Irlandzki akcent i zakłócenia

20.4K 784 86
                                    




Rozmawialiśmy o książkach, naszych ulubionych daniach i deserach. Podobało mi się, jak słychać było jego akcent, ten włoski baryton i irlandzki akcent.

Potem mówiliśmy jeszcze więcej o naszych rodzinach i w końcu zdobyłam się na odwagę, aby zapytać go o to, co tak naprawdę mój ojciec był mu winien. Przecież, dlaczego by mój ojciec zadzierał z takim niebezpiecznym mężczyzną, skoro wiedział, że i tak nie mógłby spłacić swojego długu?

Twarz Cal'a pociemniała i z siłą przeczesał włosy.

- Nie rozmawiajmy o takich rzeczach.

- Ale--

Uciszył mnie spojrzeniem, na co zdenerwowana przygryzłam wargę. Wtedy Cal zaczął wpatrywać się w nią.

- To jest takie niesprawiedliwe - powiedziałam - powinieneś mówić mi o takich rzeczach, skoro się o mnie starasz.

Znów skupił uwagę na naszej rozmowie i w niedowierzaniu uniósł brew. - Co takiego, Rosalie?

Wzięłam głęboki wdech i powtórzyłam moje pytanie.

Naburmuszył się, ale odpowiedział na pytanie, - gang twojej rodziny potrzebował środków finansowych i tylko ja miałem tyle, ile było im potrzeba. Na nieszczęście dla twojego ojca, nie przemyślał on konsekwencji swojej pochopnej decyzji.

Tym razem to ja się naburmuszyłam. - Oh. To takie niefortunne.

Spuściłam wzrok na moje jedzenie, by po chwili unieść go i wtedy zobaczyłam jego napięty wyraz twarzy.

Skończyliśmy nasz posiłek w ciszy, a on przez cały ten czas mi się przyglądał.



Potem odwiózł mnie w ciszy do domu. Gdy odprowadził mnie do drzwi, podziękowałam mu za ten wypad.

Wyglądał na bardzo zamyślonego. Może nikt przedtem nie odważył się odpyskować? Może nigdy przedtem nikomu tak nie ustąpił?

Pocałował mnie w policzek, a potem w czoło, po czym pojechał po resztę członków jego gangu, aby też mogli wprowadzić się do naszego domu. Gdy odjeżdżał, przyglądałam mu się, a jego wzrok nie opuszczał mojego, dopóki nie znikł z mojego zasięgu.








Moi bracia ciągle pytali mnie, jak spędziłam czas z Callahanem, ale odmówiłam im odpowiedzenia na ich pytania, mówiąc że jestem zmęczona i musiałam odpocząć. Od razu zaprzestali pytać i zawołali Charlotte, aby pomogła mi przygotować się do spania.

Było dopiero popołudnie i nie byłam jakoś bardzo zmęczona, ale potrzebowałam czasu dla siebie, aby móc przemyśleć cały wypad z Calem.

Gdy Charlotte przygotowała łóżko i wyszła z pokoju, moje myśli skupiły się na enigmatycznym Callahanie Romano. On był taki... skomplikowany.

W jednej chwili był słodki jak cukierek i rozmowny, a w następnej zmieniał się w zimnego i humorzastego faceta. Nie mogłam go zrozumieć.

Wtuliłam się bardziej w moją pościel, a w myślach wyobrażałam sobie, że to jego ramiona. Silne i ciepłe. Odkąd moja mama zmarła, nigdy nie czułam się bezpiecznie i przez cały ten czas czułam się samotna.

Teraz jednak miałam przy boku przystojnego mężczyznę, który chciał być ze mną. Podobało mi się także rozmawianie z nim. Wiedziałam jednak, że musiałam mieć się na baczności. Był on niebezpiecznym i bezdusznym mężczyzną. Z temperamentem i władzą.

Wzdrygnęłam się ze strachu, gdy przypomniałam sobie te niezliczone historie na temat jego morderstw.

Cal przy mnie wydawał się być taki miły, ale musiałam mieć się na baczności i musiałam być ostr-----


BUM!


Wyskoczyłam z łóżka, gdy usłyszałam trzask i podniesione głosy.

Nałożyłam kapcie na stopy, po czym przeszłam na palcach przez korytarz i szybkim tempem zeszłam po schodach.

To, co tam zobaczyłam, doprowadziło mnie do przerażającego krzyku.

- COLIN!

Mój ukochany brat był przyciśnięty do ściany, a jakiś nieznajomy mężczyzna bił go. Inni moi bracia także byli przyciśnięci do ścian.

Dziwne, nigdzie nie było Callahana.


Nagle jakieś ramię objęło mnie i pociągnęło za sobą.

- Panowie, odsunąć się! - Rozkazał Cal swoim członkom gangu. Potem kazał im wrócić do swoich pokoi.

Gdy zobaczyłam poobijaną twarz Colina, z moich ust wydobył się szloch. Wysunęłam się z uścisku Cal'a i pobiegłam do niego.

- Colin!

- Uspokój się, Rosie. To tylko siniak. Nic mi nie jest. Nic mi nie jest, skarbie.

Dotknęłam dłońmi jego policzków i objęłam go.

- Co tu się stało? - Wypłakałam.

- Jeden z tych diabłów-Tony- powiedział o tobie okropne rzeczy. Twoi bracia i ja nie mogliśmy tego wytrzymać. Conor uderzył go prosto w jego twarz. Zasłużył na to.

- Ah, chłopcy. Powinniście wiedzieć lepiej! To był pewnie niewinny żart! Nie poświęcajcie swojego zdrowia dla mnie! - Ze łzami w oczach skarciłam Colina.

- Poświęcać? To ty poświęcasz się najbardziej, Rosalie. Pozwalając temu demonowi zbliżać się do ciebie. Powiedz, próbował cię pocałować? Bo jeśli tak---

Colinowi przerwał wyraźny odgłos strzału.

________________________________

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Mafioso - Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz