Rozdział I

691 14 12
                                    


Gdy Niemcy upewnił się trzy razy, że łóżko jest idealnie posłane, opuścił swój pokój i poszedł prosto do kuchni.
Był rok 1912, a nastroje społeczne były coraz bardziej napięte. Wojna wisiała w powietrzu, w dodatku na taką skalę, jakiej wcześniej nie znał świat. Państwa wiązały ze sobą sojusze, nie zawsze takie, jakie chciały. Ludwig, mimo szczerej chęci rozwiązania swojego sojuszu z Austro-Węgrami, musiał przy nim wytrwać. Gdyby tylko mógł stać po tej samej stronie co Imperium Rosyjskie...
Blondyn wszedł do kuchni i wymusił uśmiech.
– Dzień dobry.
– Dzień dobry – odpowiedziało mu kilka głosów.
Niemcy zajął miejsce między Rosją a Litwą.
– Jak się spało? – zapytała grzecznie Anya.
– W porządku – odpowiedział Ludwig. Jego wzrok automatycznie powędrował na siedzącą naprzeciw Białoruś. Natalia starała się unikać kontaktu wzrokowego z każdym, kto nie był Rosją bądź Ukrainą.
– Polsko, podasz mi sól? – zapytał z uśmiechem Estonia.
Feliks wręczył Edwardowi przyprawę.
– Dziękuję – powiedział Estonia i posolił sobie jajecznicę, po czym podał sól Łotwie.
– Jakie plany na dziś? – zagadała Ludwiga Ukraina.
– Idę do Królewca – odparł Niemcy.
– Chcesz, by pójść z tobą?
– Katiu, pytasz go o to od jakiś dwudziestu pięciu lat – przypomniała Anya. – I za każdym razem odpowiada, że nie.
– Może zmienił zdanie.
– Pójdę sam.
– W porządku – odpowiedziała Yekaterina, dolewając sobie soku.
– To już tyle lat nie ma Krzyżaka? – zdziwił się Polska.
Rosja kopnęła go pod stołem, sugerując, by siedział cicho.
– Tak – odpowiedział głucho Ludwig, spuszczając wzrok przygnębiony. Dwie i pół dekady, odkąd jest na tym świecie zupełnie sam mimo tego, że mieszka w domu pełnym ludzi.
– Czuwa nad tobą z góry. – Anya uśmiechnęła się pocieszająco do młodzieńca.
– Wolałbym, żeby tu był.
– Każdy z nas by tego chciał.
– Nie każdy.
– Polsko!
– Żarcik~. Też mi go brakuje...
Przy stole zapanowała grobowa cisza.
– Powinienem zacząć się zbierać – odezwał się w końcu Niemcy. – Dziękuję. – Blondyn wstał od stołu i odstawił naczynia na blat, po czym ruszył do łazienki.
– Serce pęka – westchnęła Ukraina, podpierając policzek z ponurą miną.
Reszta w milczeniu pokiwała głowami.

Po jakimś czasie Niemcy błąkał się już po ulicach Królewca. Słońce świeciło przyjemnie i nie było zbyt gorąco.
Ludwig poszedł prosto w stronę zamku krzyżackiego. Już po chwili znajdował się przy murach tej ogromnej budowli. Przejechał dłonią po cegłach, czując, jak ból rozrywa mu serce. Chwilę później po jego policzku spłynęła łza. Mężczyzna przytulił się do muru, jakby oczekiwał, że ten zwróci mu brata.
W końcu blondyn usiadł w cieniu, dalej opierając się o mur. Obserwował, jak Prusacy spacerowali po ulicach. W oddali jakiś młody mężczyzna nosił na ramionach małego chłopca. Po policzkach Ludwiga popłynęły kolejne łzy, które przysłoniły mu także widok, czyniąc obraz rozmazanym.
Niemcy zamknął oczy, marząc o tym, by po prostu rozpłynąć się w powietrzu. Nie pamiętał z dzieciństwa tyle, ile chciałby pamiętać. Wiedział jedynie, że Gilbert, mimo wielu obowiązków, zawsze znajdował dla niego czas i był gotów uchylić mu nieba. Choć nie pamiętał wszystkiego, pamiętał, że brat bardzo go kochał, a on kochał jego.
Gdy Ludwig uznał, że wystarczy mu już siedzenia na glebie, ruszył w dalszą drogę. Przemierzał ulice królewskiego miasta, dopóki nie zdecydował się wrócić do Sankt Petersburga.

