Niemal pięć miesięcy po ich poznaniu wszystko wydawało się inne. Promienie słońca były łagodniejsze, kolory kwiatów bardziej wyraziste, a muzyka żywsza. Coś w ich relacji się zmieniło, chociaż próbowali to ukryć przed innymi. Po części dlatego, że sami nie byli pewni co to oznacza i jak dalej się potoczy. Ktoś mądry kiedyś powiedział, aby skupiać się na teraźniejszości, zamiast na przyszłości. Tak też starał się żyć Jaemin, z każdego dnia czerpiąc jak najwięcej potrafił. To napędzało go do działania, przynosiło radość. Choć w tamtej chwili, bardziej skłaniałby się ku stwierdzeniu, że była to zasługa pewnego blondyna i jego uśmiechu.
Jednego wyjątkowo ciepłego popołudnia, Renjun wraz z Jaeminem wspólne spędzali kolejną przerwę. Reszta ich przyjaciół rozproszyła się po szkole, jednak żaden z chłopców na to nie narzekał. Siedzieli więc we dwójkę na trawie, w cieniu rozłożystego dębu zaraz za budynkiem placówki. Nana bez przerwy opowiadał co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch godzin, zamaszyście wymachując rękami. Brunet już taki był - czasem spokojny, stonowany, a niekiedy pełen energii i rozgadany jak mało kto. Renjunowi jednak bardzo to odpowiadało. O kolana oparł swój szkicownik, delikatnymi pociągnięciami ołówka tworząc kolejny rysunek, wsłuchując się w głos przyjaciela. Całkiem łatwo dzieliło się uwagę między te dwie rzeczy. A przynajmniej dopóki Jaemin nie oczekiwał żadnej odpowiedzi z jego strony. Wtedy musiał na chwilę przerywać, rzucać komentarz, po czym wracał do pracy, a brunet dalej mówił.
Wtedy jednak coś się zmieniło. Huang zamknął szkicownik, chowając go bezpiecznie do plecaka, skupiając spojrzenie na Nanie. Oparł dłonie na kolanach, lekko przekrzywiając głowę. Nie wiedział co go do tego pchnęło, a jednak.
- Chodźmy nad rzekę Han - przerwał spokojnie zaskoczonemu brunetowi, następnie posyłając mu jeden z tych uśmiechów, którym nigdy nie mógł się oprzeć. W pierwszym odruchu pojawiła się masa zdań, będących przeciw: "wyrwać się ze szkoły? Rodzice mnie utłuką, jak się dowiedzą", "jak ktoś nas przyłapie, to będą problemy" i "Renjun, mam matematykę". Zdaniem blondyna ten ostatni raczej był dobrym argumentem za, jednak zamiast skomentować to, po prostu wpatrywał się w przyjaciela. Gdy Jaemin wreszcie skupił się na nim, krzyżując ich spojrzenia, wiedział, że wygrał.
Jeszcze zanim zadzwonił dzwonek, oznajmiający początek lekcji, chłopcy byli już w drodze do najbliższego sklepu. Kupili kilka słodkich przekąsek, do tego dobierając mrożoną kawę, która idealnie pasowała do wszystkiego. Uśmiech nie schodził im z twarzy, kiedy szli obok siebie, śmiejąc się z coraz to głupszych żartów. Taki rodzaj swobody całkiem im się podobał.
Samo dojście nad rzekę nie zajęło im wiele czasu. Ku ich szczęściu, było to raczej niezbyt uczęszczane miejsce, dzięki czemu nie musieli się kryć czy próbować zachowywać cicho. Usiedli ramię w ramię, pomiędzy nimi kładąc otwartą paczkę wafelków. W pewnym momencie jednak ucichli, skupiając się na spokojnym szemraniu rzeki.
Renjun przechylił głowę, opierając się o ramię Jaemina, któremu serce niemal wyskoczyło z piersi. Właśnie tego nie umiał opisać. Dlaczego reagował tak na zwykłe gest ze strony blondyna? Przecież to nic specjalnego, ot co. Bardziej stresowała go jednak myśl, że to może być wyłącznie jednostronne. Nie był pewien, jak miałby się wtedy zachować. Zignorować dziwne uczucie, a może przejąć się tym, że tylko on tak czuł?
Huang zachichotał cicho, czując napinające się z nerwów mięśnie bruneta. Zabawne. Skierował wzrok na trawę, gdzie ich dłonie znajdowały się zaraz obok siebie. Widział wszystkie reakcje Jaemina, jego wypieki na policzkach i jak uciekał spojrzeniem w bok, kiedy byli blisko siebie. Chińczyk uważał, że w sumie to całkiem urocze. Jeśli coś oprócz rysowania wychodziło mu dobrze, to było właśnie czytanie ludzkich zachowań. Czasem lubił siadać na ławce w parku, obserwując przechadzających się ludzi, żyjących swoim życiem. Czas uciekał im przez palce niczym piasek, znikając bezpowrotnie. Sam nie chciał być osobą, która go traci i potem żałuje, że czegoś nie zrobiła czy nie powiedziała.
Przesunął swoją dłoń, delikatnie gładząc kciukiem tą należącą do bruneta. Jaemin chyba przestał oddychać, uparcie wpatrując się w trawę przed nimi. Wydawała się nagle niezwykle interesująca. Taka zielona, żywa. Huang uśmiechnął się jeszcze szerzej. Czasem wątpił w to, że byli w tym samym wieku. Jednym ruchem wsunął dłoń pod tę większą, zamykając palce, i podniósł głowę, trącając ramieniem Nanę.
- Minnie, lepiej oddychaj. Wolę Cię żywego niż martwego - zaśmiał się, nie patrząc jednak na bruneta. Nie chciał wywierać na nim niepotrzebnej presji. Jaemin próbował przypomnieć sobie wszystkie rady, które usłyszał od Jeno (sprawdzone) i Jisunga (wyczytane w internecie). Nic, zupełna pustka, niczym kartkówka z fizyki. Potrząsnął jednak głową. Na Jaemin, opanuj się, bo zachowujesz się jak dzikus. Zamknął oczy, biorąc kilka głębokich wdechów. Wystarczyła chwila, aby jego mięśnie się rozluźniły, a na ustach pojawił się szczery uśmiech. Zacisnął palce na dłoni Renjuna, następnie kładąc ją na swoim kolanie.
- Czy "chodźmy nad rzekę Han" znaczy dla Ciebie "idźmy na randkę"? - uniósł brew, mówiąc pół żartem, a pół serio, skupiając wzrok na twarzy blondyna. Huang zaśmiał się, po czym obrzucił Jaemina radosnym spojrzeniem, pełnym malutkich iskierek.
- Być może.
CZYTASZ
dear dream || n.jm + h.rj [✓]
Fanfictiongdzie wystarczą tylko trzy słowa, a wspomnienia wypełniają sobą złamane serce sophie_carmen || 2019