na kolanach.Z każdą chwilą czułam jak moje spodnie coraz bardziej przemakają i zimno coraz szybciej ogarnia całe moje ciało.Lampka w telefonie nie przestawała świecić i mogłam dokładnie się rozejrzeć,aby sprawdzić czy niczego tutaj jeszcze nie ma.Podniosłam się z ziemi.W dalszym ciągu trzymałam naszyjnik Connora w swojej dłoni i telefon z lampką w drugiej.Ostrożnie podeszłam do ściany z prawej strony i kucnęłam koło niej,zauważając dziwną substancję na posadzce.Ostrożnie ją dotknęłam.Była lepka,czerwona i co najważniejsze-jeszcze ciepła! Poderwałam się na nogi,uświadamiając sobie,że jest to prawdopodobnie krew.Ślad krwi ciągnął się w stronę wyjścia i gdybym tego nie zauważyła,prawdopodobnie znowu zanosiłabym się szlochem w środku jaskini.Otrząsnęłam się i zdeterminowana ruszyłam za śladem krwi na podłodze.Po jej ilości miałam nadzieję,że Connorowi nic poważnego nie jest,albo że to nie była jego krew tylko kogoś innego.Idąc wciąż za śladem rozglądałam się na boki,mając nadzieję,że w pewnym momencie zobaczę gdzieś całego i zdrowego Connora.Jednak kiedy szłam coraz dalej krew na ziemi zaczynała ubywać.Było jej coraz mniej aż kompletnie zniknęła.Rozejrzałam się dookoła,nie potrafiąc zrozumieć sytuacji.W pewnym momencie coś rzuciło mi się w oczy.Znajdowało się to bardzo daleko od miejsca w którym aktualnie stałam.Podbiegłam w tamtą stronę i już z daleka widziałam,że ktoś leżał w krzakach z porozrywaną bluzką i podziurawionymi spodniami.Przyśpieszyłam jeszcze bardziej i już po chwili znajdowałam się nad nieprzytomną osobą,którą od paru dni zaciekle poszukiwaliśmy.Osobę,przez którą większość nocy nie przespałam ze strachu o nią.Widok zakrwawionego Connora przy mnie,sprawił,że myślałam,że zemdleję.Wzięłam głęboki oddech próbując się uspokoić.Nie mogę Connorowi,kiedy sama zacznę panikować,albo co gorsza-zemdleję.Potrząsnęłam głową,usiłując się uspokoić i uklęknęłam koło niego.Ostrożnie położyłam palec wskazujący i środkowy na jego szyi.W ten sposób chciałam sprawdzić czy żyje,i kiedy po chwili poczułam lekkie,praktycznie niewyczuwalne tętno,zalałam się łzami.Miał słabe tętno,ale żył i to było w tym momencie dla mnie najważniejsze.Spoglądając na chłopaka widziałam jak marszczy brwi i mamrocze coś pod nosem.Nie potrafiłam zrozumieć jego słów pod nosem,choć bardzo mocno tego chciałam.

Po chwili odłożyłam swój telefon na bok i na jego ekranie położyłam znaleziony naszyjnik Connora.Zakodowałam sobie w głowie,abym o nim nie zapomniała i przypadkiem go nie zgubiła.Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby go schować do kieszeni,ale znałam swoje roztrzepanie i obawiałam się,że w każdym momencie mógłby on mi wypaść,a ja bym nawet tego nie zauważyła.Następnie przeszła mi przez myśl,aby zawiesić go chłopakowi na szyi,ale opcja odpadła równie szybko jak szybko się zrodziła w mojej głowie.Bałam się,że chłopak mógłby sobie nim krzywdę zrobić,a w przypadku gdybym ja mu go założyła,to mogłabym mu zrobić jeszcze większą krzywdę.Westchnęłam,i po krótkiej chwili spoglądania na chłopaka i myślenia nad jego naszyjnikiem,podskoczyłam w miejscu wpadając na kolejny pomysł,który był najlepszym dotychczas wymyślonym przeze mnie.Pośpieszenie założyłam sobie go na szyję i schowałam pod koszulką.Po chwili poczułam lekkie ciepło w miejscu stykania się zawieszki z moją skórą.Zmarszczyłam brwi,ale wzruszyłam ramionami i spojrzałam na chłopaka.Położyłam mu dłoń na czole,czując ciepło wydobywające się z jego czoła,a następnie moja zewnętrzna dłoń zjechała na jego policzek,który,tak jak czoło,było nienaturalnie ciepłe.Ściągnęłam ze swoich ramion swoją bluzę i okryłam go nią,po czym pośpiesznie chwyciłam swój telefon.Wyłączyłam latarkę,która zżerała mi coraz szybciej baterię w telefonie i wybrałam numer do Claudii.Miałam nadzieję,że dziewczyna już nie spała i odbierze ode mnie telefon.Kiedy za trzecim razem nie odebrała ode mnie,głośno westchnęłam i rzuciłam swoim telefon na ziemie.Ukryłam twarz w dłoniach,obawiając się,że czym dłużej siedzę bezczynnie przy chłopaku,tym może się to odbić na jego zdrowiu.Podniosłam się na równe nogi.Nie miałam innego wyjścia jak niechętnie zostawić go tutaj samego i mając nadzieję,że nic mu się nie stanie,pobiec do akademii.

-Trzymaj się Connor,wszystko będzie w porządku-wyszeptałam do niego i ostatni raz spoglądając na niego,ruszyłam biegiem z powrotem do akademii.

W połowie drogi zorientowałam się,że nie wzięłam ze sobą telefonu i został on koło Connora,ale machnęłam tylko dłonią.Mało prawdopodobne było aby Claudia nagle zadzwoniła do mnie.

Biegłam wzdłuż drzew,po nierównej ścieżce,modląc się aby nie wywrócić się na niej.Oddychałam bardzo płytko i powoli zaczynało mi brakować oddechu,ale nie liczyło się to dla mnie w tym momencie.Chciałam się tylko jak najszybciej zjawić  w akademii i powiadomić Chrisa,że znalazłam Connora i jest ranny w lesie.Już z oddali zauważyłam dach akademii,dlatego przyśpieszyłam do granic swojej wytrzymałości,tylko żeby się już pojawić w tym budynku.Pośpiesznie wbiegłam na dziedziniec,nie przejmując się zdziwionym wzrokiem grupki siedzącej przy fontannie.Przebiegłam koło nich i kiedy już miałam wbiec do środka budynku ,gwałtownie się zatrzymałam i odwróciłam.Za moimi plecami pojawiła się Claudia z trojgiem chłopaków,których poznałam z samego rana.

-Emma,co się stało!?-zawołała przerażona,widząc w jakim jestem stanie.

Byłam cała zapłakana,z opuchniętymi powiekami i zatkanym nosem przez płacz,nie mogąca złapać oddechu przez długi i wyczerpujący bieg.I co najważniejsze-bez bluzy,na którą jako pierwsze zwróciła uwagę Claudia.

-Nie mam czasu na wyjaśnienia! Niech ktoś biegnie do Chrisa i powiadomi go,że Connor leży ranny w lesie i jest nieprzytomny!-zawołałam ze łzami w oczach.Wszyscy spojrzeli na siebie,po czym Tristian biegiem ruszył się do gabinetu dyrektora.Dziewczyna chciała mnie przytulić,ale odsunęłam się od niej i odwróciłam się na pięcie,ruszając z powrotem do Connora.Słyszałam,że za mną ruszyły dwie osoby i przeczuwałam,że jedną z nich jest moja przyjaciółka.Nie przejmowałam się tamtą dwójką,tylko biegłam coraz szybciej.Chciałam jak najszybciej pojawić się koło Connora i już nigdy go nie zostawiać samego.Wszystko było tylko i wyłącznie moją winą.Gdybym nie ukrywała przed nim niczego,to teraz pewnie siedzielibyśmy razem w moim pokoju albo ćwiczyli moje moce.A tymczasem Connor jest ranny i nieprzytomny,sam w środku lasu,a ja co dopiero biegnę do niego.To nie tak miało wszystko wyglądać! Następnym razem, jak będę miała w zamiarze zataić coś przed nim,to wspomnę sobie tą sytuację. I na pewno od razu odechce mi się kłamania! 

Minęło kilka minut,kiedy padłam na kolana koło szatyna i poprawiłam mu swoją bluzę,która zsunęłam mu się z ramion.Chłopak mamrotał coś w kółko pod nosem,lecz w dalszym ciągu nie byłam w stanie niczego zrozumieć.W pewnym momencie chłopak przeraźliwie krzyknął moje imię i z jego ust zaczęły dobiegać dźwięki jakby szlochał.Zaczął się wierzgać na boki,co spowodowało,że ponownie zsunęła mu się moja bluza ze swoich ramion.Poprawiłam mu ją i chwyciłam jego dłoń w swoją,mając nadzieję,że to pomoże mu w jakiś sposób.Chłopak uspokoiłam się na moment,ale nie na długo.Już po kilku minutach ponownie zaczął się wierzgać na boki.

-Zacznij coś do niego mówić -usłyszałam cichy szept koło siebie.Odwróciłam się i zauważyłam za sobą Claudię i Brada.Kiwnęłam lekko głową i nachyliłam się nad chłopakiem,spoglądając na jego niespokojną i wykrzywioną w bólu i strachu,twarzy.Położyłam mu dłoń na policzku,a następnie czole,stwierdzając,że nic się nie zmieniło do tej pory odkąd go odnalazłam.

-On ma gorączkę-odparłam ze smutkiem w głosie,w dalszym ciągu lustrując dokładnie twarz chłopaka.Connor słysząc znajomy głos przestał się wierzgać i uspokoił się.-Będzie wszystko w porządku-powtarzałam w kółko,do końca nie wiedząc czy mówiłam to aby uspokoić go,czy uspokoić samą siebie.-Będzie dobrze-wyszeptałam w szoku,nawet nie zauważając jak po krótkiej chwili koło mnie pośpiesznie klęknął Chris i zaczął zajmować się chłopakiem.



Hejka Kochani! :)

Co tam u Was słychać? Jak tam szkoła mija?

Ja nie ukrywam,że u mnie jest straszna masakra i nie mam zazwyczaj czasu dla samej siebie.Jednak jakimś cudem udało mi się napisać ten rozdział.Próbowałam go napisać od jakiegoś czasu,ale brak czasu i weny dawało o sobie znać.Jednak w końcu udało mi się (pomimo,że uczyłam się przez cały weekend na kartkówkę z polskiego,ale jednak jej nie będę miała jutro,a w środę)  i jestem z siebie dumna!

Do kolejnego rozdziału kochani i powodzenia jutro w szkole! :*



Elemental Academy /C.Ball ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz