-Hej, Bakugo! - odwróciłem sie przez ramię spoglądając na biegnącego za mną durnowłosego. Jak zawsze ten drażniący szeroki uśmiech i optymizm. Aż mi się robiło niedobrze przez tą jego aurę księżniczki Disneya.
-Czego - mruknąłem z dłońmi w kieszeni. Dobiegł do mnie i podniósł ręce, a w nich trzymał...
-Patrz kogo znalazłem! - jego uśmiech rekina się poszerzył. Zmierzyłem jego zdobycz wzrokiem a potem przeniosłem go na czerwonowłosego.
-No.
-Tylko "no"?! - oburzył się. -Powinieneś jakoś lepiej zareagować, sprawiasz mu przykrość!
-Nie dołączę do twojej drużyny księżniczek Disneya i nie zacznę sie mazać jak baba, wybij to sobie z tego durnego łba - krzyknąłem i odwróciłem się na pięcie by wejść po schodach do szkoły.
-Ale Bakubro! - wrzasnął za mną i chwilę później właził już tuż obok tym razem wpatrując się w to "coś". -Opiekowanie się jest odpowiedzialne a odpowiedzialność jest bardzo męska! Wcale nie księżniczkowa.
-Ociekasz męskością jak kulkołeby zbok - burknąłem na co ten na chwilę miał zawieche a potem się skrzywił.
-Ej, nie obrażaj mnie! Ani jego. W sumie kogo chciałeś obrazić?
-Stwierdzam fakty - stwierdziłem gdy doszliśmy do klasy. Ledwie przekroczyliśmy próg a rozległ się pisk. Chyba tylko cudem przecisnąłem się przez tłum i usiadłem w ławce, z dala od tego zgiełku.
-Ooo, Kirishima! Cóż to za słodycz?! - rogata rzuciła się do niego i natychmiast przechwyciła z rąk durnowłosego stworzenie.
Tak, to było stworzenie.
Owszem, żywe.
-Szedłem do szkoły a on się chował koło śmietnika tak całkiem sam. To uznałem, że to nie męskie porzucać takie maleństwo w potrzebie! - i wypiął dumnie pierś uderzając w nią lekko pięścią. Pozostałe dziewczyny natychmiast obsiadły posiadaczkę "maleństwa" jak muchy, a żaba wyciągnęła palec by dotknąć puchatego łebka.
-Jest całkiem uroczy, kum.
-Zaraz przyjdzie Aizawa-sensei, wszyscy do ławek, wszyscy, zostawcie to... - zaczął się rzucać okularnik, ale zanim dokończył przerwał mu trzask drzwi.
-Możecie mi powiedzieć, dlaczego wszyscy stoicie na środku klasy i...
-Meow!
Cisza.
Kot. Kirishima przytargał do szkoły kota. A właściwie to małe kocię.
Oczy nauczyciela stały się wielkie jak monety, następnie odchrząknął.
-Kto go tu przyniósł? - spytał wskazując na zwierzę. Sprawcą już miał się po męsku przyznać ale nie został dopuszczony do głosu. -Nie ważne. Jesteście wszyscy zbyt nieodpowiedzialni by się nim zajmować - oznajmił i odebrał kota od razu przytulając go do siebie. Aha.
Co.
-Ale sensei...
-Dzisiaj macie cały dzień ze mną, więc podczas lekcji to ja będę sprawować opiekę nad kotem. A na waszym okienku dostanie go pod opiekę... - urwał obserwując nas wszystkich i miałem wrażenie, jakbym widział w jego oczach przerażenie, że może komuś z nas powierzyć opiekę nad kotem.
Na jego miejscu chyba miałbym podobnie. Odpowiedzialność niektórych osobników z klasy 1-A wydziału bohaterstwa istniała tylko na pozór. Czerwone ślepia prześlizgnęły się po nas raz, drugi, aż w końcu po trzecim westchnął.
CZYTASZ
Z braku grawitacji
Fanfiction-Zejdź mi z drogi. -Nie musisz od razu tak... -Zejdź. Mi. Z. Drogi. -Słuchaj, ja chcę ci tylko... - przerwał jej pisk. -Co ty wyprawiasz?! -Szukam swojego pola grawitacyjnego. Skoro chciałaś mi pomóc to masz okazję. -To była przenośnia! Jesteś głup...