/13.01.2019/
Dziewiętnastolatek uważnie sprawdził - po raz kolejny - czy dobrze zakluczył drzwi frontowe od domu, nie chciałby zobaczyć po powrocie pustego mieszkania.
Mimo, iż w domu znajdowało się jego rodzeństwo, które na szczęście ma swoje klucze, zawsze czuł się pewniej wiedząc, że dom jest zamknięty, co powoduje mniejsze ryzyko włamania prawie że zerowe.
Z uśmiechem wyszedł z podjazdu, wychodząc na główny chodnik. Tego dnia był cały w skowronkach, może wyglądało to dziwnie dla innych, ale nie przejmował się tym. Na mocno różowych ustach malował się szeroki uśmiech, którego nie mógł usunąć z twarzy - chociaż powoli zaczynała już go boleć szczęka od ciągłego uśmiechu.
Ale co mógł poradzić, że za każdym wspólnym spotkaniem z przyjacielem uśmiech pojawia mu się na ustach, a serce przyśpiesza tak, jakby chciało wyskoczyć z piersi? Co mógł poradzić na to, że po prostu uświadomił sobie jedną rzecz, która nie pozwala mu zachowywać się „normalnie"?
Wciąż rozpromieniony - mając wrażenie jakby zaraz miał zacząć podskakiwać z radości - ruszał w stronę pobliskiego parku, gdzie byli umówieni na spotkanie.
Jego twarz otulał delikatny, chłodny wiatr, który nie powodował tego, że było zimno, ale dawał przyjemne uczucie świeżości i ukojenia. Rosja czuł się tak, jakby całe jego ciało rozpalało się bardziej za każdym przyjemnym podmuchem delikatnego wietrzyku.
W uszach rozbrzmiewały nuty coraz to innych, różniących się od siebie charakterem, utworów, a jego bystre zielone spojrzenie wędrowało od jednej osoby do drugiej, od ziemi do drzewa, od drzew na ptaki. Czuł się jakby przechodził tą drogą pierwszy raz, chociaż że mógłby ją przejść bez problemu z zamkniętymi oczami. Chodząc tak po mieście przypominał sobie najróżniejsze chwilę przeżyte z przyjaciółmi, które było dla niego bardzo cenne.
Rozpoczynając od momentu, kiedy to wpadł na nich na tej właśnie ulicy - mając sześć lat, akurat bawiąc się z Polską, który był i nadal jest nieśmiały - kończąc na tym gdy po raz ostatni spojrzał na drzewo lipy, zawierające trzy czwarte najlepszych wspomnień małej grupy przyjaciół. Zatrzymał się na chwilę przyglądając drzewu. Uśmiechał się jak głupi. Ludzie jedynie omijali go, a niektórzy wytykali palcami, ten jednak się tym nie przejmował skupiając swój wzrok na całkiem starym już drzewie. Dawno temu przyrzekł sobie, że gdy tylko będzie czuł, że będzie to już koniec - po raz ostatni spojrzy w to miejsce po czym „odejdzie” z uśmiechem na ustach, prosząc resztę aby też się uśmiechali.
Po chwilowym staniu w jednym miejscu ruszył dalej, resztę drogi przeszedł wolnym marszem, nie spieszył się jednak aż tak bardzo. Obserwował wszystko co go otaczało, jakby był to ostatni raz.
Rozejrzał się po parku wypatrując swojego towarzysza. Poczuł przez chwilę niepewność nigdzie go nie widząc, ale po bliższym przypatrywaniu się ujrzał go siedzącego na moście, obserwującego rodzinę kaczek, która pływała blisko niego. Mimo woli serce zabiło mu szybciej na ten widok, a w środku poczuł przyjemne ciepło. W tym momencie wydawał się, uroczy.
Ruszył cicho w jego stronę - aby nie przestraszyć kaczek - po czym usiadł po jego prawej stronie w milczeniu. W odpowiedzi na swoją obecność dostał tylko przelotne, lecz bardzo szczęśliwe spojrzenie od osiemnastolatka, który po tym wrócił do dalszego patrzenia w tafle lazurowej wody. Rosja - nie wiedząc co ma ze sobą zrobić i czując się trochę niezręcznie - lekko objął chłopak obok jedną ręką i obserwował zwierzątka razem z nim. Młodszy delikatnie się wzdrgnął na początku, nie spodziewając takiego gestu, ale po chwili, z delikatnym zawahaniem, również objął Rosję w pasie.
— Miło Cię widzieć — odezwał się po chwili, spoglądając mu z dołu w czarne, radośnie błyszczące oczy
— Stęskniłem się już trochę — zaśmiał się szczęśliwie, przesuwając się do niego jeszcze bliżej. Rosja poczuł ponownie to przyjemne uczucie a środku, gdy mógł teraz poczuć ciepło od drugiego chłopaka, który uśmiechał się na niego z tym swoim cudownym uśmiechem.— Widzieliśmy się zaledwie dzień temu — wyższy zaśmiał się cicho, dając niższemu małego, delikatnego buziaka w czoło.
— No widzisz. Twoje towarzystwo jest dla mnie jak narkotyk, od którego się uzależniłem — zarumienił się nieco po czym odwrócił głowę w bok, czując zawstydzenie i zaczął przyglądać się drzewom jakby nie powiedział przed chwilą czegoś, co powodowało u Rosji delikatny rumieniec.
Dziewiętnastolatek po chwili z uśmieszkiem chwycił za podbródek USA, zmuszając go nieco by na niego spojrzał. Fiołkowe oczy zażarcie unikały wnikliwego wzroku czarnych tęczówek, które wpatrywały się w niego intensywnie. Roja przewrócił lekko oczyma, śmiejąc się w duszy i zmniejszył dystans dzielący ich twarze.
— Hej! Co ty.. — nie było mu jednak dane dokończyć, ponieważ w tym samym momencie na jego ustach pojawiły się usta jego ukochanego.
Nie ważne jak bardzo by zaprzeczał, było to najlepsze i najmilsze uczucie jakie kiedykolwiek poczuł, usta Rosji będące delikatnie a same pocałunki były spokojne i powolne, dając się przyzwyczaić niższemu - USA po prostu nie mógł zrobić nic na to jak jego serce zaczynało wariować, ręce zaczynały bardziej się pocić oraz tego uczucia jakby temperatura jego ciała wzrosła. Powinien już być przyzwyczajony, ale za każdym razem mimo wszystko zaskakiwał się nagłym pocałunkiem i stawał się zdezorientowany na chwilę, ale wtedy oddawał pocałunek - co zrobił także teraz, a w odpowiedzi uzyskał lekki uśmieszek ze strony partnera.
Po chwili dziewiętnastolatek poczuł, że ich pozycja jest trochę niewygodna, więc ostrożnie chwycił za uda USA, przenosząc go na swoje nogi. Chwycił za jego biodra, przysuwając bliżej do siebie, przez co teraz mogli czuć ciepło od siebie nawzajem, a ich dłonie złączyły się trochę niepewnie gdy kontynuowali delikatny pocałunek. Rosja zaczął nieco żałować jednak tej pozycji, czując ból w żebrach po ostatnim małym wypadku jaki miał podczas meczu, ale nie obchodziło go to teraz, gdy miał przy sobie go.
Obu brakowało już po chwili tchu, więc odsunęli się na moment, by już po niecałej minucie powrócić do, krótszych ale liczniejszych pocałunków, co sprawiło że obydwoje uśmiechali się jak głupi. Obydwoje czuli się szczęśliwi, bezpieczni, jakby nic już nie mogło stanąć naprzeciw nim.
Czuli się odporni na każde niebezpieczeństwo, że są ponad wszystko. Nie myśleli nawet o tych złych rzeczach gdy byli ze sobą, czuli jakby wszelkie zło poznikało z całego świata i zostali tylko oni.
******
Witam was!
Oto moja druga książka!
Mam nadzieje, że wam się spodoba.
A teraz kilka info:
- książka będzie bardzo krótka
- będzie posiadała mało słów
- niektóre momenty mogą być niezrozumiałe, więc jakby co to śmiało pytaćDziękuję wam, do następnego ❤
CZYTASZ
|• Jak Mogłeś?... •| /RusAme\ [KOREKTA]
De Todo„W każdym z nas siedzi cham, Każdy potrafi kłamać Powiedz po co ci maska? Będziesz tylko czuł strach Że nagle może spaść i wszystko Wyjdzie na jaw [...]" ~~~~ Poprawione rozdziały: - Epilog - Rozdział 8 - Rozdział 1 - Rozdział 2