Rozdział 4 - Potter vs Umbridge

23 1 2
                                    

Siedziałam w klasie OPCM'u i czekałam, aż Umbridge się zjawi. Tym razem obok mnie siedziała Pansy, bo Milicenta nie zawracała sobie głowy próbami rozmowy ze mną dziś rano. Nie obwiniałam jej za to. Poprzedniego wieczoru byłam dla niej wredna i nawet ja nie spodziewałam się, że tak na nią naskoczę. Nie zwracałam uwagi na to, co działo się wokół mnie, dopóki nie zainteresowałam się ptaszkiem zrobionym z papieru, który zajął się ogniem i rozpadł na kawałki. Wtedy usłyszałam głos Umbridge zza swoich pleców.
- Dzień dobry, dzieci. - powiedziała i machnęła różdżką, a na tablicy wypisywały się słowa – Zaliczenie Standardowych Umiejętności Magicznych S-U-M, powszechnie zwanych jako SUM'y.
Wow, kto by pomyślał. Logiczne, że skrót brzmiał SUM. Przewróciłam oczami.
- Ona jest szalona. – mruknęłam pod nosem.
- Uczcie się pilnie, a otrzymacie nagrodę. Lenie i nieroby niestety poniosą przykre konsekwencje.
Ponownie przewróciłam oczami i zaczęłam drapać paznokciem po ławce, gdy opadła na nią książka.
- Dotychczasowe lekcje tego przedmiotu były prowadzone bardzo chaotycznie. – kontynuowała, a ja spojrzałam na książkę, która sama położyła się na mojej ławce. Obrona przed czarną magią: Podstawy dla początkujących. – Zapewne ucieszycie się, że zrealizujemy starannie opracowany przez Ministerstwo, łatwy, przyjemny program obrony przed czarną magią. Tak?
Podniosłam głowę i zauważyłam, że moja siostra trzyma rękę w górze.

- A tutaj jest coś o użyciu zaklęć obronnych? – spytała.
- O użyciu zaklęć? – powtórzyła Umbridge i zarechotała – Nie wyobrażam sobie, po co używać tych zaklęć na moich zajęciach.
- Oczywiście, że nie na pani zajęciach, Umbridge. – odezwałam się - Ale co z prawdziwym światem, gdzie możemy, tak naprawdę, być zmuszeni do użycia zaklęć obronnych? – spytałam. – Chyba nie pozwoli pani na to, by Ministerstwo było traktowane jako... żart.
Kilka osób parsknęło. Umbridge pokręciła głową.
- Będziecie się uczyć o obronnych zaklęciach w całkowicie bezpieczny, pozbawiony ryzyka sposób.
- Właśnie o tym mówię. Ministerstwo będzie traktowane jak żart. – wypaliłam.
- Ale co nam to da? – wtrącił Harry - Jeżeli ktoś nas zaatakuje, nie będziemy umieli się bronić.

- Uczniowie mają podnosić rękę, jeśli chcą coś powiedzieć na mojej lekcji. Według wskazań Ministerstwa wiedza teoretyczna wystarczy wam, aby zaliczyć egzaminy końcowe, a przecież w końcu, w każdej szkole o to chodzi.
- Ta wiedza jest potrzebna, by przygotować nas do życia w świecie poza szkołą, w którym ktoś może nas zaatakować! Nie możemy sztywno siedzieć na lekcjach, ucząc się z podręcznika z gównianą okładką. Czy pani zwariowała? A szkoła to nie tylko egzaminy!
Umbridge została postawiona w trudnej sytuacji i wyglądała tak, jakby miała zaraz oderwać zawleczkę i wybuchnąć. Harry tylko pogorszył sytuację.
- A jak teoria ma nas przygotować do życia poza szkołą?

- Poza szkołą nic wam nie grozi, kochanie. Kto według ciebie miałby atakować dzieciaczki, takie jak ty?
Ups. Spojrzałam na Harry'ego, spodziewając się wspomnienia o Voldemorcie i właśnie to usłyszałam.
- Och. No, nie wiem. Może Lord Voldemort.
Cała sala wypełniła się szeptami.
- Kurwa mać... - szepnęłam.
- Może postawmy sprawę jasno. Ktoś chce wam wmówić, że rzeczony czarnoksiężnik powrócił zza grobu. Ale to nie jest prawda.

- Wcale, że nie. Widziałem go. Walczyłem z nim. Aurora Granger też tam była i zabiła Cedrika! – wypalił Harry.
Salę znowu wypełniły szepty, a ja obniżyłam się na krześle.
- Nie zabiłam go! – skłamałam – Harry, oszalałeś!
Harry wstał i podszedł do mojej ławki.
- Nie jestem szalony! Może w Azkabanie powinni szykować już celę dla ciebie.
Chwyciłam go za koszulkę i odepchnęłam na tyle mocno, by przeleciał przez salę i uderzył o podłogę. Byłam trochę... silniejsza.
- Nie waż się obwiniać mnie o coś, czego nie zrobiłam! – warknęłam, teraz przy jego twarzy, z ręką zaciśniętą na jego gardle i czerwonymi oczami – Bo inaczej przygotują dla mnie celę za to, że cię zabiłam.

Wszyscy szeroko otworzyli oczy, a ja wstałam i spojrzałam na Umbridge. Uśmiechnęła się do mnie i przeniosła wzrok na Harry'ego.
- Szlaban, panie Potter.
- Więc według ciebie, Cedrik Diggory zmarł na własne życzenie? – zwrócił się do mnie Harry.
Już otwierałam usta, żeby mu odpowiedzieć, ale Umbridge mi przerwała.
- Cedrik Diggory zmarł na skutek zbiegu okoliczności.

- Został zabity! Aurora go zabiła, bo jest lojalna Voldemortowi! Musi pani to wiedzieć! Broni pani potwora! – krzyknął.
Zamknęłam oczy, kręcąc głową i pocierając twarz.
- Harry, nie powinieneś atakować Aurory! – warknął Seamus.

- Dosyć! – wrzasnęła Umbridge, ale po chwili powtórzyła spokojniej – Dosyć. To niemądre, aby atakować uczennicę i oskarżać ją o coś, czego nie mogła uczynić! Przyjdzie pan do mnie, panie Potter. Po zajęciach.
Odetchnęłam ciężko i po wszystkim w całej sali było... cicho. Skończyło się tak, że przez resztę lekcji wpatrywałam się w swoją książkę, a całą moją głowę przepełniały myśli o śmierci Cedrika.

***

Szłam przez pusty i cichy korytarz, gdy poczułam, jak ktoś chwyta moje ramię.
- Aurora. – to była Hermiona – Możemy porozmawiać?
Spojrzałam na nią i pokiwałam głową.
- No, tak...
Zaprowadziła mnie w bardziej osłonięte miejsce.
- Chodzi o lekcję Obrony Przed Czarną Magią-
- Przepraszam, że zaatakowałam Harry'ego. – przerwałam jej – Wiem, że jest twoim najlepszym przyjacielem...
Pokręciła głową.
- Wiem, że zabiłaś Cedrika.
Wzdrygnęłam się.
- To nieprawda! – warknęłam.
Chciałam odejść, ale mnie powstrzymała.
- Nie musisz mnie okłamywać, Aurora. Widzę, kiedy kłamiesz i masz szczęście, że nikt inny tego nie zauważa. Ale wierzę w to, że nie zrobiłaś tego z własnej woli, Auroro. Harry sądzi, że zrobiłaś to naumyślnie, ale ja twierdzę inaczej. Nigdy nie zabiłabyś kogoś celowo.
Westchnęłam i pokręciłam głową.
- Nie, Hermiono. Myślę, że zrobiłam to z własnej woli.

- Voldemort chce, żebyś tak myślała. – ściszyła głos, bo kilkoro uczniów nas minęło.
Pokręciłam głową.
- Nie jestem już tym samym człowiekiem, Hermiono. Zrobiłam to świadomie i to wszystko. A teraz, przez resztę życia, muszę żyć z krwią na rękach. Wierzysz też, że mam Mroczny Znak?
- Nie posunęłabym się aż tak daleko. – powiedziała, kręcąc głową.
- To dobrze – skinęłam – Bo go nie mam.
Chyba tym razem udało mi się skłamać wyjątkowo profesjonalnie, bo wyglądała tak, jakby mi uwierzyła.

Chciałam, żeby mi wierzyła, tak długo, jak tylko się dało.

Przeciwna Granger (Rok 5)Where stories live. Discover now