Im częściej widziałem chłopaka, tym trudniej było mi przestać o nim myśleć. Jego postać zajmowała większość moich myśli. Coraz mniej się go bałem, choć sceny były za każdym razem drastyczniejsze. Ostatnio, nieco poddenerwowany szedłem za nim ciemnym korytarzem. Grobowa cisza wprowadzała nieprzyjemny nastrój. Na końcu korytarza było pomieszczenie. Kazał mi tam wejść. Gdy tylko przekroczyłem próg, zatrzasnął drzwi. Próbowałem je otworzyć. Krzyczałem, żeby przestał się wygłupiać. Przekonany, że czarnowłosy sobie poszedł, odwróciłem się, a mój umysł wypełnił niemy krzyk. Siedział na ziemi z zakrwawionym sztyletem w ręce, białą koszulę, w której nigdy wcześniej go nie widziałem, również pokrywała ta wywołująca odruch wymiotny substancja. Uśmiechał się jak szaleniec, rozszerzonymi oczami wpatrując się w moją szyję. Wokół niego leżały czyjeś ciała. Nagle się podniósł, a za nim w ślad poszły trupy. Każde z nich miało zmasakrowane ciało, lecz twarze były tylko zabrudzone. Ciocia Wendy, mama, tata...tyle znajomych osób. W ciągu sekundy rzucili się na mnie, a ja próbowałem uciec. Po jakimś czasie zatrzymałem się, pozwalając mu się dogonić. Złapał mnie za koszulkę i przyparł do ściany, z psychopatycznym śmiechem biorąc zamach. Nie zamknąłem oczu, nawet nie odwróciłem wzroku. Ostrze zatrzymało się milimetry przed powierzchnią mojej skóry. Ten odsunął się trochę w tył. Minę psychpaty zastąpił zadowolony, leniwy uśmiech. Ciała moich bliskich poznikały, a on znów był ubrany jak zwykle.
~Brawo.
Z jakiegoś powodu przez to jedno słowo poczułem się dumny. Przepełniło mnie uczucie zwycięstwa, choć tak naprawdę nie wiedziałem, do czego dokładnie nawiązywał. Nie wiedziałem, co takiego osiągnąłem. I choć było to straszniejsze niż początkowe sceny, w których aktywnie lub nie brałem udział, to brałem się owiele mniej. Gdzieś w podświadomości czułem, że chłopak mnie nie skrzywdzi. To irracjonalne, patrząc na to, co robi i co mi pokazuje, ale nikt nie mówił, że jak jebnie mnie auto to będzie normalnie. Po tym zdarzeniu, gdy wróciła część świadomości, słyszałem mamę. Czułem, że mój policzek jest mokry. Musiała płakać. Z całych sił starałem się cokolwiek zrobić. I właśnie wtedy był przełomowy moment.Ścisnąłem jej drżącą dłoń.