Serdecznie witam na progu mojego Jikookowego dzieła, w które powoli będziemy się zagłębiać:)
Historia, którą pragnę wam przedstawić będzie zawierała mocniejsze wątki i opisy scen, dlatego też z góry ostrzegam przed tym, co się wydarzy. Oczywiście o takowych sprawach będę informowała w nudnych, wstępnych notatkach, które niestety będę robiła ~.~ Ten projekt ma dla mnie naprawdę spore znaczenie i nie chcę go po prostu wklepywać na platformę, a łączyć z czytelnikami, którzy, mam nadzieję, otworzą się przede mną i zżyją nie tylko z bohaterami i sytuacjami, ale też ich kreatorem i chętnie będą dzielić się spostrzeżeniami, opiniami, a nawet pomysłami co mogłoby się wydarzyć a co nie. Niech to będzie nasze żyjące stworzenie, o które z całych sił będę starała się dbać ^^
Nie przedłużając już, zapraszam do czytania i życzę udanego roku szkolnego wszystkim, którzy ruszyli dziś na dziesięciomiesięczną wyprawę [którą na szczęście w tym roku skończyłam *wink, wink*], pozdrowionka dla szkolnych asów, leniących się jeszcze studentów i pracusiów w ten poniedziałkowy wieczór. Lećmy z tym koksem!
🥊
Góra, dół ~ dół, góra. Ludzkie życie było jak szczelina w drewnianym kole, prowadzonego przez osła, wozu. To, że stanowiło uszczerbek w całości wszechświata, nie miało żadnego znaczenia, dopóki nawierzchnia, po której się obracało, nie sprawiała problemów. Moje wszak leciało przez płaskowyż... twardo, prosto i stabilnie...
Byłem inteligentny, miałem satysfakcjonującą pracę, szczupłe ciało, niezły tyłek, a nawet śmiem się posunąć do stwierdzenia, że stanowiłem ogólny obiekt westchnień. I tak jak atencja wartościowych ludzi mi nie przeszkadzała, tak na dziwne jednostki byłem po prostu uczulony. Nie liczyła się dla mnie płeć, choć namolne nagabywania pań czasem zakłócały mój spokój. Nie, nie kryłem się ze swoją seksualnością. Zbyt wiele rzeczy zamknąłem w sobie, by to też móc gdzieś w zakamarkach zmieścić. Tak, często trafiałem przez to na plotkarskie usta lub dyskryminację, ale jakoś sobie radziłem.
Nie pojmowałem jednak, dlaczego idąc przez wnętrze zatłoczonego lokalu, liczyłem na to, że nie znajdę nigdzie Eunwoo. Jaki dwudziestopięciolatek chciałby zostać wystawiony? Taki, który szedł przez życie na autopilocie, ot co. Czułem się jak bohater tandetnej, mdłej historii, której nawet nie byłem autorem.
Od dłuższego czasu żyłem w jednolity, monotonny sposób, podejmując tylko właściwe decyzje. Odpowiedzialne wybory, które sprawiały, że wszystko było poukładane i zorganizowane, a tętno mojego serca przypominało wąską, piszczącą linię. I choć powinienem czuć się dumny z tego, jak daleko w swoim krótkim istnieniu zaszedłem, tak miałem wrażenie, że właśnie wpadam w grzęzawisko.
Jakby świat, w którym do tej pory funkcjonowałem, stał się pułapką.
Był tam. Czarnowłosy mężczyzna zajmował nasz stały stolik. Jakby wyczuł, że ktoś mu się przygląda, odwrócił od okna, z którego widać było most Jamsu, wzrok i skrzyżował go ze mną. z uśmiechem uniósł rękę. Ta sama godzina, to samo miejsce, ten sam gest. Co cztery dni, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu. Minąłem trzy, chichoczące dziewczyny, które przypatrywały się młodemu chłopakowi ze swojego stolika. Ich uśmiechy opadły, gdy zorientowały się, że to mi machał, a ich nawet nie zauważył.
Przybrałem najłagodniejszą, na jaką było mnie stać, minę, gdy Cha wstał, by uścisnąć mnie na powitanie i obdarzyć ledwie wyczuwalnym całusem w policzek.
- Przepraszam za spóźnienie - mruknąłem, gdy odsunął przede mną krzesło.
- Nic nie szkodzi, sam przed chwilą dotarłem - odpowiedział, zajmując własne miejsce.
CZYTASZ
Fighter II Jikook
FanfictionJimin leci przez swoje poukładane życie na autopilocie, mając świadomość, że czas wyrwać się z nużącej stagnacji i coś zmienić. Lubi wygodę, spokój i świadomość na czym stoi, jednak grunt usuwa mu się spod stóp, gdy w progu kancelarii widzi tego sam...