26.04.2043R.

1 1 0
                                    

Ocknąłem się wczesnym rankiem z obawą, że obudzi mnie jeden z oprawców. Kiedy jednak po otwarciu oczu zastałem pusty pokój, odetchnąłem z lekką ulgą.

Potem zaś usiadłem i wyciągnąłem nogi, czując ból na całym torsie, na co na szczęście zdążyłem się przygotować.

Jednak nie przygotowałem się na to, że z tego samego powodu zrobi mi się wyjątkowo przykro. Przecież przez ten czas musiałem patrzeć w oczy swojej własnej mamie, która nie mogła panować nad swoim ciałem.

Czemu to nas musiało spotkać? spytałem się w myślach, wpatrując się swoim średnio widzącym wzrokiem na szafę stojącą przy drzwiach. Nie byłem w stanie nawet uzmysłowić sobie, że to, czego dzień wcześniej byłem świadkiem, stało się naprawdę.

Gdyby nie to, że towarzyszył mi ból, a wcześniej czułem na swoim udzie dotyk mojej mamy, który gotowy był zmienić swoje miejsce, uznałbym to za jeden z wielu moich koszmarów tuż obok snów, kiedy moi rodzice oddawali mnie do domu dziecka.

Kiedy poczułem, jak rozpacz powoli bierze nade mną górę, wziąłem kilka głębszych oddechów, po czym postanowiłem sprawdzić, jak czuła się Ewelina.

Dlatego z lekkim ociąganiem założyłem buty, potem okulary, następnie wyszedłem z pokoju i poszedłem do drugiego, aby przed drzwiami się zawahać. Zacząłem się zastanawiać, co ja zrobię, jeśli zastanę Ewelinę wciąż opętaną. Czy wtedy zdolny byłbym podjąć kolejne ryzyko? Nie mogłem tego zrobić, gdyż w ten sam sposób straciłbym swoją mamę.

Albo ja, albo ona.

I tym razem wziąłem głęboki wdech, po czym otworzyłem powoli drzwi. Ewelina wciąż leżała tam, gdzie ją zostawiłem.

Wtedy zacząłem mieć kolejne wątpliwości. Czemu nie zadzwoniłem po karetkę, kiedy ta straciła przytomność? Czemu nie poprosiłem nikogo o pomoc?

Najgorsze jednak było to, że zacząłem się obawiać, że moja mama umarła. Dlatego też podbiegłem do niej przestraszony i uklęknąłem tuż obok, aby zacząć rozpaczliwie potrząsać jej ramieniem.

- Mamo, proszę... Obudź się – prosiłem przy tym przez łzy do momentu, gdy ta nie wydała z siebie dziwnego pomruku.

Prawie od razu ją puściłem, aby mogła z trudem odwrócić się na plecy.

Wtedy dostrzegłem, że i ona miała łzy w oczach.

- Filip? – spytała cicho, kiedy ponownie się nad nią nachyliłem.

- Tak, to ja, mamo – zająknąłem się ze wzruszeniem. – Jak się cieszę, że nic ci nie jest.

- Dlaczego miałoby mi coś być? Przecież... Poczekaj.

Po tych słowach mama położyła jedną dłoń na głowie.

– Czy to nie był sen?

- Jaki sen?

- Że inni ludzie skrzywdzili cię moimi rękoma. W tym była osoba, której do niedawna tak bardzo ufałam.

- Przykro mi...

Ewelina po mojej odpowiedzi z lekkim trudem zdołała usiąść, po czym bez zastanowienia przytuliła mnie do siebie.

- Nie – zaprzeczyła, kiedy sam objąłem ją delikatnie w pasie. – To mi powinno być przykro. To ja pozwoliłam na to wszystko tym ludziom... Kosmitom. Gdybym nie zaufała Kyleowi, być może wszystko potoczyłoby się inaczej. Lepiej.

- Obawiam się, że wcale by tak nie było.

Po tych słowach odsunąłem się od mamy i spojrzałem jej prosto w oczy.

Moje nieboWhere stories live. Discover now