Inna perspektywa

226 23 8
                                    

Moja przeszłość nie jest zbytnio skomplikowana. Do przedszkola nie chodziłem, ponieważ rodzice nie chcieli narażać się na związane z tym kosztami, więc zajmował się mną starszy o 5 lat brat. Chociaż miał własne problemy zawsze stawiał mnie na pierwszym miejscu. Zapatrzony w swój wzór do naśladowania, stwierdziłem że nie potrzebuję nikogo innego, ponieważ po co mi był ktoś oprócz idealnego przyjaciela i za razem brata?

Kilka lat później dotarło do mnie jak bardzo się myliłem, jednak byłem na tyle głupi że nie dopuszczałem do siebie tej myśli.

Gdy poszedłem do szkoły podstawowej, starałem się odizolować od każdego, no chyba że był moim bratem. Na początku każdy był mną zainteresowany ponieważ nikt nigdy się ze mną nie bawił, mimo tego że mieszkałem w tej okolicy od urodzenia.  Gdy ktoś do mnie podchodził ja udawałem że nie słyszę i odwracałem głowę. Niestety nie wiedziałem że sam siebie ranię. Koledzy z klasy już do mnie nie podchodzili, zostałem sam, tak jak chciałem. Brat dalej mną się opiekował i mi pomagał, jednak coraz częściej się uczył lub spotykał ze znajomymi a gdy poszedł do gimnazjum zaczął pomagać w osiedlowym sklepie za kilka groszy by pomóc choć trochę rodzicom. Coraz częściej nie miałem z kim porozmawiać, nie miałem już nikogo kto byłby na moje zawołanie. Przeklinałem życie i ludzi któż odebrali mi mojego najukochańszego brata. Byłem jeszcze bachorem więc myślałem że brat mnie znienawidził. Pogrążony myślami że najbliższa mi osoba mnie olała, przestałem się do niego odzywać i zamknąłem się w sobie. Nie zajęło wiele czasu żeby brat zauważył że coś jest nie tak. Gdy się zapytał o co chodzi, nakrzyczałem na niego i powiedziałem o nim okropne rzeczy... nie chciałem tego... on jednak próbował tylko mnie przekonać że muszę mieć innych przyjaciół oraz że nie chciał mnie zaniedbywać, zaczął mnie przepraszać i mówić że tak będzie dla mnie lepiej. Ja jednak nie dawałem mu dojść do słowa, bezpodstawnie go wyzywałem i skończyłem temat.

Nasza więź została zbudowana wchodząc przez „schody" zaufania a w tamtym momencie zjechała „windą".

On próbował to jeszcze naprawić a ja jak debil cały czas od niego uciekałem. Byłem takim egoistą że nawet raz nie pomyślałem co czuje. Po kilku miesiącach w końcu odpuścił, stracił wszelkie pomysły jak to naprawić, poddał się.

Po raz pierwszy samotność zaczęła mnie boleć. Po raz pierwszy naprawdę nie miałem nikogo.

W drugiej gimnazjum zamieszkałem sam, rodzice już od kilku lat z nami nie mieszkali ponieważ wyjechali za granicę za pracą a brat poszedł na studia na drugi koniec kraju. Nie miałem nic przeciwko bo przecież już razem nie rozmawialiśmy tak jak kiedyś. On się wahał, nie chciał mnie zostawiać, ja jednak powiedziałem mu tylko że mam to gdzieś co będzie robić i że sobie poradzę. Przez wakacje wyjechał a ja zamieszkałem sam. Nie miałem ochoty się z nim nawet żegnać, resztka nadziei na to że będzie tak jak kiedyś pękła na tysiące kawałeczków.

W tym czasie do miasta przeprowadziło się dwóch chłopaków. Jeden doszedł do mojej klasy a drugi do przeciwnej. Byli przyjaciółmi od dzieciństwa i z jakiegoś powodu zainteresowali się mną. Zapraszali mnie do wspólnego zjedzenia drugiego śniadania, siadali koło mnie na przerwie i zagadywali. Minęło trochę czasu a nim się oglądnąłem staliśmy się sobie bardzo bliscy. Pierwszy raz zdobyłem przyjaciół. Uświadomiłem sobie wtedy że byłem idiotą i mój brat miał rację... niestety było już za późno, on studiował bardzo daleko a ja za bardzo bałem się przyznać do winy i bałem się że mi nie wybaczy. Więc ciągnąłem to dalej.

W tym roku pójdę do drugiej liceum.  Został mi do końca tego roku szkolnego tydzień. Jak codzień po szkole, poszedłem do sklepu w którym dorabiamy razem z Mike'm i z Jackobem. Dzisiaj Jack miał coś ważnego do załatwienia więc tylko ja z Mike'm poszliśmy do sklepu. Jak codziennie układaliśmy nową dostawę na półkach i obsługiwaliśmy klientów co jakiś czas. Mieliśmy wyjść wcześniej ale jak to bywa, dostawa która miała przyjść jutro przyszła dzisiaj, więc szef poprosił nas żebyśmy zostali jeszcze chwile i mu z nią pomogli a za to da mam kilka groszy więcej. Skończyliśmy kilka minut przed 24. Byłem padnięty, jedyne o czym marzyłem to prysznic i ciepłe łóżko. Wyszliśmy żegnając się z szefem, po czym zobaczyłem kogoś siedzącego na schodach. Oczywiście mógł być to jakiś żul który nadużył alkoholu i znalazł sobie miejsce do spania, jednak coś mi mówiło że powinienem do niego podejść.

Be Yourself ~BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz