/13.01.2009/
Mały chłopczyk biegł czym prędzej. Widząc znaną mu, dawno nie widzianą osobę, rozpromienił się i z łzami szczęścia w oczach wystartował niczym torpeda.
Jego rodzeństwo, odrywając się od czynności, spojrzał w jego stronę pytająco, lecz gdy tylko zauważyli obiekt, w którego stronę pędził uradowany dziewięciolatek, ruszyli w jego ślady.
Młody wyciągnął ręce przed siebie i w momencie, gdy zauważył jak uśmiechnięty mężczyzna kuca i robi tą samą czynność, rzucił mu się w ramiona.
Dwudziestokilkuletni mężczyzna wyprostował się, przeciskając syna najmocniej jak tylko umiał.
Po jego policzkach spływały łzy, których nie mógł już dłużej powstrzymywać.
Wtem poczuł kilka malutkich rączek, które trzymały się jego nóg.
Przykucnął i, nadal trzymając najstarszego syna w objęciach, porwał do uścisku resztę swoich dzieci.
- Tam bardzo tęskniłem... - wyszeptał z uśmiechem ojciec roześmianej gromady - Tak bardzo... - przytulił ich jeszcze mocniej.
Jednakże nikt nie zauważył niskiego dziewięciolatka, który - mimo iż doskonale im znany - stał się dla nich niewidzialny.
Nikt go nie widział, nikt nie wiedział, że tam jest, wszyscy oprócz tego, który go tu przyprowadził.
Pusty wzrok, który wywiercał dziurę w szczęśliwej rodzince, nie mówił nic, nie zdradzał nic. Twarz nie ukazująca jakichkolwiek emocji - których został chamsko pozbawiony - chciała zniknąć na zawsze, nie liczyło się dla niego już nic - nie miał nikogo prócz nich.
Spojrzał na szczęśliwe twarze swojej nowej rodziny, rozumiejąc iż tutaj nie pasuje. Chciałby zniknąć, lecz byli oni jedynymi, którzy mogli mu w tym momencie pomóc.
Mimo młodego wieku przeszedł wiele, ale żadne z tych koszmarów nie przyprawił mu tyle bólu , jak to wydarzenie. Jedynie co by chciał to to, by wszystko okazało się jakimś żartem czy też nie śmiesznym snem.
Tylko że życie to nie studnia życzeń, która spełnia wszystkie nasze prośby.
Jest to bolesna teraźniejszość. I nawet jeśli ma się bolesne i ciężkie życie, trzeba je doceniać ponieważ jest ono tylko jedno.
Trzeba?
Rodzina odsunęła się od siebie z wciąż szerokimi uśmiechami.
Wtem wyraz twarzy ZSRR przygasł. Odwrócił delikatnie głowę w prawo. Przed jego oczami wymalował się szarooki, drobny chłopak, wpatrujący się w niego z tępym wzrokiem.
Bolszewik wystawił do niego dłoń, prosząc by podszedł bliżej. Ten, widocznie z niechęcią, podszedł do niego stając u jego prawej stronie.
Gdy tylko cała reszta go zobaczyła, rzuciła się na niego zamykając w szczelnym uścisku. Byli szczęśliwi, że w końcu widząc swojego kuzyna, po tak długiej rozłące.
Polska natomiast nadal stał w tej samej pozycji. Jego „bezbarwny„ wyraz twarzy nie uległ żadnej zmianie.
Trwali tak przez chwilę, która i tak - według biało-czerwonego - ciągnęła się zbyt długo.
- Co tutaj robisz, Polsha? - zapytała malutka dziewczynka, chwytając go za rękę - Nie, że się nie cieszę, ale zazwyczaj nie pojawiasz się bez wujka - wytłumaczyła siedmiolatka, wydymując usta, ponieważ liczyła na to, że w końcu zobaczy wujka, który zawsze się z nią bawił.
Zapanowała grobowa cisza. W oczach niespodziewanego gościa zebrały się słone łzy na wspomnienia o ojcu. Nim się obejrzał już wodospadem spływały po jego policzkach.
Spowodowało to nie małe zamieszanie jak i zaskoczenie. ZSRR od razu zareagował szczelnie zamykając siostrzeńca w żelaznym uścisku sam wypuszczając kilka wolno spływających łez.
Niska dziewczynka zaczęła zadawać sobie pytanie: czy powiedziała coś nie tak, gdy reszta natomiast w szoku patrzyła na dziwną reakcje ich bliskich.
Mężczyzna spojrzał załzawionym wzrokiem na swoje dzieci.
- Czasami - zaczął powoli, próbując dobrać odpowiednie słowa - Dzieje się tak, że jednego dnia żyjesz spokojnie w gronie najbliższych, czasem tak, że drugiego dnia tracisz jednego z nich, zostajesz z niczym, wpół martwy, bezradny - mówił, słysząc jak jego nowy podopieczny zaczyna łgać w jego mundur - Po prostu każdy ma swój ograniczony czas życia, każdy kiedyś zniknie... - powiedział, patrząc na reakcje dzieci.
Te, pomimo młodego wieku, od razu zrozumiały sens wypowiedzianych słów. Przed nimi przewijały się wszystkie wspomnienia z wujkiem by zaraz potem z oczu wypłynęły łzy rozpaczy. Nie mogli wyobrazić sobie, co w tym momencie czuje ich kuzyn.
Jedynie ci mogli zrobić, to przytulić się do niego. Nie mogli wyobrazić sobie życia bez swojego ojca i nikomu tego nie życzyli, a zwłaszcza Jemu.
Chociaż nie znali oni całej, bardziej okrutnej, prawdy. Żyli w ciągłej niewiedzy.
CZYTASZ
|• Jak Mogłeś?... •| /RusAme\ [KOREKTA]
Random„W każdym z nas siedzi cham, Każdy potrafi kłamać Powiedz po co ci maska? Będziesz tylko czuł strach Że nagle może spaść i wszystko Wyjdzie na jaw [...]" ~~~~ Poprawione rozdziały: - Epilog - Rozdział 8 - Rozdział 1 - Rozdział 2