Niemcy wkroczył do domu Rosji, słysząc kobiecy śmiech. Zdjął buty i wszedł do salonu, z którego dobiegał dźwięk rozmów. Gdy mężczyzna znalazł się w pomieszczeniu, ujrzał Austrię i Węgry. Roderich trzymał w dłoni filiżankę kawy, zaś Elizaveta popijała herbatę.
– Ludwiś! – Węgry rozpromieniła się na widok Niemiec. – Chodź, usiądź z nami.
Ludwig zajął miejsce obok szatynki, uśmiechając się nieśmiało.
– Co u ciebie? – dopytywała Węgry, uśmiechając się sympatycznie.
– Nic – odparł Niemcy. – A u was?
– Podobnie. Możemy porozmawiać na osobności?
– Tak. – Blondyn podniósł się z miejsca i dłonią wskazał kobiecie drzwi od swojego pokoju.
– Napijesz się czegoś, Niemcy? – zapytała grzecznie Rosja.
– Nie, dziękuję – odpowiedział Ludwig i pospieszył otworzyć Elizavecie drzwi.
Niemcy nacisnął klamkę i popchnął drzwi. Ku swojemu zdziwieniu, ujrzał Białoruś siedzącą na jego łóżku. Dziewczyna trzymała w dłoniach pluszowego misia, którego Ludwig dostał od Gilberta. Na widok Niemiec i Węgier ogromnie się speszyła. Natychmiast wstała z łóżka, odkładając misia, po czym bez słowa wyszła z pokoju w ekspresowym tempie.
Ludwig zmarszczył brwi zdziwiony, po czym przepuścił Elizavetę w drzwiach. Następnie sam wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
– Rozgość się – wymamrotał Niemcy, biorąc w dłonie misia przed chwilą trzymanego przez Białoruś. Przytulił go do siebie z uczuciem i zamknął oczy. Na krótki moment przeniósł się myślami do jeszcze szczęśliwego dzieciństwa. Głos Węgier sprowadził go z powrotem do 1912 roku.
– Możemy porozmawiać? – zapytała ostrożnie kobieta.
– Oczywiście. – Ludwig odłożył pluszaka na miejsce i usiadł obok dawnej miłości swojego brata.
– Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz – powiedziała Elizaveta, kładąc dłoń na dłoni Niemiec.
– „Jakoś" to właściwe słowo.
– Mam nową strategię wojskową na wypadek konfliktu zbrojnego – wyszeptała Węgry, wyjmując z torebki jakieś dokumenty. – Wstąpiłam też do twojego szefostwa po nowe papiery do uzupełnienia.
– Dzięki.
– Żałuję, że nie mogłam wziąć cię do siebie przed laty – westchnęła Elizaveta. – Austria się nie zgodził, a i Gilbert mówił, że gdyby mu się coś stało, to żeby tylko Austria się tobą nie opiekował.
– Wiem. – Ludwig pokiwał głową. – Gil chciał, by to Rosja się mną zajęła. Przyjaźnili się.
– To prawda. Natalią też to ogromnie wstrząsnęło, czyż nie?
– Jest inna od śmierci Gilberta. Unika wszystkich poza siostrami, ukrywa się w swoim pokoju, zamknęła się na wszystkich, prawie się nie odzywa... Zaczynam się zastanawiać, czy nie byli przypadkiem razem.
– Nie byli – odparła Węgry. – Ale byli ze sobą bardzo blisko. Prawie jak brat i siostra, nawet wyglądali podobnie...
– Boję się, że gdyby nie te fotografie i portrety, zapomniałbym, jak wyglądał mój brat. – Niemcy miał łzy w oczach.
– Jestem pewna, że byś nie zapomniał.
Blondyn pokiwał głową. Po chwili kolejne łzy zaczęły skapywać z jego twarzy.
– Obiecywał, że zawsze do mnie wróci... – wydusił przez ściśnięte z żalu gardło. – Ale z tamtej wojny nigdy nie wrócił...
Elizaveta przytuliła do siebie Ludwiga. Poczuła łzy zbierające jej się w kącikach oczu.
– Wiesz, że chciałby... Wyznał mi kiedyś, że odkąd ma ciebie, to wojny nie kręcą go aż tak jak dawniej, bo wie, że musi na siebie uważać, by do ciebie wrócić.
Niemcy pokiwał głową, łkając.
– Tak strasznie za nim tęsknię, Elu... – szlochał. – Tęsknię za moim braciszkiem...
– Też za nim tęsknię – wydusiła Węgry i nie wytrzymała. Wybuchła płaczem tak jak Ludwig. – Gdybym mogła cofnąć czas... Gdybym mogła mu powiedzieć, ile dla mnie znaczy... Gdybym mogła wszystko ułożyć inaczej...
Oboje płakali przez dobrych kilka minut. Potem jakoś udało im się opanować własne uczucia. Elizaveta wyjęła z torebki kosmetyki i lusterko. Poprawiła lekko makijaż, by nieco zamaskować opuchnięte od płaczu oczy. Niemcy wytarł raz jeszcze twarz, po czym wstał, żeby odprowadzić Węgry do drzwi.
Oboje opuścili pokój, jednocześnie sugerując Roderichowi, że to już koniec wizyty. Brunet wstał z kanapy i podziękował za kawę.
– Trzymaj się, kuzynie. – Austria poklepał Ludwiga po ramieniu, po czym niechętnie sięgnął po portfel i wydobył z niego 50 koron austro-węgierskich. Wręczył banknot blondynowi. – Weź, kup sobie coś.
– Dziękuję – wymamrotał Niemcy z grzeczności, choć pieniądze nie były mu do niczego potrzebne.
– Polsko, idziesz? – chciała wiedzieć Elizaveta.
– Idę, idę, dajcie mi dwie minuty na spakowanie się!
– Możesz iść z nami, jeśli chcesz – poinformowała Ludwiga Węgry z uśmiechem. Austria pokiwał głową, wyrażając tym samym na to zgodę.
– Nie, dziękuję. Polska za mną nie przepada – westchnął Niemcy.
– Chodzi o Saksonię? – spytała szatynka.
– Tak... Ma żal o to, że żebym powstał, ona musiała zniknąć. I ogólnie ma niechęć do tego, co niemieckie.
– Polsko, rusz rzyć! – zdenerwował się Roderich, zerkając na zegarek. – Nie mamy całego dnia!
– Idę! – Feliks pojawił się przy całej trójce, taszcząc wielką torbę wyładowaną po brzegi flaszkami wódki.
– Tak wygląda twoje pakowanie się? – Austria uniósł brew.
– To po to, żebym się nie odwodnił u was. Te wasze alkohole to jest jakiś nieśmieszny żart, więc biorę prawdziwe procenty ze sobą.
Roderich pokręcił głową z politowaniem.
Chwilę później Austria, Węgry i Polska pożegnali się z personifikacjami Imperium Rosyjskiego, po czym opuścili dom. Niemcy zamknął za nimi drzwi.
– Polska sobie poszedł i od razu ciszej, co? – rzuciła Rosja ze śmiechem.
– Tak, to prawda – wymamrotał Ludwig, zmierzając w stronę swojego pokoju.
– Obiad będzie za-
– Nie jestem głodny – przerwał kobiecie Niemcy, po czym zamknął się w sypialni.
Anya rozłożyła bezradnie ręce i westchnęła, po czym zabrała się za wypełnianie własnych dokumentów państwowych.

Wieczorem do pokoju Niemiec zapukała Rosja. Ludwig podszedł do drzwi i wpuścił kobietę do środka, po czym usiadł obok niej na łóżku.
– Martwię się o ciebie – wyznała Anya. – Ale w pełni rozumiem, co czujesz. Też straciłam kilka bliskich osób.
– Wybacz, ale nie rozumiesz – odparł blondyn. – Ja straciłem kogoś, kto był dla mnie wszystkim. I nie mam już nikogo.
– Masz nas. – Rosja złapała Niemcy za dłoń. – Nie zapominaj o tym.
Ludwig wiedział, że gdy dojdzie do wojny i staną po dwóch stronach konfliktu, wszystkie te zapewnienia okażą się pustymi słowami.
– Jestem zmęczony – wymamrotał.
– Śpij dobrze. – Anya uśmiechnęła się lekko do wychowanka.
– Ty również, Rosjo.
Anya opuściła pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.
Niemcy westchnął cierpiętniczo i rozłożył się na łóżku. Przez jakiś czas po prostu wpatrywał się w sufit. Zbliżała się wojna i każde państwo czuło co innego: jedni strach, inni euforię na myśl o ponownym znalezieniu się na polu bitwy. Ludwig czekał niecierpliwie na wojnę, mając nadzieję, że może zginie w jej trakcie. Wtedy znów byłby z bratem, w dodatku umarłby w ten sam sposób co Gilbert.
Naprawdę czuł się zmęczony, mimo że nie robił praktycznie nic. Nie obchodziły go dokumenty, plany wojenne, los Imperium Rosyjskiego też przestawał się liczyć. Nie miał ochoty absolutnie na nic. Dokumenty od Węgier leżały na biurku i wystarczyłoby, by ktoś podszedł do nich i je przeczytał, żeby Ludwig wyleciał z domu, a Rosja wypowiedziała Austro-Węgrom i Imperium Niemieckiemu wojnę bądź sama zaczęła tworzyć sojusze, choć Niemcy był niemal stuprocentowo pewien, że Anya od dawna ma asa w rękawie. Nawet to nie obchodziło blondyna.
Ludwig w końcu zmusił się do wstania z łóżka. Schował dokumenty do szuflady i przykrył je bielizną, po czym zgasił światło w pokoju. Darował sobie przebieranie się w piżamę, po prostu schował się pod kołdrę. Wyjął spod poduszki oprawione w ramkę zdjęcie Prus. W ciemności Niemcy nie widział tak dobrze fotografii, ale widział zarys postaci. Przejechał palcem po szklanej szybce ramki, czując szczypienie w kącikach oczu. Przytulił do swojego serca ramkę i zaniósł się szlochem. Ile jeszcze musi to wszystko znosić? Za każdym razem, gdy usiłuje ze sobą skończyć, ktoś go powstrzymuje. Czy oni wszyscy nie mogą zrozumieć, że on nie żyje, a wegetuje? Chcą, by był szczęśliwy, ale dla Ludwiga jedyna droga do szczęścia prowadzi przez śmierć.
W końcu Niemcy zasnął, cały czas tuląc do siebie ramkę i szlochając, jak każdej nocy od odejścia Gilberta.

[APH] Mein KampfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz