Oczywiście, że początkowo próbowałem swoich sił na rodzimej scenie. Kawałki były nagrane (i nawet całkiem nieźle wyprodukowane), EPka gotowa do wydania, a ja byłem nawet szczęśliwy i całkowicie przekonany o swoim nadchodzącym sukcesie. Właśnie w takich warunkach moje życie wywróciło się o 180 stopni, gdy podczas jednego z nagrań poznałem Dawida.
Poznałem osobiście, bo z widzenia kojarzyłem go już wcześniej. Z widzenia, to znaczy z telewizji. Jako zwycięzca drugiej edycji X-Factora znany był szerszej publiczności, w tym także mnie. Poza tym, że mieszkaliśmy w jednym mieście i graliśmy muzykę, nic więcej raczej nas nie łączyło... Oczywiście do czasu.
– Pamiętasz, jak mówiłeś, że przydałby się jakiś featuring na zakończenie EPki? – pamiętam jak dziś tamten dzień, kiedy Łukasz siedział przede mną na fotelu, rozwalony na całej jego szerokości, obracając w palcach zapalniczkę. Ja siedziałem nad tekstem, kreśląc po kartce jak nienormalny, co jakiś czas spoglądając na niego znad notesu. Jako producent mojego minialbumu, robił wszystko i nic, żeby wyszedł jak najszybciej. A gdy mówię "wszystko i nic" mam na myśli: rzucanie mnóstwa pomysłów i nierealizowanie żadnego z nich. Dlatego właśnie gdy zaproponował mi duet z Dawidem Podsiadło, jakoś się bardzo tym nie przejąłem. Byłem pewien, że to kolejny z jego wspaniałych pomysłów, o którym po godzinie zapomni. Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka dni później przyprowadził mi go do studia, przedstawił i kazał w pół godziny napisać wspólną piosenkę.
Tak właśnie zaczęła się nasza historia, moja i Dawida.
Jakoś szczególnie nie chciało mu się ukrywać swojej orientacji seksualnej przede mną, był na to zbyt leniwy. Często zostawiał telefon na stole z włączonymi powiadomieniami z Grindra, a ja udawałem głupiego tak długo, jak byłem w stanie. Bo oczywiście znałem dźwięk powiadomień tej aplikacji, co więcej, sam z niej korzystałem. Ale tego nie musiał wiedzieć, prawda? Przynajmniej nie teraz, kiedy naszym priorytetem powinno być nagranie singla.
Wena jednak nie przychodziła. Totalnie nie mogłem się skupić w jego towarzystwie, a to charakterystyczne, dawidowe "napisz coś, a ja ci powiem, czy może być" po kilku dniach przestało mnie irytować, a zaczęło potężnie wkurwiać. Już nawet nie chodziło o to, że był tak uległy wobec mojego twórczego procesu, po prostu jego tumiwisizm czuć było już z daleka. Nie obchodziło go, co i kiedy ma zaśpiewać. W sumie zdawało się, że niewiele go obchodziło.
I sam nie wiem, jak by się cała sytuacja potoczyła, gdybym pewnego dnia nie zapomniał wyciszyć (przez całkowity przypadek) powiadomień ze znanej wam już aplikacji. I kiedy Dawid usłyszał ten charakterystyczny dźwięk z drugiego końca pokoju, podniósł w końcu na mnie wzrok, a w jego oczach wyczytałem nie tyle zdziwienie, co zniecierpliwienie. Nim zdążyłem dopaść do komórki, on już chwycił ją do ręki i uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje białe jak śnieg zęby.
– A niech mnie. Nie sądziłem, że gustujesz w twinkach, Fifi.
Poczułem, jak rumieniec rozlewa się po całej mojej twarzy i sięga nawet szyi. Wyszarpnąłem mu swój telefon z ręki i mruknąłem pod nosem kilka przekleństw. Nie zamierzałem mu się tłumaczyć. Zdecydowanie wolałem, aby mój biseksualizm pozostał tajemnicą w tym smutnym jak pizda kraju, szczególnie w środowisku raperskim. Zamierzałem jednak odnieść jakiś tam sukces, a teraz, gdy Dawid się dowiedział, że jednak gustuję w mężczyznach... Z ciężkim sercem odwróciłem się w jego kierunku i rzuciłem mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jakie było mnie stać (a ta sztuka jest mi wyjątkowo dobrze znana).
– Obiecaj, że nikomu nie powiesz.
Dawid prychnął w odpowiedzi i zaplótł ramiona na piersi.
CZYTASZ
s w e e t [taco hemingway x dawid podsiadło]
Fanfictionczerwiec 2018. filip szcześniak zbiegiem okoliczności dołącza do brockhampton. dawid podsiadło, normalnie, kręci karierę w Polsce.