Gdy wstałam rano około dziesiątej poszłam wsiąść poranny prysznic. Pomagał mi się skoncentrować i ogarnąć. Czasem po przebudzeniu nie pamiętałam nawet jaki jest teraz miesiąc.
Weszłam do łazienki bez pukania, „no bo przecież po co miałabym pukać skoro mieszkam sama co nie?"....no co nie.Gdy weszłam do łazienki zastałam tam półnagiego Lokiego owiniętego moim ręcznikiem do włosów. Stałam tam przez chwile zanim dotarło do mnie, że przecież ON TU TEŻ TERAZ MIESZKA. Powiedziałam tylko szybko „sorry" i zatrzasnęłam drzwi, po czym pobiegłam do pokoju rzucając na moje wielkie, szare łóżko.
Gdy się wprowadzałam pomyślałam, że super będzie mieć widok na to piękne miasto, zwłaszcza wieczorem, dlatego zamiast ściany od strony nóg była wielka szyba.
Popatrzyłam się na nią, a na odbiciu mojej twarzy znajdował się wielki czerwony burak.-ogarnij się Sarah!.-powiedziałam sama do siebie.
Gdy się już przebrałam (po tamtym incydencie nie potrzebowałam prysznicu aby się obudzić).
udałam się do kuchni, aby coś zjeść.
Czekał już tam na mnie Loki z dużą porcją naleśników ułożoną na dwóch talerzach.-sorry za...erm...dzisiaj rano.
Powiedziałam speszona sięgając po sok z lodówki.
-huh? Nic się nie stało.
Oznajmił jak zwykle suchym, bezuczuciowym tonem.
Postanowiłam nie drążyć tematu, by nie narobić sobie więcej wstydu, więc tylko zasiadłam na przeciwko zielonookiego i zaczęłam jeść moją porcję naleśników z syropem klonowym.-sam je zrobiłeś?-zapytałam chcąc przerwać niezręczną ciszę.
-tak.
..."brawo Sarah. Ty geniuszu. Wow."spojrzałam w swój talerz i przez resztę posiłku nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem.
***
Było już południe, kiedy Loki przebywał od dłuższego czasu w salonie, który przemienił się w jego bibliotekę, a ja siedziałam na balkonie wpatrując się w drapacze chmur, ludzi którzy tędy przechodzili...i myślałam nad tym wszystkim, co się wydarzyło.
Rak, Ucieczka Lokiego..."dlaczego ja, Boże" pomyślałam patrząc w zachmurzone niebo.
Będzie padać.
Nagle ni stąd ni z owąd na krześle obok pojawił się Loki. Po między nami trwała dość długa cisza ale nie taka, jaka trwała rano tylko taka...przyjemna.
Przez następne piętnaście minut wpatrywaliśmy się oboje przed siebie, obserwując ten piękny chaos oraz energię bijącą z tamtego miejsca.-Sarah?
-hmm? -powiedziałam nie spuszczając wzroku z wieżowca z naprzeciwka.
-jak się czujesz?-zapytał
Te słowa zmusiły mnie do odwrócenia głowy.-hm. Jak mam się czuć?
-żebyś nie myślała, że mnie to obchodzi po prostu...ciekawią mnie midgardiańskie zachowania.-jego wzrok jak zwykle zimny...lecz tym razem było w nim coś innego coś, czego do tej pory u niego nie widziałam. Zanikłe....zmartwienie?
-oh. Tak, jasne. Skoro to dla celów „naukowych"-powiedziałam sarkastycznie-to czuje się...hmm...jakby to poetycko ująć?
...
Czuje się-przed wypowiedzeniem tego słowa złożyłam swoje wargi w cienką linię, by podkreślić to, co zaraz powiem- gównianie.
Poważnie, jak mam się czuć? Umieram na raka, nie wiadomo ile czasu mi jeszcze zostało, potem na głowę wchodzisz mi ty i twoje problemy...nie jestem jakoś zła, nie...i tak umieram, ale czuję się ostatnio bardzo przybita.
Dzięki, że pytasz-powiedziałam posyłając my słaby uśmiech.-mówiłem, że mnie to nie obchodzi!-powiedział sfrustrowany i trochę...zawstydzony? Urocze.
-tak, tak, „dla nauki" wiem. -powiedziałam przysuwając moją twarz bliżej do niego, intensywnie wpatrując się w jego ermeraldowe oczy, przez co na jego twarzy automatycznie zawitał lekki rumieniec. Uśmiechnęłam się i powróciłam do mojej poprzedniej pozycji. Czarnowłosy odchrząknął i poprawiając się na krześle zapytał, jakby ta cała sytuacja nie miała miejsca:
-huh. Interesujące. Mimo tych wszystkich emocji, dalej zdajesz się być spokojna. Jak to robisz?-spojrzał na mnie podejrzliwie.
-huh? nie wiem. Jeśli kiedykolwiek czuje się, jakbym nie wiedziała co mam robić, jestem zagubiona lub po prostu zła, przychodzę tu i zamykam oczy wsłuchując się w rytm bicia serca tego wielkiego stanu.
-hmm...interesująca jesteś, Saro.-powiedział wstając i kierując się do drzwi, lecz zanim to zrobił pochylił się do mojej twarzy i powiedział- zaczynam cię lubić-po czym wyszedł, zostawiając mnie od środka płonącą z emocji a na zewnątrz z mocno widocznym różem, pokrywającym moje policzki.
„Zapowiada się ciekawie" pomyślałam, po czym gdy zaczęło padać też udałam się do środka.Dzień minął mi spokojnie na czytaniu i oglądaniu Netflixa. Gdy doprowadziłam się do porządku udałam się do swojej sypialni, po drodze mówiąc Lokiemu, który szykował się do spania na kanapie, dobranoc.
Położyłam się na mega wygodnym łożu zamykając oczy.
Znalazłam się w wielkim białym pokoju, w którym nie było nic prócz mnie i jak się później okazało-Lokiego. Podeszłam do niego skołowana. „Loki?? Ty ty?" Powiedziałam nie będąc pewna, co robić. Po wypowiedzianych słowach ku mojemu zaskoczeniu spotkałam się tylko z jego miękkimi ustami. Pocałunek nie był zbyt długi, lecz przepełniony pasją. Po oderwaniu się ode mnie spojrzał na mnie tylko z zadziornym uśmieszkiem mówiąc „czy to nie interesujące, jak łatwo wynieść człowieka z równowagi sprawiając, że nie rozumie kompletnie niczego?"-po czym rozpłynął się niczym mgła.
Poderwałam się z łóżka, cała spocona i pewnie okropnie czerwona na twarzy. „Kobieto, znasz go od dopiero prawie miesiąca! Ogarnij się!"
Powiedziałam do siebie zakrywając się kołdrą po czubek mojego nosa, po czym obróciłam się spoglądając na zegar. „...04:10".
Świetnie. Westchnęłam kładąc się na wznak, po czym szybko odpływając do snu.
CZYTASZ
Psychologia miłości•|•Loki
Fanfiction19 Letnia studentka psychologii Sarah uważa się za życiowo spełnioną osobę. Dwójka dobrych przyjaciół, wymarzone studia, normalne życie, ale to wszystko za niedługo wywróci się o 180 stopni za sprawą pewnego ciemnowłosego mężczyzny. Jak bohaterka po...