Rozdział VI

466 3 2
                                    

Witajcie! Wybaczcie mi te drobne spóźnienie. Kolejny rozdział pojawi się końcem tygodnia.

Od dobrych kilku minut stoję przed tym cholernym kantorkiem, jakbym czekał aż te drzwi same się otworzą. Nie dość, że poniedziałek to dodatkowo stresuję się bardziej przez dołączenie do drużyny. W gruncie rzeczy to jeszcze nie dołączyłem. Przynajmniej oficjalnie. Siatkówka to moja ogromna pasja i niezwykle mi jej brakowało od czasu mojej kontuzji. Chciałbym żeby ta decyzja była tylko i wyłącznie moja. Maks! Ogarnij się! Jakbym tylko gdzieś znalazł Wiktora to pewnie sam by zaproponował, że pójdzie ze mną, ale od początku lekcji nie mogę go znaleźć. Nagle jak na zawołanie z kantorka wyszedł trener razem z brunetem.

- O, cześć Maks. Potrzebujesz czegoś? - zapytał się trener z szerokim uśmiechem.

Trener drużyny siatkówki pan Marcin jest również wuefistą i to dość przystojnym. Połowa dziewczyn w szkole, która nie podkochuje się w Wiktorze czy kapitanie drużyny piłkarskiej, wzdycha do niego po kryjomu.

- Tak, czy propozycja dołączenia do drużyny jest jeszcze aktualna?

- Jasne! Chodź za mną, dam ci wszystkie potrzebne papiery. Jeśli będziesz chciał to już dzisiaj możesz przyjść na trening.

- Z pewnością przyjdę – odpowiedziałem, uśmiechając się szeroko.

- Wiktor zajmij się tym, o czym ci mówiłem, a ty Maks chodź ze mną do pokoju nauczycielskiego.

Brunet odchodząc rzucił mi jeden ze swoich ciepłych uśmiechów i ruszył korytarzem. Nie wiem co ona w sobie ma, ale nikt jeszcze tak na mnie nie działał jak on. Poszedłem za trenerem i w pewnym momencie, obróciłem głowę do tyłu, patrząc w stronę Wiktora. Zaśmiałem się lekko pod nosem i po chwili skupiłem się na podążaniu za panem Marcinem. Czeka mnie z pewnością niesamowity drugi tydzień.

**

Kiedy już wyszedłem z pokoju, mając nadzieję na jeszcze chwilkę przerwy i pogadanie z przyjaciółmi, ruszyłem pod klasę biologiczną, jednak drogę zagrodził mi jakiś osobnik. Już miałem coś powiedzieć dopóki nie zauważyłem kto stoi przede mną. Był to Maciek z dość zdenerwowanym wyrazem twarzy.

- Nie uważasz, że wtrącanie się w sprawy kogoś, kogo dopiero zaczyna się lepiej poznawać, nie jest najlepszym pomysłem? - powiedział pretensjonalnym tonem.

- Wybacz, ale nie za bardzo rozumiem o co ci chodzi – odpowiedziałem, udając zdezorientowanego jednak dokładnie wiedziałem dlaczego jest zły.

- Nie wiesz? Myślałem, że jesteś trochę bardziej... - nie dokończył, ponieważ Wiktor ścisnął jego ramię.

- To moja sprawa co i komu będę mówił, więc zachowaj komentarze i wyrzuty dla siebie – powiedział i puścił jego ramię.

Maciek tylko rzucił mi groźne spojrzenie i odszedł.

- Dzię... - w tym momencie zadzwonił dzwonek, obwieszczając koniec przerwy.

- Nie ma za co – machnął ręką i ruszył do swojej klasy.

Poczułem, że muszę z nim to wszystko teraz wyjaśnić. Nawet jeśli on już wie o prośbie Agaty. Ledwo zaczęliśmy się zaprzyjaźniać. Musimy pogadać. Teraz. Podszedłem do niego i złapałem go za przedramię.

- Co powiesz na krótką pogawędkę? - zapytałem, patrząc z determinacją w jego oczy.

- Nie musisz mi niczego wyjaśniać Maks.

Puściłem jego rękę i spuściłem wzrok. Staliśmy tak chwilę, korytarz powoli pustoszał. Wziąłem głęboki oddech. Wiktor poklepał mnie po ramieniu i szeroko się do mnie uśmiechnął.

Nowy rokWhere stories live. Discover now