Rozdział 6

1.2K 78 32
                                    

Wychodząc ze szpitala, Krzysiu - ten który leżał ze mną na sali, wcisnął mi swój numer telefonu.

- Zadzwoń jak będziesz coś potrzebować - powiedział i puścił oczko w moją stronę. 

Zaśmiałem się niezręcznie, pokiwałem głową i zapewniłem go, że na pewno się do niego odezwę. 

Pov Awięc

Zobaczyłem jak ten chłopak podrywa Lakę na moich oczach, nie żeby miało mnie to zdenerwować, ale poczułem dziwne ukłucie w środeczku. Najchętniej skopałbym mu dupsko za to co właśnie zrobił. 
- To co Paweł, zabrałeś wszystko ze sobą? - zapytałem chcąc odwrócić uwagę Łąki od chłopaka stojącego obok. 

- Myślę, że tak. Możemy już jechać. - odpowiedział mi, a po chwili pomogłem mu wyjechać wózkiem z murów szpitala. 

Nagle pomiędzy naszą dwójką zapadła niezręczna cisza. W tle słychać było tylko śpiew ptaków i jęczenie umierających chorych pacjentów. Pchałem wózek na którym siedział Paweł, a torba z jego rzeczami zwisała mi na ramieniu. Był to trudny orzech do zgryzienia, ponieważ Laka ważył swoje, a drugie tyle musiałem przenieść. Jednakże robiłem to z uśmiechem na ustach, nie wiem dlaczego, ale czułem radość płynącą z tych kilkunastu kilogramów siedzących na wózku. 

Pov Laka 

Przez całą drogę nie padło ani jedno słowo pomiędzy mną, a Dominikiem. W tle grało "Tamagoczi", a ja spoglądałem na niego co jakiś czas, jednak nie wiedziałem co mam powiedzieć. Dziwna akcja, najpierw świat wali mi się na ryj, później to potrącenie, poznanie Dominika, a teraz jeszcze mam z nim zamieszkać. Życie potrafi być przewrotne. 

Po kilku minutach dojechaliśmy do ogromnej bramy, której pilnował jakiś karzeł. Gdy wjechaliśmy na podwórze, zobaczyłem ogromną posiadłość. 
- Wow, ty to musisz mieć pieniążków- powiedziałem.

AWIĘC dzisiaj LAZANIA (LAKARNUM X AWIĘC AWIĘCARNUM)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz