Rozdział 4

897 55 90
                                    

Z całą stanowczością uderzyła pięścią w stolik.

-Nie zgadzam się! - krzyknęła wręcz z wypiekami na twarzy i zaciętością w czekoladowych oczach. Odchyliłem się na krześle odwracając twarz w stronę okna, by nie widzieć jej pyzatej, wściekłej buźki. -Słyszałeś?! Nie zgadzam!

-Jakby o to dbał - prychnąłem poirytowany, na co jej wściekłe spojrzenie padło na mnie. Izuku aż zbladł, słysząc jak wtrącam się we, właściwie, ich dyskusję.

-Ktoś cię pytał o zdanie, fajerwerku? - spytała wojowniczo wciąż wściekła.

-Krzyczysz na pół szkoły, oczekiwałaś, że nikt się nie wtrąci, pyzo? - rzuciłem mierząc ją pełnym zlewania wzrokiem.

-To nie twój biznes!

-W takim razie idźcie się migdalić gdzieś z daleka ode mnie, a nie w klasie w której za chwilę zaczną się zajęcia.

-My się nie migdalimy tylko... - urwała z bezsilności i dotknęła palcami skroni by się skupić. -Słuchaj, wiem, że jesteś stworzony po to, by wkurzać ludzi, ale jeszcze trochę i...

-I co? - prychnąłem. -Odfruniesz mnie?

-Odfrunę was obu! - wrzasnęła a Deku aż podskoczył. Pewnie już myślał, ze o nim zapomniała. Odwróciła się znów do niego i wyciągnęła palec w jego stronę. -Nie ma szans, żebyś się teraz wymigiwał. Chcę tego sparingu, chcę stanąć w końcu przeciwko tobie, nie tylko jako twój support i ani mi się waż udawać, że jesteś chory, poddawać się, traktować mnie ulgowo ani wycofywać. Zwłaszcza wycofywać, bo nie odezwę się do ciebie już nigdy, przenigdy, ale to nigdy więcej i...

-Ale ta walka będzie niesprawiedliwa! - usprawiedliwił się od razu spanikowany. Jeszcze trochę i się pobeczy. -Mój dar jest czysto bojowy a twój bardziej obronny, do tego ja mam całą analizę twojego stylu walki, podczas gdy ty...

-Hej, przestań z tym niedocenianiem jej, debilu - warknąłem zakładając nogi na stolik i patrząc na niego z pogardą. Ochako zamrugała gwałtownie zaskoczona moimi słowami, tak samo zresztą jak on. Założyłem ręce za kark zamykając oczy. -Nakopie ci do tyłka nawet nie zauważysz kiedy. I na nic zdadzą ci się te głupie zapiski.

-He...?

-Uh... Bakugo...? - uniosłem brew dostrzegając jak zza mnie wychyla się czerwony łeb. -Nie sądzisz, że jesteś trochę bardziej...

-Zamknij się póki masz wszystkie zęby - warknąłem nieco bardziej agresywnie na Kirishimę, który wrócił do ławki.

Co się działo? Oh, nic specjalnego.

Zbliżało się zakończenie roku i pewna bardzo sprytna nauczycielka uznała, że skoro część z nas nie jest w stanie wybrać sobie dobrego pseudonimu, wliczając to tak naszą jak i inne klasy, to na koniec roku każdy będzie mieć możliwość wykazania siebie, swoich umiejętności i na ich podstawie pomoże dobrać pseudonim. Przy okazji mieli wspomóc ją uczniowie z planowania kariery superbohaterów, znajdując odpowiednie, chwytliwe imię dla każdego niezdecydowanego. Jak chciała, żebyśmy się wykazali? Walkami. Znaczy, "przyjacielskimi sparingami", prawie jak te z igrzysk olimpijskich ale tak nie do końca.

-Ehh, a nie byłoby całej tej akcji, gdyby Bakugo nie był kretynem i wybrał sobie inne imię niż...

-Heee?! Masz coś do mojego pseudonimu, ty rolko taśmy?! - ryknąłem podrywając się z krzesła, na co brunet podniósł ręce do góry machając nimi z dziwną miną.

-Nie, nie, skąd, po prostu Lord Explosion Murder jest takie trochę...

-Bakubro, z takim imieniem to bardziej pasowałbyś na złoczyńcę - wtrącił się Kirishima drapiąc po brodzie.

Z braku grawitacji Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz