Rozdział 12 - Przyłapani & Złamane Nosy

25 1 0
                                    

Gdy tylko wypuścili mnie ze skrzydła szpitalnego, poszłam do pokoju wspólnego Slytherinu i położyłam się na sofie, ciesząc się samotnością. Mocno zacisnęłam powieki, lekko pociągając nosem i znów się rozpłakałam. Po krótkiej chwili usłyszałam kroki i zobaczyłam, że ktoś staje przede mną.
- Aurora. – To był Draco. Usiadłam i spojrzałam na niego. – Dlaczego mi nie powiedziałaś? To było też moje dziecko. – usiadł obok mnie, ze smutkiem i rozczarowaniem wymalowanymi na twarzy.
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać, Draco – mruknęłam, odwracając wzrok.
- A to pech! Bo będziesz o tym ze mną rozmawiać. To było moje dziecko w twoim brzuchu, a ty je straciłaś! Nawet mi o nim nie powiedziałaś! Dlaczego mi nie powiedziałaś? Ja też teraz cierpię! – głos mu się trząsł i był na skraju płaczu, a mi prawie zrobiło się go żal, lecz wtedy wstałam i wróciłam do rzeczywistości.
- Bo nic by to nie zmieniło, tak jak już mówiłam! Nadal wykonywałbyś brudną robotę dla Umbridge, robiłbyś dokładnie to czego by chciała. Nie byłbyś przy mnie!
On też wstał i spojrzał na mnie z góry.
- Nie wiesz tego. – syknął – Ale wiesz co? To nie ma znaczenia, bo skoro nic mi nie powiedziałaś to pewnie nawet cię to nie obchodzi! Pewnie nawet nie chciałaś tego dziecka.

Skrzywiłam się i prychnęłam.
- Chciałam je, Draco. Uwierz mi, naprawdę chciałam! Ale przez to, jak ostatnio się zachowywałeś, nie zasługiwałeś, by wiedzieć.

- Chyba już ostatecznie koniec z nami – powiedział Draco wprost.
- Wiesz co? Masz rację.
Wtedy posunął się zdecydowanie za daleko.
- Jesteś potworem, wiesz? Byłabyś okropną matką.
Wtedy złapałam za przód jego koszulki i mocno go odepchnęłam. Boleśnie uderzył swoim ciałem w ścianę.
- Tak bardzo cię nienawidzę! – wrzasnęłam do niego. – Nie zasługujesz na to, by być częścią mojego życia. Z nami koniec!
Draco się pozbierał i podszedł do mnie, piorunując mnie wzrokiem.
- Na to właśnie czekałem.
Poszedł do dormitorium chłopców.

Z powrotem usiadłam na sofie, z nogami z galarety. Oparłam czoło na dłoniach, kiedy do salonu weszła Milicenta.
- Aurora?
Pokręciłam głową w odpowiedzi.
- Nienawidzę swojego życia. – szepnęłam.
Moja przyjaciółka usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk.
- Tak bardzo ci współczuję straty... - wyszeptała mi do ucha.
Nic nie odpowiedziałam. Nie miałam nic do powiedzenia. Czułam się tak słaba, że jedyne czego chciałam to wpełznąć do rowu i umrzeć. Milicenta wtedy mnie puściła.
- Powinnaś się przespać.
Uśmiechnęłam się połowicznie i kiwnęłam głową. Pomogła mi wstać i obie poszłyśmy do dormitorium dziewczyn, gdzie przebrałam się przy jej pomocy i położyłam się do łóżka. Odwróciłam się plecami do niej. Nie liczyłam na to, że zasnę tej nocy.

***

- Niech to będzie najmocniejsze wspomnienie, najszczęśliwsze, jakie macie. Niech was całkowicie wypełni. Próbuj dalej, Seamus. – zachęcał nas Harry. Próbowaliśmy wyczarować Patronusy – W pełni wykształconego Patronusa nie jest łatwo wyczarować, a zaklęcie tarczy także może być bardzo pomocne w przypadku większości przeciwników. – Wtedy Ginny wyczarowała pełnego Patronusa. To był chyba koń albo pegaz. – Wspaniale Ginny! Ale pamiętajcie, że Patronus może was chronić tylko wtedy, kiedy jesteście skoncentrowani.

Wtedy skupiłam się mocno i zamknęłam oczy, wyobrażając sobie mnie i Hermionę, kiedy byłyśmy małe, w Lesie Dziekana z naszymi rodzicami. Wtedy wypowiedziałam zaklęcie.
- Expecto Patronum.

