×zmiana×

2.1K 80 41
                                    

- Tak, tak oczywiście ..... do widzenia

Odłożyłem słuchawkę i opadłem na kanapę . - To niemożliwe. Nie stać mnie na czynsz? Jednak bycie bohaterem nie jest takie łatwe jak myślałem. A przecież do mamy się nie wprowadzę.... Już widzę jej zmartwioną minę kiedy codziennie wracam po północy...
Zamknąłem oczy i zacząłem myśleć, co mam zrobić? Ehhh... Moje gałki oczne niespokojnie latały pod zamkniętymi powiekami. Co zrobić?

- Już wiem! - Wstałem do pionu - Wystarczy znaleść dom ze współlokatorkami! Na pewno będzie taniej...nic z tego. To beznadziejny pomysł. Przecież nigdy nie znajdę takiej propozycji.

Spowrotem usiadłem na czarną kanapę.
Twarz zakryłem poduszką i zacząłem płakać.

- Co zrobić?! Nie! Nie poddam się tak łatwo! W końcu jestem superbohaterem! Załatwię sobie nowy dom!
- Ciszej! - krzyknęła starsza pani zza ściany bloku.
- P-przepraszam!

*następnego dnia*

Obudziły mnie piękne wiercenia przed budynkiem. Zmęczony powoli otworzyłem zielone oczy i zwlokłem się z łóżka. Jak zawsze założyłem biały T-shirt i wyszedłem z pokoju zatrzaskując drzwi, na których wisiała tabliczka z napisem "Izuku". Była ona z czasów kiedy jeszcze mieszkałem z mamą. Jak wtedy kochałem All Might'a. Cały czas go podziwiam, ale pracując z nim przyzwyczaiłem się do jego obecności i nie jaram się tak na jego widok. W sumie, jest jak mój ojciec, którego nigdy nie miałem. Pewnie dlatego po części jestem z nim tak blisko.

Wszedłem do kuchni i wyciągnąłem wczorajsze sushi.
- Dzięki Uraraka - powiedziałem uśmiechając się do dania. Ostatnio przysyła mi jakieś jedzenie. Trochę rzadziej się widujemy od czasu kiedy zostałem profesjonalnym bohaterem.
Wytrenowałem One For All, ale czasami mnie ponosi i łamię sobie kończyny.
Ale powoli robię to rzadziej. Zawsze sobie powtarzam " tylko 5% ", ale czasami walka ponosi.

Myślałem o tym jedząc śniadanie.
- Ale dobre - powiedziałem z pełnymi ustami wpychając w siebie następny kawałek. - Dziewczyno, masz talent!

Po zjedzeniu postanowiłem odwiedzić All Might'a . Powinien mieć czas. Poszedłem do łazienki szybko umyć zęby, po chwili ubierałem moje czerwone buty. Zamknąłem drzwi i zbiegłem po schodach.

- Będzie mi brakować tych paproci wiszących przed oknem klatki schodowej. Jak w ogóle znajdę jakąś propozycję...

Rozmyślając nad tym szedłem po szarej ulicy wzdłuż bloków. Gdy nagle usłyszałem krzyki oraz płacz małego dziecka. Zacząłem iść w tamtą stronę.
- Co tam się dzieję? - pytałem sam siebie .
Po chwili już byłem koło zdarzenia.
Gróbka chłopców otoczyła małego chłopczyka naśmiewając się z jego mocy a raczej z jej braku. Chwilę tak nasłuchiwałem, ale nie wytrzymałem długo i wyskoczyłem zza rogu.

- Zostawcie go!
Trzech chłopców młodszych o demnie około cztery lata obróciło się w moją stronę. Jeden odsłonił twarz małego chłopca. Wyglądał tak bezbronnie, był cały zapłakany. Wyglądał zupełnie jak .... ja? Przypomniałem sobie jak Kachan z resztą naśmiewali się ze mnie w dzieciństwie z tego samego powodu.

- Nie wtrącaj się - powiedział jeden z chłopców, ale drugi z przerażeniem na twarzy obruócił się i coś do niego powiedział
- Cicho! - wyszeptał - nie poznajesz go? Przecież to superbohater "Deku". Nie widziałeś jak powala największych złoczyńców?
- Ah tak? To niech pokaże mi na co go stać - powiedział. I rzucił kamienną kulą w moją stronę, która pojawiła się nagle w jego ręce. Szybko ją uniknąłem zostawiając głębokie wgniecenie na betonie. Więc moje nogi już zaczynają używać mocy? Nie mogę tego zrobić. Przecież to tylko dziecko, nie mogę go skrzywdzić.

- Widzisz? Lepiej z nim nie zadzieraj Kataro! On bez problemu cię pokona! - krzyknął jego drugi kolega.
- A więc to jest twoja indywidualność? - powiedziałem, gdy nagle poczułem jak ogromna siła odpycha mnie i przygniata w beton. To ten dzieciak to zrobił.
- Pokona?! Mnie? Widzisz Lou? Już
wygrałem!

Poczułem ból w klatce piersiowej.
- Mam pewien pomysł. Tylko nie przesadzaj - wyszeptałam do siebie - 5%...
Zacząłem cały świecić i bez problemu odrzuciłem głaz na bok.
- Co?! Przecież Cię przygniotłem! To nie fair! - chłopak zaczął krzyczeć jak opętany. W pewnym stopniu przypominał mi Kachan'a.

- Dobra Kataro, przestań używać swojej
mocy na kimś innym. A jak chcesz to robić to się zapisz do szkoły dla bohaterów. I zostaw tego chłopaka. Może jeszcze nie odkrył swojej indywidualności? - powiedziałem do niego.

- Nie rozkazuj mi! Nie odkrył? Co ty o tym możesz wiedzieć!
- Więcej niż Ci się wydaję. A zresztą, zaraz zaprowadzę Cię do Twoich rodziców. - zacząłem iść w jego stronę gdy nagle rzucił we mnie głazem.
- Dobra - szepnąłem - tylko ostrożnie.
Użyłem mocy w nogach i odskoczyłem wysoko. Lecz wylądowałem już koło chłopaka. Nie było to delikatne,
zostawiłem niemałą dziurę.

- Idziesz ze mną... - powiedziałem do niego łapiąc go ręką za bark.
- Nie, puszczaj mnie!
- Nie wierć się!
- Pomocy!
- Widzisz Kataro! Mówiłem, że niepotrzebnie zaczynałeś! - krzyknął Lou.
- Puszczaj mnie!
- Idziemy

- Co tu się dzieje?! - krzyknęła kobieta około czterdziestki biegnąc w naszą stronę.
Nareszcie - pomyślałem - Mogę go zaprowadzić do jego rodziców.
- Dzie ~
- Puszczaj mojego syna! - krzyknęła i wyrwała mi chłopaka z rąk.
- Pani widocznie mnie źle zrozumiała...
- Źle? Szarpałeś mojego syna! Ty
gówniarzu!
- Ja tylko ratowałem tamtego chłopca! - odpowiedziałem jej wskazując ręką na zapłakaną ofiarę.

Kobieta była wściekła. Myślała, że pobiłem jej syna? Czy zrobiłem źle ratując tamto dziecko? Nawet nie daje mi dojść do słowa.

- Spokojnie - krzyknął ktoś z daleka. Zaczął iść w naszą stronę. To był All Might. - To tu się stało? Izuku, mój chłopcze?
- All Might?! O boże nie wierzę, że Cię widzę z tak bliska! - krzyknęła kobieta.
- Przepraszam, ale ratowałem tamtego chłopca.
- Potwierdzam. - powiedział All Might - superbohater zawsze ratuje ludzi w potrzebie.
- Superbohater? - zapytała zdziwiona kobieta. Przez chwilę nad czymść się zastanawiała - no tak! To przecież słynny Deku! Przepraszam. Nie kojarzę bohaterów... - Zaczerwiniła się - obiecuję, że zajmę się synem. Przepraszam za niego.
- A kto zapłaci za szkody? - zapytałem patrząc na zniszczenia.
- Tym nie musisz się martwić - uśmiechnął się szeroko.

Gdy wszyscy się rozeszli odwróciłem się do All Might'a .
- Czemu to zrobiłeś?
- Co masz na myśli? - zapytał zdziwiony
- Przecież wiem, że musiałem zapłacić za te szkody. Czemu powiedziałeś, żebym się tym nie martwił?
Nagle spoważniał i znów się odezwał.
- Słyszałem o twoim problemie finansowym i wiem, że nie dał byś rady za to zapłacić.
- S-skąd o tym wiesz? - spytałem zaskoczony. Kto mu to powiedział?
- Nieważne, ważne jest teraz to, że znalazłem idealną ofertę dla ciebie .
- C-co?
- Tylko jest jeden problem.....będziesz musiał mieć 2 współlokatorów. Nie przeszkadza Ci to?

Nie wieże. Czyli jednak nie zostanę na ulicy. Kamień spadł mi z serca...

Nie przeszkadza - odpowiedziałem z uśmiechem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1017 słów

•połączyła nas miłość• TodoBakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz