Melodia dla moich uszu i serca

181 19 0
                                    

Z góry przepraszam za to że rozdział pojawia się dopiero dzisiaj. Następnym razem postaram się wstawić szybciej ale teraz idę się uczyć
Miłego czytania i do następnego!
——————————————-
Wyszedłem, musiałem choćby na chwilę przemyśleć całą tą chorą sytuację. Dlaczego ja tak bardzo pragnąłem dotknąć tego chłopaka? Jego ciemne, miękkie włosy, jego zapach, jego pełne lecz wąskie usta, dosłownie wszystko mnie do niego ciągnie. Muszę się opanować, nie mogę go stracić. Muszę mu pokazać że komuś na nim zależy. Jego rany są w beznadziejnym stanie a z psychiką wcale nie lepiej. Jak ja mam się nim zająć, kompletnie nie wiem jak się zachować. Narazie jedyne czego pragnę to po prostu dopilnować aby żył... a to łatwe nie będzie.

Nawet nie zauwarzyłem jak wróciłem do mieszkania. Otworzyłem drzwi, niczym ciepły podmuch wiatru owiała mnie przyjemna melodia...

W pierwszej chwili nie ogarniałem co się dzieje, nogi same się mi uginały. Ostatnią osobą jaka grała na fortepianie był brat... ta muzyka jest identyczna... nie... nawet piękniejsza...

Następnie co mi się nasunęło do mojego, opóźnionego w rozumowaniu, mózgu to pytanie: Kto tak gra?

Bo chyba nie chłopak który dwie minuty temu omal nie pozbawi się życia... ale z drugiej strony, nikogo oprócz Levisa w domu nie było.

Ściągnąłem buty i jak niesiony przez skrzydła wpadłem do salonu.
Moim oczom ukazał się plecy osoby grającej tą wspaniałą melodię.

Jak byłem młodszy brat często grał na tym instrumencie. Sam trochę od niego podpatrywałem a wtedy sadzał mnie koło siebie i graliśmy na cztery ręce.

Nie było by w tym nic aż tak dziwnego, jakby nie to że Levis grał tą samą melodię jaką grał brat... znaczy się, jest mała różnica jej brzmienie jest takie jakby bardziej... sam nie wiem... bardziej smutne, samotne a za razem można aż wyczuć tą wolność i pewnego rodzaju nostalgię ...

Podszedłem do ławeczki a chłopak nie przestając grać, przesunął się lekko zapraszając mnie tym samym żebym usiadł. Zrozumiałem przekaz i natychmiast usiadłem. Ręce same wędrowały mi do klawiszy. Jednak coś jeszcze pamiętałem.

Obaj graliśmy uzupełniające się nawzajem akordy. Co prawda ja czasami się pomyliłem ale jemu kompletnie to nie przeszkadzało, grał tak nieskazitelnie pięknie że czego bym nie zrobił on i tak zamieni to w coś harmonicznego i spójnego. Już zbiżaliśmy się do końca utworu, jednak on nagle przerwał. Popatrzyłem się na niego pytającym spojżeniem, chciałem się dowiedzieć co się stało. On przerwał ciszę panującą między nami.

-Wiesz, dawno nie grałem. Dziękuję.

-Co czemu mi... nie ważne. Powiedz jakim cudem ty TAK PRZEPIĘKNIE grasz?!

-Szczerze to od dziecka, ojciec zapisał mnie na zajęcia a później występowałem na różnych konkursach i grałem na koncertach... niby stary mnie do tego zmuszał ale to chyba jedyna rzecz która mi się spodobała. Moja babcia wspominała że mama kiedyś bardzo dobrze grała więc dlatego się na to godziłem i wsumie samo tak wyszło. A tej piosenki nauczył mnie mój... ehhh ale zacząłem przynudzać, przepraszam ciebie pewnie to nie interesuje...- położył głowę na instrumencie i zaczął powoli wydobywać z fortepianu kolejne dźwięki.

Jedyne co robiłem to analizowałem treść jego wypowiedzi. Czy on wszystko co robił zawsze było tak idealne i podporządkowane? Coś mnie zaintrygowało w tym wszystkim, chcę dowiedzieć się jak najwiecej.

-Nie, chce się dowiedzieć czegoś o tobie. Mów dalej, kto nauczył cię tej piosenki? - byłem strasznie ciekawy bo oprócz tego jak grał ją brat nigdy więcej jej nie słyszałem.

Be Yourself ~BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz