22.04.2043R.

9 0 0
                                    

Miałem wtedy czternaście lat i, jak co dzień, przejmowałem się sytuacją panującą w mojej rodzinie.

Rodzice wciąż się ze sobą kłócili, gdyż Ewelina Nixon, moja mama, nie potrafiła pogodzić się z tym, że Igor dzień w dzień zajmował się jedynie swoim zniszczonym laserem i przestał zwracać na nas jakąkolwiek uwagę.

Od dawna uważałem swojego tatę za psychopatę, nie tylko z powodu lasera. Niepokoił mnie na przykład fakt, że trzymał on w jednym z pokoi w naszym mieszkaniu młode aligatory, które pływały sobie w basenie i niekiedy wychodziły na podłogę.

Jak sam nam kiedyś przyznał, często karmił je ludzkim mięsem.

Nie chciałem nawet wiedzieć, skąd on je brał.

Ostatnio jednak nawet nimi przestał się interesować. Kazał swoim strażnikom je dokarmiać. Do ludzi w ciemnoszarych strojach i pistoletach u boku zdążyłem się przyzwyczaić.

Do nowych zwierzątek Igora już nie.

Jednak, jak już wspominałem, nimi też przestał zawracać sobie głowę. Każdego dnia zamykał się w swoim gabinecie i wychodził z niego tylko na obiad, starając się przy tym ignorować zdenerwowanie jego żony.

Wszystko to było za sprawą pewnego agenta, który wkradł się do naszego mieszkania, kiedy mnie nie było i zniszczył laser.

Igor często nam o tym przypominał podczas wspólnych kłótni rodziców. Ja sam przez ten czas milczałem zmieszany, a potem, gdy wracałem do pokoju, ledwo powstrzymywałem się od płaczu. Kiedy byłem nieco młodszy, zazwyczaj szedł za mną jeden ze strażników mojego ojca i próbował spokojnie wyjaśnić mi, dlaczego było tak, a nie inaczej. Ja sam jednak zamiast go słuchać, wtulałem się w niego i wypłakiwałem mu się na jego dziwny strój.

Od jakiegoś czasu starałem się to jednak znosić. Powiedziałem strażnikowi, aby się mną nie przejmował, a czas po awanturze spędzałem przy wstępnym projektowaniu nowych maszyn, które być może nigdy nie zaistnieją.

Pomagało mi w tym kilka dużych monitorów przytwierdzonych do jasnej ściany i całkiem porządny komputer.

Nie raz próbowałem zbudować prototyp jednego z moich projektów, jednak często nic z tego nie wychodziło. Mimo to nie poddawałem się, przez co z czasem na świat przyszły pierwsze efekty mojej ciężkiej pracy.

Starałem się moją pasję podzielić tak bardzo, aby znaleźć choć trochę czasu na naukę. Niestety szło mi to coraz trudniej. Nie potrafiłem pogodzić ze sobą dwóch zajęć, w tym jednego, które mnie nie interesowało.

Myślałem o tym między innymi wtedy, gdy na pieszo wracałem ze szkoły tamtego dnia, starając się nie przypominać sobie, że w czasach, gdy chodziłem do szkoły podstawowej, rodzicom zdarzało się o mnie zapomnieć, gdyż zajęci byli tylko sobą i swoimi problemami.

Kiedy tylko dotarłem do naszego domu znajdującego się nieco na uboczu, obok jeziora, zdałem sobie sprawę, że byłem przygnębiony. Nie chciałem wejść do środka i od nowa wysłuchiwać kolejnych kłótni rodziców.

Na samą myśl o tym spojrzałem na moje ręce pełne blizn ułożonych równo obok siebie.

Nie mogłem uwierzyć, że ci nie zwrócili uwagi na to, że mnie zniszczyli.

Mimo że udawałem przy wszystkich, że wszystko było dobrze, czułem się okropnie. Każdy najmniejszy problem stawał się dla mnie coraz bardziej przytłaczający. Bolało mnie też to, że nikt nawet nie próbował mi z tym pomóc, a z drugiej strony trochę wstydziłem się prosić strażników o pomoc.

Wreszcie westchnąłem z lekkim trudem i podszedłem do drzwi, obok których stał kolejny strażnik, który uśmiechnął się do mnie lekko. Bez problemu dostrzegłem, że przebijało się przez niego szczere współczucie.

Moje nieboWhere stories live. Discover now