«1»

227 9 12
                                    

(perspektywa Marka Kruszela)

-- Siema, jestem Marek. -- przywitałem się z jakimiś nieznajomymi chłopakami z mojej nowej szkoły. 

Chodziłem obecnie do piątej klasy podstawówki. Tamci chłopcy uczęszczali wtedy chyba do pierwszej klasy gimnazjum. Z tego powodu uważali, że są lepsi i mogą robić co im się żywnie podoba.

-- No siema, pedale. -- zaczęli się ze mnie śmiać.

W tym momencie uśmiech zniknął z mojej twarzy. Spuściłem głowę i odszedłem bez słowa. Jak tak można? Jakie oni mają podstawy do tego, żeby mnie przezywać. To nie jest zachowanie godne wychowanych ludzi.  

Od zawsze byłem osobą, która nie zwracała się do nikogo niegrzecznie, niekulturalnie, czy nie uprzejmie. Uważam, że nie powinno się oceniać ludzi po wyglądzie, a poza tym czy to, że jestem schludny i zadbany to powód do obrażania mnie? Mi się wydaje, że nie. Lepiej przecież być miłym, a odzywać niegrzecznie tylko w wyjątkowych, wymagających tego sytuacjach. 

Szedłem dość szybkim krokiem przez długi korytarz, nie patrząc przed siebie. Nagle w coś, a konkretniej to w kogoś uderzyłem. Uniosłem trochę głowę, ale  jedyne co zobaczyłem to szary materiał czyjejś bluzki. Spojrzałem w górę i zobaczyłem bladą twarz z pięknymi, błękitnymi oczami, wiśniowymi ustami, oraz idealnie ułożonymi, zadbanymi, brunatnymi włosami. 

Stanąłem w miejscu i patrzyłem się na bruneta jak debil.

-- Młody, patrz jak łazisz. -- nie odpowiedziałem.

Bez przerwy tkwiłem w tej samej pozycji. Chłopak złapał mnie za ramię i lekko mną potrząsnął.

-- Ej, żyjesz?

W tej chwili poczułem jak moja twarz zalewa się rumieńcem. Od razu z powrotem spuściłem głowę i ruszyłem dalej przed siebie.

I w taki oto właśnie sposób "poznałem" Łukasza Wawrzyniaka.

PS. I hate you//KxK *Zawieszone na zawsze*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz