Rozdział IV

84 9 14
                                    


Coraz więcej promieni słonecznych padało na twarz Ludwiga, wybudzając mężczyznę ze snu. Niemcy otworzył oczy i z ulgą odkrył, że ostatnie dni nie były jedynie iluzją. Nadal trzymał głowę na klatce piersiowej Gilberta, w tej samej pozycji, w której zasypiał. Prusy już nie spał od jakiegoś czasu. Głaskał brata po głowie z uśmiechem.
– Hej, moje słońce – przywitał się Gilbert.
– Hej – wymamrotał zaspany Ludwig.
– Jak się spało?
– Nie spałem tak dobrze od dwudziestu pięciu lat – wyznał Niemcy, uśmiechając się szeroko. Z powrotem zamknął oczy. Nie chciał wychodzić z łóżka.
Prusy głaskał go delikatnie w milczeniu.
– Zastanawiam się, czy bym cię poznał wtedy na ulicy, gdybyś się nie odezwał – powiedział białowłosy. – Tak wyrosłeś.
– Co robiłeś w tamtej piekarni? – zainteresował się Ludwig. Spojrzał na brata.
– Chciałem zapytać, czy już mieli dostawę z Paryża. Austria raz mi przyniósł kilka bagietek. Kto by pomyślał, że żaby mają takie dobre pieczywo.
Niemcy się zaśmiał.
– Po tym, że wyszedłeś bez bagietek, wnioskuję, że dostawy nie było.
– Zgadza się, mój mistrzu dedukcji. – Gilbert ucałował Ludwiga w czoło. – Nie spodziewałem się, że wpadnę na moje słońce. A ty? Co tam robiłeś?
– Pomyślałem, by kupić coś Białorusi... Doszedłem do wniosku, że to może pomóc przełamać lody.
– Ale nic nie kupiłeś.
– Sprawa z Białorusią jest zamknięta – uznał Niemcy.
– A była jakaś sprawa?
– Nie. I niech tak zostanie.
– Dlaczego? To wspaniała kobieta. Jak najbardziej popieram wasz związek. – Prusy zmierzwił bratu włosy.
– Powiedziałem, że sprawa jest zamknięta.
– Jeśli to przez to, co powiedziałem... Nie wiń jej, a mnie.
– Braciszku, wystarczy. Nie chcę o tym rozmawiać.
– Niech będzie. Chcesz kawę?
– Chętnie. – Blondyn posłał Gilbertowi ciepły uśmiech.
– To poleż jeszcze, zawołam cię, gdy będzie gotowa. – Prusy wstał z łóżka i ruszył na dół.
Ludwig rozłożył się wygodnie, ciesząc się ogromnym łóżkiem. Wszystko w tym zamku było królewskie, zaczynając od wystroju ścian, po meble czy pościel. Gdyby Niemcy mógł, zostałby tu już na zawsze, jeśli Gilbert zostałby z nim.
Po chwili blondyn zorientował się, że nawet nie wie, która godzina. Niezbyt by go to obchodziło, gdyby nie fakt, że jego przybrana rosyjska rodzina zapewne się zastanawia, gdzie Ludwig się podziewa, i nabiera podejrzeń.
Niemcy niechętnie zwlókł się z łóżka i pomaszerował na dół. Gdy już tam się znalazł, nie wiedział, w którą pójść stronę. Korytarzy było zdecydowanie za dużo.
Bruder? – zawołał skonfundowany, jednak Prusy go nie usłyszał. Blondyn ruszył przed siebie, licząc na to, że znajdzie brata. Trafił do jakiegoś pokoju zastawionego regałami z książkami. Na ścianach wisiały portrety niemieckich władców. Ludwig wpatrywał się w postacie namalowane na płótnie. Rozpoznał jedynie Fryderyka Wielkiego, o którym wiele razy opowiadał mu Gilbert. Niemcy opadł na fotel i przyjrzał się książkom.
– Braciszku! – krzyknął Prusy gdzieś z oddali.
– Jestem tu! – zawołał Ludwig.
– Tu, czyli gdzie?
– Um... Taki pokój z regałami książek i portretami!
– Łapię! Poczekaj, zaraz przyjdę!
Niemcy poczekał grzecznie na przybycie brata w miękkim fotelu. Po chwili w pomieszczeniu znalazł się także Gilbert.
Meine Sonne. – Prusy podszedł do blondyna i zmierzwił mu włosy. – To duży zamek. Nie chodź sam, bo się pogubisz.
– Dobrze.
Białowłosy ruszył do wyjścia. Ludwig podążał za nim plątaniną korytarzy. W końcu bracia dotarli do salonu.
– Kawa już czeka – poinformował Gilbert, wskazując dwie filiżanki znajdujące się na stoliku naprzeciw kanapy. Obaj mężczyźni usiedli.
– To jak się zgubiłeś? – zapytał rozbawiony Prusy.
– Zszedłem na dół i nie wiedziałem, którędy iść. Zawołałem, ale nie usłyszałeś.
– Moje biedactwo. – Gilbert wziął w swoje dłonie dłoń brata.
– To była jakaś biblioteka czy coś?
– Tak, coś takiego.
– Widziałem portret Fryderyka Wielkiego.
– Tak, znajduje się tam. – Prusy uśmiechnął się smutno.
Przez jakiś czas bracia pili kawę i rozmawiali.
– Która godzina? – zainteresował się Niemcy.
– Przed pierwszą – odparł Gilbert, zerkając na wielki zegar ścienny.
– Rosja pewnie się zastanawia, gdzie jestem.
– Pewnie tak.
– Mógłbym zostać do wieczora? – zapytał Ludwig, patrząc na brata z nadzieją.
– Anya nie będzie się martwić?
– Będzie. Chcę jeszcze zostać, braciszku.
– Też chcę, byś został, skarbie. To może pójdziesz za kilka godzin?
– Dobrze. – Niemcy uśmiechnął się promiennie.
Bracia wrócili do ożywionej rozmowy, nie przejmując się niczym innym.

[APH] Mein KampfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz