Wrzosowa Gwiazda przykucnęła, napinając mięśnie tylnych łap i ogona. Trzymała się w wyćwiczonej pozycji łowieckiej, nawet nie myśląc o ruchach. Wszystko robiła automatycznie i bez zawahania. W pewnym momencie wiewiórka, którą obserwowała, przeszła kilka kroków w bok, zupełnie ignorując jasną kotkę. Ta uśmiechnęła się przebiegle i skoczyła, roztrącając na bok wysokie trawy. Wylądowała tuż obok stworzonka i zacisnęła zęby na jego karku, miażdżąc małemu zwierzęciu kark.
Zadowolona zerknęła w górę, na słońce i z wdzięcznością przymknęła oczy. Ich przodkowie wspaniale dbali o Klan Świtu i pilnowali, aby na ich terytorium było wystarczająco dużo zwierzyny.
Wrzosowa Gwiazda ruszyła truchtem w kierunku rzeki, nad którą leżała już upolowana przez nią mysz. Odłożyła wiewiórkę i rozejrzała się, węsząc. Nie wyczuła świeżych zapachów zwierzyny, więc chwyciła pożywienie i skierowała się do Upadłego Drzewa. Wskoczyła na pień, lekkim krokiem przebiegła po nim i potruchtała do obozu.
Od kiedy usunęła nakaz o tym, że jakiś kot ciągle musi siedzieć przy Upadłym Drzewie i go pilnować, miała wrażenie, że atmosfera w klanie stała się dużo mniej napięta. Koty nie martwiły się tym, że ktoś je zaatakuje, jak wtedy, kiedy Lawendowa Gwiazda ciągle zmuszała je do pilnowania terytorium. Teraz, gdy Wrzosowa Gwiazda ustanowiła mniej patroli i pozwoliła wojownikom na swobodniejsze zachowanie, wszystkie wyglądały jak nowo narodzone.
Po części było to też dziełem kociaków. Agreścik, Paprotka i Dąb były czymś niesamowitym dla klanu – pierwsze maluchy od bardzo dawna, bo prawie dziesięciu pełni! Dodatkowo pierwsze nowe koty po śmierci Lawendowej Gwiazdy. Mimo, że nikt nie przepadał za dawną przywódczynią, to żaden z wojowników nie życzył jej źle. Teraz, kiedy młodziaki przyszły na świat, wszyscy poczuli nowy przypływ energii – nowe życie oznaczało odrodzenie.
Wrzosowa Gwiazda uśmiechnęła się przyjaźnie do dwójki młodych wojowników, wygrzewających się w słońcu. Konwaliowy Liść i Jabłkowy Kwiat leżeli obok siebie, korzystając z ciepła kończącej się pory Bystrej Rzeki. Przywódczyni podeszła do nich i nosem trąciła białą kotkę . Ta drgnęła zdumiona, otworzyła oczy i zamrugała. Widząc, kto do niej podszedł, z szacunkiem pochyliła łeb i wstała.
- Dzień dobry, Wrzosowa Gwiazdo – miauknęła, uśmiechając się. Jej brat ziewnął szeroko i również uchylił powieki. Zauważywszy przywódczynię gwałtownie poderwał się na łapę i skinął głową.
- Konwaliowy Liściu, Jabłkowy Kwiecie, jak minęła wam pierwsza noc w legowisku wojowników? – spytała, nie zwracając uwagi na zakłopotanie kocura. Jego siostra uśmiechnęła się i odparła:
- Bardzo dobrze. Jest dużo wygodniej, niż w legowisku trenujących – stwierdziła, przechylając łeb. – Mamy iść na patrol? – spytała po chwili, siadając. Przywódczyni skinęła głową.
- Tak. To będzie wasze pierwsze zadanie jako wojowników. Ale uważajcie, bo nie będzie to proste. Po pierwsze – pójdziecie oddzielnie.
Słysząc to rodzeństwo nadstawiło uszu. Jabłkowy Kwiat zmrużył oczy, ale nie zdążył niczego powiedzieć. Wrzosowa Gwiazda kontynuowała:
- Weźmiecie ze sobą po jednym wojowniku, ale on będzie tylko was nadzorował. Wy macie za zadanie zbadać granicę. Konwaliowy Liściu, ty zaczniesz od strony Klanu Ostrza, a ty, Jabłkowy Kwiecie najpierw zbadasz teren przy Klanie Chłodu. Musicie zbadać całą granicę, przy okazji możecie zapolować. Kiedy się spotkacie, możecie wrócić do obozu. Czekam na raport – mruknęła, lekko kiwając ogonem. Wojownicy spojrzeli po sobie i po chwili pokiwali łbami.
- Mamy wyjść od razu? – spytał jasnobrązowy kocur.
- Jeśli jesteście gotowi, to tak. Znajdźcie wojowników, którzy z wami pójdą i bądźcie ostrożni! – miauknęła, po czym odwróciła się i ruszyła w kierunku żłobka, do brata i jego partnerki.
Bezowe Serce spała, a trzy małe kulki były wtulone w jej brzuch. Klonowe Futro właśnie mył się tuż obok, a kiedy zauważył siostrę, uśmiechnął się szeroko.
- Wrzosowa Gwiazdo! Chodź, tylko cicho – szepnął. – Bezowe Serce strasznie długo walczyła z nimi, zanim w końcu zasnęły.
Przywódczyni podeszła do kocura i przywitała się z nim mruczeniem. Zerknęła na trójkę maluchów. Ciągle nie mogła uwierzyć, że mimo, iż pochodziły od tych samych rodziców, to nie były do siebie podobne. W jej rodzinie Klonowe Futro i Modrzewiowe Serce wyglądali identycznie.
Agrest był najjaśniejszy – miał białą, wręcz śnieżną sierść. Nie przypominał nikogo z bliższej rodziny – jego mama miała jasnoszare futro, a ojciec brązowe. Kociak wyglądał jak Konwaliowy Liść, albo Lawendowa Gwiazda, ale nie był spokrewniony z żadną z tej dwójki. Maluchy miały niecałe pół pełni, więc jeszcze nie dało się określić ich charakteru, ale Agreścik już wykazywał się największą odwagą. Zapuszczał się w najdalsze zakątki żłobka i najmniej chciał wracać do mamy. Przyszedł na świat jako pierwszy, co było wyraźnie widać, szczególnie kiedy kociaki leżały obok siebie. Bez wątpienia był najmocniej zbudowany.
Kolejną w kolejności narodzin była Paprotka – jasnobrązowa kotka, która wyglądała jak kopia ojca, z tym, że była drobniej zbudowana od Agrestu, więc w przyszłości na pewno będzie od niego mniejsza. Wrzosowa Gwiazda zakładała, że będzie dokładnie taka, jak Modrzewiowe Serce. Nie wiedziała, czy powinna się z tego powodu cieszyć, czy nie, ale na razie o tym nie myślała. Każda myśl o siostrze ją bolała, więc starała się odepchnąć wspomnienia jak najdalej. Paprotka była wyraźnie najbardziej chętnym do psot kociakiem w żłobku. Odwagą dorównywała starszemu bratu, ale nawet Agrest nie rozrabiał tyle, co ona.
Ostatni z maluchów miał na imię Dębik. Dąb był ciemnobrązowym kocurkiem o bardzo lekkiej budowie. Urodził się sporo po dwójce starszego rodzeństwa – Jodłowe Skrzydło opowiadał, że zaraz po przyjściu na świat był okropnie wręcz drobny – jakby wciąż nie zdążył się odpowiednio rozwinąć. Teraz ciągle wyglądał jak kociak z innego miotu, ale leżał tak blisko Bezowego Serca, że nie było wątpliwości, że to jego matka. Bał się od niej odsuwać i kiedy jego rodzeństwo ruszało na patrolowanie żłobka, on wciskał się głębiej w futro kotki. Wyróżniał się też kolorem sierści – w przeciwieństwie do brata i siostry miał ciemne ubarwienie. Przypominał... właściwie nikogo z klanu. Wrzosowa Gwiazda, patrząc na niego widziała bardziej kota z Klanu Mroku. Przypominał je i pod względem futra i budowy.
Klonowe Futro pochylił się nad kociakami.
- To najwspanialsze maluchy na świecie – wymruczał.
Wrzosowa Gwiazda nie mogła się z nim nie zgodzić. Jego dzieci wyglądały niezwykle uroczo i sprawiały, że nawet na jej pysku pojawiał się uśmiech.
Jak podobają Wam się maluchy Klonowego Futra? Które według Was będzie najlepszym wojownikiem?
CZYTASZ
Wojownicy. Burzliwe Niebo
AdventurePrzepiękna okładka autorstwa @ritenby, bardzo dziękuję ❤! Książka na podstawie ,,Wojowników" autorstwa grupy Erin Hunter. Cztery klany żyją pomiędzy sobą w pokoju. Klan Mroku zamieszkuje tereny górskie, Klan Chłodu bagna, Klan Ostrza płaskowyże, a K...