Rozdział XIV

123 10 23
                                    


*11 listopada 1918*

Niemcy i Prusy przedzierali się przez las na francuskiej ziemi. Był wczesny ranek, zatem panował jeszcze półmrok. Mimo to bracia byli całkowicie przytomni.
Białoruś nie kłamała i Gilbert rzeczywiście po kilku dniach powrócił do świata żywych. Ludwig nie posiadał się ze szczęścia. Od momentu znalezienia brata martwego pośród żołnierzy, Niemcy całkowicie stracił zainteresowanie wojną. Teraz liczyło się dla niego tylko zdrowie Prus. Ten konflikt zbrojny niemal odebrał mu brata, przez tę wojnę blondyn cierpiał ćwierć wieku w przekonaniu, że Gilbert nie żyje. Chciał szybko zakończyć to wszystko i nigdy więcej nie wracać pamięcią do rozegranych tu wydarzeń.
Austria i Węgry skapitulowali kilka dni wcześniej, a ich małżeństwo, jak i wspólne państwo, się rozpadło. W Niemczech doszło do rewolucji, w wyniku której powstała republika. Wszyscy dążyli do pokoju za wszelką cenę, chcąc nie pomnażać ofiar konfliktu.
– To tutaj – stwierdził Prusy, wskazując wagon kolejowy. Westchnął.
Niemcy położył dłoń na ramieniu brata.
– To dla dobra naszych ludzi – przypomniał.
– Wiem.
Bracia weszli do wagonu, gdzie czekały już delegacja francuska i niemiecka. Przy stoliku siedział Francja, spokojnie popijając kawę. Na widok Niemców odstawił filiżankę na bok.
Gilbert i Ludwig usiedli naprzeciw mężczyzny. Francis podsunął im pod nos dokument stwierdzający rozejm oraz pióro wieczne.
– Rozejm wejdzie w życie o godzinie jedenastej – poinformował Francja.
– W porządku – odparł Niemcy, po czym złożył swój podpis w odpowiednich miejscach. Następnie podsunął kartkę bratu.
Prusy przez chwilę wpatrywał się w milczeniu w kartkę. Przelatywał wzrokiem między linijkami tekstu, szukając jakiegokolwiek haczyka. Gdy żadnego nie znalazł, z niechętną miną podpisał się pod postanowieniami rozejmu.
Obie delegacje wymieniły jeszcze kilka uścisków rąk, po czym wypiły wspólnie herbatę bądź kawę. Gdy Gilbert i Ludwig opuścili wagon, świat był już jasny.
Większość drogi przez las milczeli.
– Wiem, że pragnąłeś wygranej – zaczął w końcu Niemcy.
– Ja jej nie pragnę, ja jej pożądam. Nie spocznę, dopóki cały świat nie padnie nam do stóp.
– Wiem, braciszku. Ale to nie pierwsza i nie ostatnia wojna.
Prusy uśmiechnął się lekko.
– Aczkolwiek twoje ambicje budzą we mnie niepokój – dodał Ludwig.
– To jest właśnie recepta na nieśmiertelność, kruszynko. Potęga. Zapisanie się na kartach historii na zawsze – perorował dalej Gilbert. – W domu wszystko raz jeszcze przejrzę.
– Nie wolisz odpocząć po trzech wyniszczających dekadach? 27 lat ukrywania się, a potem cztery lata krwawej wojny... – zaczął blondyn.
– Odpocznę sobie w grobie – zbył go białowłosy.
Niemcy zerknął przelotnie na brata. Błysk w czerwonych oczach zdradzał, że Prusy coś kombinuje.
– Proszę cię o jedno, braciszku.
– Hm?
