Jaemin cicho zamknął za sobą drzwi, pod pachą trzymając niewielki koc. Odczekał chwilę, upewniając się, że ze środka domu nie dochodzą żadne dźwięki, po czym odwrócił się i ruszył w tak dobrze znanym sobie kierunku. Mijał kolejne budynki, w których nie paliło się ani jedno światło. Ale czego innego można oczekiwać, skoro dochodziła druga w nocy?
Poprawił ciemną kurtkę, którą ubrał na siebie tej nocy, a kąciki jego ust uniosły się w delikatnym uśmiechu. To stało się jego małą, osobistą tradycją. Dwa razy w tygodniu wymykał się z domu (choć trudno to nazwać wymykaniem, skoro normalnie wychodził przez drzwi) i szedł wprost na polanę odkrytą jakiś czas temu. Tam mógł rozłożyć koc, następnie rozciągając się na nim oraz wpatrywać w gwiazdy. To zawsze go uspokajało, pozwalało wyciszyć myśli, które niekiedy go męczyły. Jeśli ktoś spytałby go o plusy mieszkania na obrzeżach Seoulu, powiedziałby właśnie o tym - rozciągającej się ciszy, niezmąconej nocnym życiem miasta, czystym niebie usianym tysiącami błyszczących punkcików.
Nikt nie wiedział o jego nocnych eskapadach, wliczając w to jego dwóch najlepszych przyjaciół. Choć Jisunga znał tak długo, że czasem żartowali, iż w poprzednim życiu musieli być braćmi. Dzieliły ich dwa lata, jednak wiek ten gdzieś zanikał. Nigdy nie był specjalnie istotny. To tylko liczba i... tyle. Nie świadczy ani o dorosłości ani inteligencji. Na miał czasem wrażenie, że ten dzieciak miał więcej rozsądku niż jego koledzy z klasy. Mimo to, spomiędzy tego przygłupiego grona wybrał jedną osobę z którą znajomość bardzo szybko przeniosła się poza mury szkoły. Osoby nieznające Lee Jeno lubiły mówić, że jest napakowanym półgłówkiem, a prawdy w tym nie ma za grosz. Wygląd potrafi być naprawdę ogromną zmyłką. Wystarczyła tylko jedna rozmowa, aby Jaemin odnalazł z nim wspólny język. Co prawda, starszy o kilka miesięcy chłopak o wiele swobodniej czuł się w "lekkich" tematach niż tych poważnych, ale zawsze wysłuchiwał przyjaciela, gdy ten tego potrzebował. Czasem potrzeba tylko tyle.
Na ustach bruneta rozkwitł uśmiech w pełnej okazałości, gdy tylko jego oczom ukazało się pole rozciągające się przed nim. Zawsze wybierał miejsce po lewej stronie, na niewielkiej łące pełnej malutkich stokrotek. Tu było najprościej myśleć i się zrelaksować, odetchnąć. Zanucił cicho melodię piosenki, która nieustannie towarzyszyła mu przez cały dzień, z każdym krokiem będąc coraz bliżej.
Coś jednak zmusiło go do zatrzymania się. A raczej ktoś. Jego miejsce wcale nie było puste. Na wpatrywał się w zarys ciała, próbując dostrzec cokolwiek charakterystycznego. Wtedy nieznajomy przesunął się kawałek, a księżyc w pełni oświetlił jego twarz. Był to chłopak, na pierwszy rzut oka mógł być w wieku Jaemina, choć jego postura była naprawdę drobna. Najwidoczniej go nie zauważył albo zupełnie nie dawał po sobie tego poznać. Brunet zawahał się, nie wiedząc co zrobić. Umysł krzyczał, żeby wracał do domu. W końcu co, jeśli nieznajomy nie siedział tu przypadkowo? Może obserwował go od jakiegoś czasu, a teraz czekał jak drapieżnik na ofiarę? Na przekręcił lekko głowę. Nie, niemożliwe. Może po prostu potrzebował pomocy.
Wystarczyło jedno uderzenie serca.
Jedno uderzenie i ruszył ze swojego miejsca, w którym zdawał się zacząć puszczać korzenie. Nie chciał podejść ani od tyłu, co mogłoby być przerażające, ani od przodu, zmuszając do konfrontacji. Dlatego oddychając spokojnie podszedł do chłopaka od boku. Nieznajomy kątem oka wyłapał ruch w ciemności, jednak gdy dostrzegł znajomą twarz, która kilka razy mignęła mu na szkolnym korytarzu, rozluźnił mięśnie. Nie miał siły uciekać.
Jaemin rozłożył koc, następnie na nim siadając, cały czas pamiętając o zachowaniu odpowiedniego dystansu. Długo siedzieli w ciszy, nie odzywając się ani słowem. W końcu jednak Na spojrzał na chłopaka, który z bliska wydawał się jeszcze mniejszy. Jego twarz była blada, oczy z lekka zaczerwienione. Blond włosy sprawiały wrażenie całkiem miękkich.
- Na Jaemin - brunet wyciągnął w jego stronę dłoń, uśmiechając się lekko. Nieznajomy obrzucił go długim spojrzeniem, po chwili chwytając rękę.
- Huang Renjun. Injoon. Cokolwiek. Wolę Renjun - głos nowo poznanego chłopaka był cichy i przyjemny. Coś w nim sprawiało, że Jaemin mógłby go słuchać godzinami. Był niczym ciepły kubek kawy w chłodny wieczór, niczym koc przyjemnie opatulający ramiona i uścisk ukochanej osoby. Brunet położył się na plecach, jedną rękę układając pod głową. Wzrokiem próbował znaleźć znane mu konstelacje. To dodało mu trochę otuchy oraz pewności siebie.
Co Cię tu sprowadza, Huang Renjunie?
Dopiero gdy blondyn się odezwał, Jaemin zdał sobie sprawę z tego, że wypowiedział to pytanie na głos. Starał się jednak skoncentrować na słowach drugiego chłopca, chwilowo zapominając o tym, że poczuł się głupio. To chyba nie było zbyt na miejscu. Ale dopóki tamten mówił, brunet słuchał.
CZYTASZ
dear dream || n.jm + h.rj [✓]
Fanfictiongdzie wystarczą tylko trzy słowa, a wspomnienia wypełniają sobą złamane serce sophie_carmen || 2019