W środku pałacu było jeszcze więcej pajęczyn niż na zewnątrz. Białe nici pokrywały meble, ściany i zwisały z sufitu, sprawiając, że przestronny hol, w którym się znajdowali, stał się o połowe mniejszy. Sieć uniemożliwiała swobodne poruszanie się, jeśli dojdzie tu do walki będą musieli uważać, skoro tamte pająki były wstanie uciec z ciałem dorosłego człowieka to te monstrualne sieci unieruchomią ich tak, jak zwykłe muchy jeśli w nie wpadną. Zrobiło się już całkiem ciemno, księżyc dopiero wschodził. Panowała tu wręcz grobowa cisza, cała czwórka słyszała wzajemnie swoje oddechy, a kiedy ruszyli korytarzem w lewo (Daichi twierdził, że tam jest sala tronowa), powoli i ostrożnie stawiając każdy krok, nawet Kakashi miał wrażenie, że jego kroki słychać z odległości kilometra, mimo, że był biegły w sztuce skradania się.
Nagle coś usłyszeli. Jakby dziesiątki małych nóżek szybko biegało po podłodze. Dźwięk dochodził z końca korytarza, gdzie znajdowały się sporej wielkości drzwi. Gdy podkradli się bliżej do ich uszu doszło coś jeszcze - głosy. Dziesiąki cichych, świszczących, niczym wiatr głosików, od których włosy na karku stawały dęba. Nie potrafili rozróżnić poszczególnych słów. Przez szparę w drzwiach mogła patrzeć tylko jedna osoba, padło na Sasuke, który znalazł się przy nich jako pierwszy. W sali obok panował jeszcze większy mrok niż na korytarzu. Kiedy oczy chłopaka przyzwyczaiły się do ciemności, zobaczył on pomieszczenie rodem z koszmaru. Pokój z pewnością był duży, tak samo, jak w reszcie budynku było tam pełno pajęczyn, ale nie były to wolno zwisające nitki, czy sieci utkane w kątach. To były olbrzymie, pajęcze kokony, a w każdym znajdował się człowiek. Ludzie byli trupio bladzi, w pierwszej chwili Sasuke myślał, że wszyscy są martwi, później jednak dostrzegł jak jeden przekrzywił głowę na drugą stronę, a drugi poruszył stopą - spali, wokół nich krzątały się pająki nieco większe niż te, które wcześniej spotkali.-Co tam jest?- zapytał ledwo słyszalnym szeptem Kakashi.
- Niewiele widać. Pomieszczenie jest duże, światło nie wszędzie dochodzi. Są ludzie, sporo ich tam...- odpowiedział Sasuke, a potem dodał-... są w pajęczych kokonach, zawieszeni na ścianach. Chyba... chyba żyją. Są też pająki, widziałem tylko dwa, ale może być ich więcej. Nie...
Nagle z końca korytarza, z miejsca gdzie przyszli, doszedł ich dźwięk. Podobny był do tupania dziesiątek nóg. Zbliżał się do nich coraz szybciej. Zostali wykryci, byli w pułapce.
Sasuke, Naruto i Sakura spojrzeli na swojego sensei. Nie wiedzieli co mają robić. Grupa pająków biegła prosto na nich, a za plecami mieli pajęczy magazyn ludzi. Walka była nieunikniona. Kakashi był tego świadomy. Wiedział też, że lepiej dla nich jeśli nie będą ściśnięci w korytarzu. Uznał, że wybiera mniejsze zło.-Do sali tronowej.- polecił i puścił w stronę nadbiegających pająków kulę ognia. Przez chwilę widział je wszystkie, było ich ponad 10.
Rozległo się wściekłe syczenie kiedy wpadli do sali tronowej. Pięć sporych pająków zbiegło ze ścian. Wszystkie zgodnie ustawiły się w rzędzie przed ledwo widocznym w ciemności tronem. Drużyna 7 ustawiła się w kole, w środku którego stał Daichi - mężczyzna czuł, że będzie tylko przeszkadzać, nie potrafił walczyć. Chwilę później do pomieszczenia wpadło 8 nieco mniejszych pająków. Postąpiły one tak, jak ich więksi bracia i utworzyły drugi, większy szereg. Coś się nie zgadzało. Podświadomie czuli to wszyscy, ale jako pierwszy uświadomił to sobie Naruto.
-To nie jest pozycja do ataku. Zaraz, czy one się cofnęły...?
-Czekaj!- zawołał do Sasuke, który już układał dłońmi pieczęcie.
-Na co mam czekać? Aż one nas zabiją?!- odburknął Uchiha.
-One coś chronią! Nie widzisz tego?!- wskazał ręką dwa szeregi pająków, które, jakby na potwierdzenie jego słów cofnęły się jeszcze bardziej- Nie chcą walczyć.
Sakura popatrzyła sceptycznie na pająki. Były dla niej obrzydliwe, nigdy ich nie lubiła, jednak zachowywały się dziwnie i tu niechętnie przyznała rację Naruto. Powoli schowała kunai. Pająki wyraźnie się uspokoiły. Parę kroków do przodu zrobiła największa pajęczyca. Nie widząc żadnej niepokojącej reakcji zrobiła jeszcze parę kroków i przemówiła tym samym świszczącym głosem, który słyszeli wcześniej:
-Ratujcie ją. Ratujcie Wielką Tkaczkę.
Pająki rozstąpiły się ukazując kto siedział na tronie. Na tronie siedziała z zamkniętymi oczami, blada Kaori.
CZYTASZ
Tkaczka |Naruto|
Fiksi PenggemarDrużyna 7 dostaje nową misję. Mają wyruszyć do pobliskiego Kraju Jedwabiu i zbadać sprawę nagłego zniknięcia mieszkańców i odnaleźć wnuczkę zleceniodawcy - Kaori, bliską przyjaciółkę księżniczki i zaufaną doradczynię władcy feudalnego. Czym jest kla...