Światło wystrzeliło z mojej różdżki i przybrało formę ogromnego wilka, który zatoczył wokół mnie koło. Uśmiechnęłam się szeroko i wszyscy bili mi brawo.
- Świetnie, Aurora! - powiedział Harry.
Zaśmiałam się krótko i wilk rozpłynął się w powietrzu. W pewnym momencie usłyszeliśmy głośne uderzenie, przez które żyrandol się zatrząsł. Z każdym ciosem światła migotały. Stałam pomiędzy trio, patrząc na wejście do pokoju.
- To nie wygląda dobrze. - powiedziałam, przygryzając usta.
Lustra tłukły się na naszych oczach, a ja przełykając ślinę, czułam, jak Hermiona łapie moją dłoń. Lustro stłukło się całkowicie, ukazując ceglaną ścianę. Uniosłam różdżkę, w gotowości do walki. Harry wtedy zerknął w małą dziurę w murze.
- Prędziutko to załatwimy. - odezwała się Umbridge.
Zamarłam.
- O nie.
Wtedy usłyszeliśmy dwa słowa
Cho cofnęła się, a ja już podchodziłam, by znów ją uderzyć, gdy poczułam, jak ludzie odciągają mnie od niej.
- Powstrzymajcie ją. - nakazała Umbridge.
Crabbe i Goyle trzymali mnie w miejscu.

- Puśćcie ją. - warknęła Hermiona.
Umbridge ją uciszyła i spojrzała na nas z zaciętym wyrazem twarzy.
- Łapać ich. - syknęła.
Zostałam zawleczona do gabinetu Dumbledore'a z Harrym i Cho, gdzie Umbridge rozmawiała z Knotem.
- Obserwowałam ich od dawna i proszę! Gwardia Dumbledore'a. Dowód na to, czego byłam pewna od początku, Korneliuszu. Rzekome pogłoski o powrocie Sami-Wiecie-Kogo nie zmyliły nas ani przez chwilę. Wiem, że miały na celu odwrócenie uwagi od spisku, dążącego do zamieszek i zamachu stanu.

Zaśmiałam się.
- Och, kochana. Jak ja uwielbiam to, że myślisz, że Ministerstwo jest takie ważne. A tak naprawdę jesteście tylko żałosnym żartem.
Wtedy Dumbledore mi przerwał.
- Oczywiście.
- Nie, profesorze. - wypalił Harry - To nie jego wina, tylko moja!
Dumbledore zerknął na Harry'ego.
- To szlachetne z twojej strony, że mnie chronisz, ale jak słusznie zauważono na pergaminie widnieje napis Gwardia Dumbledore'a, nie Gwardia Pottera. Poleciłem Harry'emu stworzyć tę organizację i wyłącznie ja sam jestem odpowiedzialny za jej działanie.

- Wyślij sowę do Proroka Codziennego, zdąży przed jutrzejszym wydaniem. - rozkazał Knot - Dwalish, Shacklebolt odprowadzicie proszę Dumbledore'a do Azkabanu, gdzie będzie czekać na proces za podburzanie i konspirowanie.

- Aaa, obawiam się, że widzę małą przeszkodę. - powiedział Dumbledore od niechcenia - Według mnie ulegasz niejasnemu złudzeniu, że ja wam tutaj... jak to się mówi? Dam się złapać? Muszę cię rozczarować. Nie mam najmniejszego zamiaru udać się do Azkabanu.
Zachichotałam. Cudownie opryskliwy człowiek.
- Dosyć gadania! - syknęła Umbridge - Brać go!
Dumbledore wtedy mrugnął do mnie i Harry'ego. W momencie jego feniks, Fawkes wzleciał nad Dumbledorem, który uniósł ręce. Oboje zniknęli, pozostawiając za sobą jedynie pomarańczowe światło i posyłając pracowników Ministerstwa na ziemię.

- Czy się to panu podoba, czy nie musi pan przyznać, że Dumbledore ma klasę. - odrzekł Shacklebolt.
Knot posłał mu spojrzenie, mówiące "zamknij się", a ja się zaśmiałam.

Wychodzi na to, że Umbridge dostała to, czego chciała. Była teraz dyrektorką Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

Cudownie. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 03, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Przeciwna Granger (Rok 5)Where stories live. Discover now