Rozdział 8 - Co Jest Aurorze?

14 0 0
                                    

W ogóle nie brałam pod uwagę poinformowania Dracona o istnieniu tajnej organizacji. Nie byłby zadowolony, a zwłaszcza dlatego, że Harry też bierze w tym udział. Kiedy obok niego przechodziliśmy, Draco owinął dłoń wokół mojej talii.
- Morderczyni. – rzucił Harry.
Spojrzałam na niego z dziwną miną. Myślałam, że już z tym skończyliśmy. Chyba że tylko udawał. Ale widać było, że nadal pała do mnie nienawiścią.
- Idiota. – odwarknęłam.
- Odezwij się do niej w ten sposób jeszcze raz, a pożałujesz. – warknął do Pottera Draco.
Chwyciłam go.
- Chodź.
Westchnęłam. Znowu poczułam nudności i jęknęłam.
- Wszystko w porządku, Aurora? – spytał Draco, zatrzymując się, by się mi przyjrzeć.
Pokiwałam głową.
- Tak, w porządku. Po prostu zgłodniałam. – skłamałam, uśmiechając się.
Skinął i pocałował mnie w czoło.

Zobaczyłam przed sobą Neville'a, gdy Crabbe i Goyle specjalnie go potrącili.
- Uważaj, jak łazisz, Longbottom.
Neville obejrzał się na nich i odszedł gniewnym krokiem. Draco zaśmiał się, a ja się od niego odsunęłam.
- Zaraz wracam.
Poszłam w tą samą stronę, w którą zmierzał Neville i złapałam go za rękę, gdy zrównałam z nim kroku.
- Neville. Hej.
Spojrzał na mnie, idąc dalej.
- Jak możesz się z nimi przyjaźnić?
Zachichotałam.
- Tak szczerze mówiąc, to toleruje ich tylko dla Dracona. Są jego najlepszymi kolegami. – wzruszyłam ramionami – Właściwie jedynymi.
Zaśmiał się krótko i westchnął.
- Czasami chciałbym po prostu iść gdzieś i ukryć się, tak by nikt nie mógł mnie znaleźć.
Zrobiło mi się go trochę żal, więc chwyciłam go za ramię i delikatnie ścisnęłam.
- Wiem coś o tym, Neville. Uwierz mi.
Spojrzał na mnie.
- Nie mogę uwierzyć, że... no cóż, wiesz.
Połowicznie wzruszyłam ramionami. Miał na myśli zamordowanie Cedrika.
- To nic, Neville. Widać, że Harry naprawdę nie jest zadowolony z tego, że do was dołączyłam, ale fajnie będzie widzieć jego wyglądającego tak, jakby miał się zesrać w gacie. Ale naprawdę nie dołączyłabym do was, gdyby nie Hermiona. Chciała, żebym brała w tym udział, więc biorę.

- Wygląda to tak, jakbyście ostatnio były sobie bliższe. Pamiętam, jak wy dwie skakałyście sobie do gardeł. – powiedział Neville i spojrzał na mnie trochę zaskoczony.
- Myślę, że to była po prostu niedojrzałość. – wzruszyłam ramionami – Chyba z wiekiem stajemy się dojrzalsi. Cóż... w przypadku Crabbe'a i Goyle'a raczej nie. Szliśmy wzdłuż ściany, gdy usłyszałam, że coś się z niej wyłania. Zaniemówiłam i pociągnęłam Neville'a za sobą. Na ścianie pojawiały się wzory i po chwili naszym oczom ukazały się staro wyglądające drzwi.

Po chwili drzwi otworzyły się i pokazały, co się za nimi kryje.
- Idź po Harry'ego, Rona, Hermionę i bliźniaków. – powiedziałam do Neville'a, a on skinął głową i odbiegł.
Weszłam do środka i czekając, rozglądałam się wokół. W środku było ładnie, ale muszę przyznać, że trochę staroświecko. Po kilku minutach wrócił Neville i przyprowadził ze sobą resztę. Hermiona zamarła.
- Genialnie, Neville i Aurora! Znaleźliście Pokój Życzeń. Inaczej zwany pokojem Przychodź - Wychodź.
Uniosłam brew, chodząc po pokoju i podziwiając go.
- Pojawia się tylko wtedy, kiedy ktoś tego naprawdę potrzebuje. A w środku jest zawsze to, co najbardziej potrzebne.

- A... gdyby ktoś naprawdę chciał do kibla? – spytał Ron.
Zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne, Ronald. No tak, mniej więcej tak to działa.
Harry wyglądał na dumnego i uśmiechał się.
- Sami widzicie. To jakby Hogwart chciał, żebyśmy walczyli.
Pokiwałam głową i znów zrobiło mi się niedobrze. Chyba powinnam przejść się do pielęgniarki i zobaczyć, co do cholery jest ze mną nie tak.
- Pójdę do pani Pomfrey. Wrócę na spotkanie, czy... cóż, lekcję.
Harry znów wyglądał, jakby narobił w gacie i widząc to zachichotałam. Neville chyba również to zauważył, bo spojrzał na mnie i powiedział bezgłośnie „Już wiem, o co ci chodziło". Wtedy wyszłam i ruszyłam do skrzydła szpitalnego.
- Pani Pomfrey? – zawołałam.
Natychmiast stanęła przede mną.
- Tak, kochanie?
Odskoczyłam do tyłu, zaskoczona.
- Jezu. Eee, ostatnio nie czułam się zbyt dobrze. Zastanawiałam się, czy może mogłaby mnie pani... zbadać?

Pani Pomfrey obejrzała mnie, gdy tylko usiadłam.
- Cóż, jesteś pewna, że nie zaczęłaś jeść więcej, bo... wyglądasz jakbyś przybrała na wadze na brzuchu, ale niedużo.
Pokręciłam głową.
- Nie. Nadal jem tyle samo, co zawsze. Nie mniej, nie więcej.
Westchnęła.
- Mogę zbadać twoją krew, żeby sprawdzić, czy coś ci dolega od środka, kochanie. Mugolom testy zajmują około tygodnia. Natomiast czarodzieje i czarownice potrzebują dnia lub dwóch. Także wróć jutro, kiedy nie będziesz zajęta.
Westchnęłam i pokiwałam głową.
- No dobrze.
Wyciągnęła moje ramię i w krótkim czasie znalazła żyłę, by delikatnie wbić w nią igłę i pobrać trochę krwi. Następnie wyjęła coś, co wyglądało jak czysty płyn, ale trochę błyszczało. Wlała do niego odrobinę mojej krwi.
- Powinno zmienić kolor do jutra, albo do następnego dnia.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia, a kobieta dała mi plaster i odprawiła mnie.

***

Następnego dnia długo odwlekałam spotkanie z panią Pomfrey, ale obiecałam sobie, że pójdę tam po lekcji z Harrym. Weszłam do Pokoju Życzeń, gdy tylko się przede mną pojawił.
- Hej, Aurora! – powiedziała radośnie Hermiona.
- Hej. Przepraszam, że trochę się spóźniłam. Trudno jest opuścić pokój wspólny, nie natykając się na Ślizgnonów, chcących kontrolować każdy twój ruch. – przewróciłam oczami.
Zobaczyłam niedaleko metalowy manekin do ćwiczeń, który trzymał w dłoni różdżkę. Neville stał z nim twarzą w twarz z wyciągniętą różdżką.
- Expelliarmus!
Niestety jego własna różdżka wyleciała mu z ręki i wszyscy schylili głowy. Ja również musiałam zrobić unik, bo leciała prosto na mnie.
- Jezu. – powiedziałam, podnosząc się.
Neville westchnął.
- Jestem beznadziejny.

Harry pokręcił głową.
- Nie. Po prostu nie machaj tak bez sensu różdżką. Spróbuj o tak. Expelliarmus.
Wtedy machnął różdżką szybko i krótko, a różdżka manekina wypadła mu z ręki.

Siedziałam na OPCM'ie z Umbridge, obok Dracona. Nadal odwlekałam spotkanie z panią Pomfrey, bo bałam się dowiedzieć, co mi jest.
- Unikasz mnie. – szepnął Draco.
Pokręciłam głową.
- Nie unikam cię. Ja po prostu... próbuję się trochę bardziej skupić na nauce. Nie mogę bez przerwy się z tobą zabawiać.
Uświadomiłam sobie, że ton, którym to powiedziałam był wredniejszy, niż planowałam, więc od razu zakryłam usta. Draco wyglądał na zdziwionego.
- Co się z tobą dzieje?

Pokręciłam głową.
- Przepraszam... nie wiem.
Wtedy dotarł do mnie głos Umbridge.
- Proszę przepisać zaakceptowany tekst cztery razy, aby dobrze zapadł wam w pamięci.
Patrzyłam, jak mówi Neville'owi, żeby schował różdżkę i westchnęłam, kręcąc głową. Draco nie odzywał się do mnie do końca lekcji, a ja nawet na niego nie spojrzałam.

***

W końcu zebrałam w sobie odwagę i zobaczyłam się z panią Pomfrey.
- Pani Pomfrey? – spytałam.
Trzymała w dłoniach ten sam słoiczek, do którego wlewała niedawno moją krew. Doprawdy zmienił kolor na jaskraworóżowy kolor.
- Usiądź, Auroro. – powiedziała poważnym tonem.
Przełknęłam ślinę i usiadłam na tym samym krześle, na którym siedziałam ostatnim razem. Kobieta podała mi fiolkę.
- Nie mówię tego wielu piętnastolatkom, Auroro.

Podniosłam wzrok i spojrzałam na jej twarz, zmartwiona.
- Co mi jest? – spytałam cicho.

- Jesteś w ciąży.

Wtedy poczułam, że cały świat wokół mnie się zatrzymał.

Przeciwna Granger (Rok 5)Where stories live. Discover now