Cześć :) tak, to ja, szybciej niż sama się spodziewałam, ale wzięłam się w końcu do roboty! Rozdziały poprawiłam tak, jak dałam radę, chociaż pewnie wciąż jest w nich pełno byków, które może kiedyś poprawi mi jakaś beta, jeżeli takowa się znajdzie ;'D
Co do fabuły - kilka rzeczy się zmieniło, małych, ale wciąż coś, dlatego zachęcam do powrotu na peryferie drugiego rozdziału (może was zaskoczyć, co tam upchnęłam, ale wydało mi się to logiczniejsze w obliczu tego, jak Jk prawie napastował Jm, żeby ten się z nim umówił). Plus - do Bąbelków, które były ze mną od początku - przelećcie chociaż po łebkach, bo w niektórych miejscach pojawia się nowy wątek, który rozwijam nieco w dzisiejszym rozdziale (który jednak był planowany od samego początku powstawania tej historii! tylko może w nieco inny sposób miał zostać wprowadzony). No i charakter Chimka się trochę zmienił, więc nie bądźcie zaskoczeni, że to już nie klucha, a klucha, która broni co jego!
Teraz to już zapraszam, krótko, bo krótko, ale nie mogłam się już doczekać, dlatego nie bijcie!
🥊
Odepchnąłem się od zimnej ściany, przestępując z nogi na nogę. Podwinąłem rękaw, by zerknąć na srebrny zegarek i zmarszczyłem brwi. Od pół godziny bujałem się pod drzwiami pokoju, czekając, aż znajomy detektyw skończy przesłuchanie, które ciągnęło się już od dwóch godzin, o czym niechętnie powiadomiła mnie jego partnerka. Mina nigdy za mną nie przepadała, sądząc, że flirtuje z policjantem przy każdej możliwej okazji. Sama jednak nie potrafiła wyznać mu swoich uczuć, a ja nie próbowałem wyprowadzać ją z przekonania, że ma u niego jakiekolwiek szanse.
Światek homoseksualistów był okrojony i większość z nas znała się nawzajem. Dlatego wiedziałem, że mimo pojedynczych przygód z kobietami, gliniarz wybiera raczej w tej samej płci. Między nami jednak nigdy nic nie zaszło. Przyjaźniliśmy się zdecydowanie zbyt długo, by spontanicznie wejść razem do łóżka.
Poza tym teraz już nie chciałem nawet myśleć o jakichkolwiek przygodach.
Miałem Kooka, to mi starczało.
W końcu ciężkie drzwi się uchyliły, a rozebrany z szorstkiej kurtki mężczyzna wyszedł, przy okazji przecierając sfrustrowanym ruchem czoło. Nim miałem szansę się przywitać, anonsując swoją obecność, spojrzał w górę i zmarszczył brwi.
- Nie – warknął, zamykając za sobą salę i bez słowa ruszył w przeciwnym do mnie kierunku.
- Ale... - Podbiegłem, łapiąc go za łokieć.
- Spadaj. – Strząsnął moją rękę i zarzucił na siebie wierzchnie odzienie, zakrywając gołe ramiona i czarną koszulkę z emblematem. – Zawsze jak przyłazisz muszę robić coś, przez co mogę stracić pracę. Dlatego już na wstępie mówię: nie.
- Jung Hoseok – syknąłem poważnie, zatrzymując się w połowie korytarza. Brunet także przystanął, słysząc ostrzegawczą flarę, którą rzuciłem. – Wciąż wisisz mi przysługę.
- Spłaciłem ją ostatnim razem, kiedy prawie wywalili mnie na zbity pysk za fałszowanie dowodów, bo tobie zachciało się dokopać najemcy nieruchomości, na której ktoś zginął! – wytknął mi zły, mimo tego, że nasza akcja poskutkowała i właściciel przyznał się, że nie zaatakował ogrodnika w celu samoobrony, a dlatego, że trzymał do niego dawną urazę. Broniłem wtedy imienia nieszczęśnika, którego żona nie była nawet w stanie pokryć kosztów moich usług, za to odwdzięczyła się dożywotnią gościnnością w swojej małej knajpce, gdzie mogłem jeść za darmo ile dusza pragnęła. Wolałbym za to zwrócić jej małżonkowi życie, takiej siły jednak nie posiadałem.
CZYTASZ
Fighter II Jikook
FanfictionJimin leci przez swoje poukładane życie na autopilocie, mając świadomość, że czas wyrwać się z nużącej stagnacji i coś zmienić. Lubi wygodę, spokój i świadomość na czym stoi, jednak grunt usuwa mu się spod stóp, gdy w progu kancelarii widzi tego sam...