Prolog

299 11 6
                                    

(perspektywa Marka Kruszela) 

Siedziałem sam na ławce w parku. Był środek zimy, a ja miałem na sobie tylko trampki, dżinsy i jakiś beznadziejny sweter. Umierałem z zimna, było jakoś -15*C.

Zamknąłem oczy. Chyba usnąłem, albo straciłem przytomność? Sam już nie wiem. 

Był środek nocy. Nie jadłem nic już trzy dni.

Tydzień temu wyrzucili mnie z domu. To nie moja wina. Ja nic złego nie zrobiłem. To przez mojego ojca. To on mnie wyrzucił, ale czy ja mogę jeszcze nazywać go moim ojcem po tym jak wywalił mnie za drzwi, na pastwę losu? Chyba nie. 

Jak tak można? Wyrzucić własne dziecko z domu? I to w dodatku bez sensownego powodu. Nienawidzę tego człowieka, dla mnie on nie istnieje.

Ale zacznijmy od początku.

PS. I hate you//KxK *Zawieszone na zawsze*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz