|3|

156 11 0
                                    

(perspektywa Łukasza)

Kolejny dzień w tej samej, okropnej szkole. Czasami po prostu mam dość.

Właśnie spacerowałem sobie po korytarzu, czekając na lekcje i idąc w kierunku mojej klasy. W pewnej chwili zauważyłem znajomego blondyna siedzącego na parapecie, więc postanowiłem że do niego zagadam.

Zgodnie z moim postanowieniem podszedłem do blondyna.

-- Siema młody. -- przywitałem się, na co on trochę się speszył.

--  No hej, -- powiedział ze spuszczoną głową -- sory za tamto. -- dodał ciszej i jeszcze bardziej niepewnie niż wcześniej.

-- Spoko, nie szkodzi.

-- To ty nie przyszedłeś mi nawrzucać? -- zapytał jakby zdziwiony.

-- Oczywiście, że nie. -- odpowiedziałem zaskoczony jego postawą wobec mnie, przecież ja jestem bardzo miłym człowiekiem...

-- Więc o co ci chodzi? -- zapytał dziwnym, może trochę szorstkim głosem, z którego nie umiałem wyróżnić żadnych poszczególnych emocji.

-- Spokojnie, chciałem się tylko poznać. -- odpowiedziałem nieco zbity z tropu.

I w tej akurat chwili zadzwonił dzwonek kończący przerwę.

-- Chyba musimy iść na lekcje. -- powiedziałem trochę smutno.

-- Albo...

-- Albo co..?

-- Może by tak.., no nie wiem.., uciec sobie stąd?

-- Jesteś pewny, że chcesz uciekać?

-- Tak.

-- No to chodź za mną, znam takie drogi których nikt nie zna.

Ruszyliśmy więc przez korytarz, który był jeszcze pełen ludzi, szliśmy w stronę kantorka woźnego.

Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia.

-- Po co tu przyszliśmy? -- zapytał młodszy -- Tutaj jest ciemno i nie ma żadnego wyjścia.

-- Właśnie, wszyscy myślą, że go nie ma, a jest.

-- Niby gdzie?

-- Widzisz tą ścianę?

-- No widzę, a co? Ściana jak ściana.

-- Właśnie o to chodzi, że nie.

W tej chwili podszedłem do tej "zwykłej" ściany, wyciągnąłem dwa "losowo" wbite gwoździe i delikatnie popchnąłem ścianę, a ona zgodnie z moimi oczekiwaniami się przewróciła, a konkretniej to jedna deska, która była specjalnie wycięta.

-- Omg, normalnie Narnia. -- powiedział niby dla śmiechu, ale z takim wyrazem twarzy jakby mówił na poważnie.

-- Dobra.., to idziesz, czy tu zostajesz? -- zapytałem go po chwili bezsensownego wpatrywania się w ścianę.

-- No przecież, że ide..! -- krzyknął szeptem.

Wyleźliśmy przez ten otwór w elewacji i szybkim krokiem, ale jeszcze nie biegiem udaliśmy się do mojej kamienicy.

-- Tyy, a gdzie my w ogóle jesteśmy? -- zapytał blondyn.

-- W moim bloku... -- odpowiedziałem -- może wejdziemy do mojego mieszkania?

-- No to prowadź. -- rozkazał młodszy -- A tak w ogóle too.., jak ty masz na imię?

-- Łukasz jestem, Łukasz Wawrzyniak. A ty?

-- Kruszel, Marek Kruszel.

Dalej już żaden z nas się nie odzywał

-----------------------------------------------------------------
Wróciłam
Ale zostawiam was narazie z tym rozdziałem i nie wiem kiedy wrócę
:(((
<3


PS. I hate you//KxK *Zawieszone na zawsze*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz