Rozdział 17

6.2K 539 34
                                    

 Kilka dni po świętach Luke ponownie wrócił do swojego mieszkania na Brooklynie. Przebywanie w domu jego rodziców było dla niego po prostu zbyt uciążliwe. Denerwowało go to, że za każdym razem musiał im się tłumaczyć gdy gdzieś wychodził lub gdy skądś wracał. Pomimo tego, że miał już skończone dziewiętnaście lat, matka i ojciec traktowali go tak, jakby wciąż był małym chłopcem, o którego trzeba się martwić i pilnować na każdym kroku, by nie stało mu się nic złego. Luke nie lubił gdy ktoś go kontrolował. Był samodzielny i doskonale potrafił zadbać sam o siebie, nie potrzebując do tego niczyjej pomocy. Dlatego też właśnie spakował rzeczy, które wcześniej ze sobą przywiózł, po czym udał się do swojego własnego kąta, gdzie mógł znaleźć spokój, którego tak bardzo potrzebował.

 W Sylwestra wstał z łóżka dopiero o godzinie dwunastej trzydzieści w południe. Nie miał nic do roboty, dlatego też postanowił wylegiwać się do aż tak późnej pory, wpatrując się w sufit i rozmyślając o wszystkim i o niczym. Chciał również być dobrze wyspany, gdyż całą noc miał zamiar spędzić z przyjaciółmi na Times Square. Pomysł pójścia tam początkowo nie przypadł mu do gustu, ale po długich namowach Caluma i Michaela zgodził się. Poza tym naprawdę marzył o tym, by chociaż raz w życiu iść tam w sylwestrową noc. Według niego, był to obowiązek każdego nowojorczyka, więc nie chciał być inny i w końcu spełnić jedno ze swoich marzeń. Luke wiedział, że trudno będzie mu nie zwracać uwagi na Ann i Ashtona, z którymi nie rozmawiał od kilku tygodni. Planował jednak głównie przebywać w towarzystwie Caluma i Michaela, nie zwracając uwagę na tamtą irytującą go dwójkę.

Z przyjaciółmi umówił się o godzinie osiemnastej. Wcześniej się uszykował i ciepło ubrał, gdyż temperatura na dworze spadła kilka stopni poniżej zera a całe miasto pokryte było śniegiem. Usiadł więc na kanapie w salonie i wyczekiwał aż ktoś po niego przyjedzie.

 Oczywiście nie mogło obyć się bez małego spóźnienia. Dokładnie o osiemnastej dwanaście Luke usłyszał, że jego telefon dzwoni. Czym prędzej odebrał.

 - Dłużej się nie dało? – warknął zirytowany.

 - Wybacz, stary – Calum przeprosił. – Czekamy pod twoim domem, chodź.

 - Okej – rozłączył się, po czym poprawił jeszcze owinięty wokół swojej szyi szalik a następnie opuścił mieszkanie, uprzednio zamykając je na klucz.

 Kiedy wyszedł na zewnątrz, od razu dostrzegł należące do jego przyjaciela czarne audi, stojące na parkingu. Siedzący za kierownicą Michael radośnie machał do niego, śmiejąc się przy tym. Na przednim siedzeniu znajdował się Calum. Oznaczało to, iż z tyłu swoje miejsca znaleźli Ann i Ashton. Luke’owi nie przypadła do gustu wizja siedzenia obok nich w drodze na Manhattan, jednak nie mógł nic z tym zrobić. Musiał po prostu jakoś to znieść. Wziął głęboki wdech, zbliżył się do samochodu, po czym otworzył drzwi. Coś jednak było nie tak. Brakowało jednej osoby.

 - Cześć  - przywitał się, wsiadając do środka i zajmując miejsce obok brunetki siedzącej po drugiej stronie.

 - Siema, stary – Calum krzyknął.

 - Hej – Ann powiedziała cicho, posyłając mu lekki uśmiech.

 - Nie zapytasz nawet dlaczego nie ma z nami Ashtona? – odezwał się Mike.

 - Nie – odparł Luke.

 - Dlaczego?

 - Bo mnie to nie interesuje – rzekł obojętnym tonem, wzruszając przy tym ramionami.

 - Daj spokój, Hemmings – wtrącił się siedzący na przodzie Hood.

 - Okej – Luke westchnął zrezygnowany – Dlaczego nie ma z wami Ashtona? – spytał w końcu.

Amnesia » Luke Hemmings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz