- Hej Malutka
Wisiałam na Alanie dobre 10 minut, a on spokojnie mnie obejmował. Głowę miałam opartą o jego ramie i mogłam słyszeć jak spokojnie oddycha. Jestem osobą bardzo szczupłą i malutką, a on jest umięśniony i dobrze zbudowany, więc nie miał problemu z trzymaniem mnie i chodzeniem sobie w kółko, czy przed siebie.
- Ejj mała, możesz już ze mnie zejść- Zaczął śmiać się Alan, a ja dopiero teraz zauważyłam, że chyba zleciało dość sporo czasu, odkąd ja na nim tak wiszę, ale można tez powiedzieć siedzę w powietrzu.
- Och, wybacz Alan.- Od razu z niego zeskoczyłam i chwycił mnie za dłoń i kciukiem lekko ją pogładził.
- Nie przeszkadzało mi to dobrze wiesz, tylko zauważyłem, że nie jesteś sobą i uwierz, że w wiadomościach też tego nie ukryjesz, a teraz to wszystko utwierdziło mnie w przekonaniu,że serio tak jest- Odpowiedział nadal delikatnie się uśmiechając i trzymając mnie za dłoń.
Wzięłam dłoń i schowałam je za siebie i spojrzałam na Alana, a ten spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem i pełnym pytań, a ja tylko zagryzłam swoja wargę i poszłam drogą w stronę lasu i okolic gdzie napotkałam mustanga, któremu noga utknęła w skale. Sama nie zostałam, bo Alan zaraz mnie dogonił i szedł obok mnie w ciszy i oczekiwał tego, że pewnie powiem mu wszystko co mnie dręczy, ale miał racje, bo miałam straszną ochotę się wygadać.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - Zapytał patrząc na mnie i nadal idąc obok mnie i chwilami wzdychając pod nosem.
- Zależy co chcesz usłyszeć- Odpowiedziałam również na chwile spotykając się z jego ciekawym i zmartwionym wzrokiem.
- Ty chyba bardzo dobrze zdajesz sobie z tego sprawę co chce usłyszeć- Doszliśmy właśnie nad rzekę gdzie ktoś zrobił fajną ławeczkę niedaleko wody na której usiedliśmy.
- No więc?- Naciskał dalej.
No dobra! Powiem Ci- Westchnęłam cicho- A więc moja relacje z mamą nie jest dobra, a wręcz jeszcze gorsza niż kiedyś. Moja mama po prostu straciła do mnie całkowity szacunek, jeździ po mnie jak po szmacie i myśli, że będę zawsze jej posłuszna. Ja rozumiem, że ona boi się o mnie, że spadnę z konia, zrobię sobie coś, ale to moja pasja i nie mogę z niej rezygnować, bo ona mi zabrania. A do tego ciągle mi wypomina to jak zginął mój wujek i mój kuzyn. - Zacięłam się na chwilę, aby wziąć oddech- Ciągle mi to wypomina, a ja dobrze wiem, że to był wypadek i to nie była wina wujka, kuzyna, a na pewno nie koni. Po prostu się wystraszyły.- Powiedziałam na końcu i po prostu zamilkłam, zakrywając twarz rękami.
- Mała- Położył rękę na moim kolanie i zaczął ją gładzić.- Musisz po prostu wytrzymać, ona nie ma prawa odciągać Cię od pasji, ale wiadomo, że ma prawo się martwić się o Ciebie, bo straciła swojego brata i siostrzeńca. -Mówi do mnie i wpatruje się intensywnie w moje oczy- Musisz ją zrozumieć. A to, że zniszczyła Ci sprzęt do jazdy świadczy o tym, że naprawdę Cię Kocha i się martwi. - Po chwili Alan przybliżył się do mnie i objął mnie ramieniem-
- Alan, posłuchaj. Ja nie mam zamiaru jej ulegać i grać dobrej córeczki. Kocham ją, ale naprawdę nie mam do niej szacunku i jak ona nie ma go do mnie to ja nie mam zamiaru go mieć do niej i tyle proste.- Opuściłam głowę i wzrok wbiłam w ziemie.
Siedzieliśmy w ciszy a Alan gładził mi kolano i wpatrywał się raz przed siebie, a raz na mnie mijały jakieś 2 minuty zanim znowu wrócił wzrokiem na przód. Jest moim przyjacielem, ale czuje, że zaczynam go traktować inaczej. Na pewno nie jak przyjaciela, ale tego nie dam rady sobie wyjaśnić. Mam tyle pytań, a tak mało odpowiedzi na to wszystko. Siedzieliśmy tak i po czasie nasz wzrok się spotkał, a ja jak zawsze w takich sytuacjach zagryzam wargę, a on po chwili położył swoją rękę na moim policzku i gwałtownie wbił się w moje wargi. Nasz pocałunek nie trwał długo, bo usłyszeliśmy rżenie. Były to te dwa konie na których ostatnio jeździliśmy. A wracając do momentu pocałunku, było cudownie uwielbiam jego wargi są takie duże, pełne i zajebiście całują.
Po chwili wstaliśmy z ławki i podeszliśmy do koni i zaczęłam głaskać mustanga, a Alan karego ogiera. Spojrzałam na Alana swoim wzrokiem, a on już dobrze wiedział co mam na myśli i po chwili obydwoje znajdowaliśmy się na grzbiecie koni i ruszyliśmy spokojnie drogą w stronę lasu dużo rozmawiając, a konie radośnie szły i głośno rżały.
Aczkolwiek ta chwila wiecznie trwać nie mogła, bo przed nami pojawiła się policja...
_______________________________________
Hejka kochani! Wybaczcie za przerwe.
Nie wiem sama dlaczego tak odchodzę i wracam do tego pisania. Czasem potrzebuje odpocząc,a raz po prostu mnie tu ciągnie. Naprawdę nie wiem czy rozdziały będą regularnie wstawiane,czy może z przerwami? Naprawdę nie wiem. Jestem juz w 1 Liceum więc nauki tez sporo jest,ale mam nadzieje,że taki rozdział wam się spodobał i mam nadzieje,że do następnego. Buziaki💖
Bye --Evil188--
CZYTASZ
Dziki Galop.
Teen FictionMamo! - Krzyknęłam na nią prawie płacząc. Dlaczego mi to robisz?!!! Zamknij się gówniaro! - Krzyknęła matka, patrząc na mnie obojętnie. Powiedz mi!! - Mówiłam dławiąc się łzami. To dla twojego dobra! - Powiedziała podniesionym głosem z nutką sar...