– Spędź ten dzień ze mną – poprosił Ludwig. – Tyle lat myślałem, że nie żyjesz, potem musiałem ukrywać twoje istnienie, potem rozpoczęła się ta cała wojna... Od ponad trzydziestu lat nie mieliśmy okazji po prostu się sobą nacieszyć. Pójdźmy na lody albo do kawiarni, albo na spacer, nie wiem... Ale po prostu poróbmy coś razem, jak kiedyś, gdy wszystko było prostsze.
Gilbert się rozpromienił, słysząc słowa brata.
– Oczywiście – powiedział, niemal wzruszony. – Oczywiście, skarbie. Ja również bardzo za tym tęskniłem.
Niemcy podszedł do Prus i go przytulił.
– Jeszcze zdążysz obmyślić te wszystkie plany. Musimy po drodze ustabilizować nasze państwo. Ale póki co, po prostu cieszmy się odzyskanym życiem.
– Masz rację – przyznał białowłosy, po czym ucałował brata w czoło.
Stali przez chwilę przytuleni, po czym wrócili do Berlina, pełni nadziei na lepszy los.

Kilka miesięcy po zakończeniu wojny Niemcy zebrał się w sobie i zaprosił Białoruś na spacer po Berlinie. Mężczyzna czuł potrzebę, by wyjaśnić ze Słowianką kilka kwestii, poza tym chciał się z nią po prostu zobaczyć.
Natalia była równie piękna, jak zapamiętał ją Ludwig. W jej oczach nadal można było dostrzec strach, jednak kobieta wydawała się być spokojna. Zakończenie krwawego konfliktu służyło chyba wszystkim poza Gilbertem i Anyą, która wciąż nie mogła odżałować, że zmuszono ją do wycofania się z wojny.
– Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać – powiedział Niemcy, przemierzając ulice u boku Białorusi. – Jest tyle rzeczy, o które chciałbym zapytać, że nie wiem, od czego zacząć.
– Zatem pozwól, że ja zacznę – odparła Natalia, uśmiechając się lekko. – Jak się macie po wojnie?
– W porządku. Gilowi na początku trudno było się pogodzić z przegraną, ale jakoś przyzwyczaja się do nowej rzeczywistości. Ja jestem po prostu szczęśliwy, że go mam, i że to piekło się skończyło. Jak twoje relacje z rodziną? Mam nadzieję, że nie doznałaś nieprzyjemności przez utrzymywanie tego sekretu.
– Na początku Anya miała do mnie ogromny żal. Czułam, że zawiodłam najbliższych. Jednak wyjaśniłyśmy sobie wszystko. Anya i Katia rozumieją, jak bardzo czułam się rozdarta wewnętrznie i ile wycierpiałam, poza tym powiedziały, że nie potrafią się długo gniewać na swoją Tasieńkę. – Białoruś nieznacznie się uśmiechnęła. Mówiła ostrożnie, ale spokojnie.
– Jest pewna sprawa, która nie daje mi spokoju – mruknął Ludwig. – Wtedy pod Cambrai...
– Tak, to byłam ja – przyznała kobieta. – Anya była zdruzgotana po wycofaniu się z wojny. Szefostwo zabroniło jej angażowania się w wojnę w jakikolwiek sposób, ale Anya pozwoliła Katii i mnie na małą pomoc entencie jako sanitariuszki. Zgodziłyśmy się i ruszyłyśmy na front zachodni, by pomóc naszym dawnym sojusznikom. Byłam akurat pod Cambrai. Wraz z Katią udzielałyśmy pomocy rannym żołnierzom, także tym niemieckim. Człowiek to człowiek, a zawsze można było takiego wziąć na jeńca. W którymś momencie usłyszałam twoje krzyki. W pierwszej chwili zdawało mi się, że się przesłyszałam, ale nie. To byłeś ty. Ruszyłam w kierunku, skąd cię usłyszałam, myśląc, że może potrzebujesz pomocy. Gdy podbiegłam bliżej, widziałam akurat, jak trzymasz przy piersi martwego Gilberta i przeładowujesz pistolet. Wtedy właśnie cię powstrzymałam.
– Zawdzięczam ci życie. I nie tylko ja, Gil także. Dziękuję. Nie wiem, jak mam się odwdzięczyć.
– Drobiazg. Od tego są przyjaciele.
Niemcy spojrzał zaskoczony na Białoruś. Spodziewał się, że po tym wszystkim Słowianka nawet nie zechce z nim rozmawiać, a ona właśnie nazwała go przyjacielem.
– Przepraszam za te groźby wtedy – dodał, nie wiedząc, co powiedzieć.
– Nie mam ci tego za złe. W pełni rozumiem.
Ludwig i Natalia uśmiechnęli się do siebie. Minęli kolejną ulicę. Dwoje roześmianych dzieci przebiegło obok nich, machając wesoło niemieckimi flagami. Obie personifikacje rozczulił ten widok.
– Warto było zakończyć tę wojnę – uznał Niemcy. – Odczułem śmierć każdego mojego obywatela. Jeszcze bardziej bolał mnie fakt, że gdzieś tam na żołnierzy czekała rodzina. Wiesz, gdy byłem mały, zawsze ze zniecierpliwieniem wyczekiwałem na powrót Gila. Pewnego dnia nie wrócił... Dlatego gdy pomyślę, że na tych wszystkich mężczyzn czekały żony, dzieci, rodzice, rodzeństwo czy przyjaciele, i nigdy nie doczekali się powrotu ukochanej osoby, to kraja mi się serce.
– Doskonale to rozumiem.
Personifikacje zamilkły na chwilę, po prostu podziwiając Berlin. Tego dnia było ciepło, zatem spacer po mieście był wyjątkowo przyjemny.
– Pamiętam, jak kilka lat temu, gdy Gil ukrywał się już w Berlinie, wpadłam do was na herbatę – przypomniała Białoruś z uśmiechem. – Byłam taka szczęśliwa na jego widok. Bardzo mnie bolała ta rozłąka. Wiesz, kiedyś byliśmy praktycznie nierozłączni. Wiele osób mówiło, że wyglądamy jak bliźnięta, a Katia nam kibicowała, licząc, że się ze sobą zejdziemy. Serio. Ale nigdy nas do siebie nie ciągnęło w tym sensie. Całe życie był dla mnie jak brat, jak ten „bliźniak", więc coś więcej było nie do pomyślenia – opowiadała białowłosa. – Potem zobaczyłam was na tej konferencji po zamachu na Franciszka Ferdynanda... I choć znów byłam szczęśliwa na widok Gilberta, to czułam też żal, że nas skazał na ten ból... Najbardziej boli mnie fakt, że ty cierpiałeś przez tyle lat. Mam starsze rodzeństwo, gdyby coś im się stało, to bym się nie pozbierała. Zapewne tak jak ty chwyciłabym pistolet.
– Jak się trzymasz po rewolucji październikowej? – chciał wiedzieć Ludwig.
– Nie mogę się pogodzić ze śmiercią cara i jego rodziny – westchnęła smutno Natalia. – Nie podoba mi się obecna sytuacja. Tyle mówią o równości wszystkich obywateli, więc dlaczego prześladują szlachtę? Zamiast znieść ucisk, wprowadzają nowy. Wyższość nad innymi to nie równość, to przewaga.
– Masz rację.
– A jak ci się podoba bycie republiką?
– Jest... inaczej – uznał Niemcy. – Jeszcze nie wiem, czy lepiej, czy gorzej. Z biegiem lat się okaże. Na razie wszyscy sprzątamy bałagan po wojnie.
Personifikacje spacerowały jeszcze długi czas, nie przerywając rozmowy. W końcu stanęły przy Bramie Brandenburskiej.
– Wpadnij do nas kiedyś – zaproponował Ludwig. – I koniecznie pozdrów siostry. Chciałbym, by nasze relacje wróciły do normy.
– Dobrze. Pozdrów Gilberta.
Niemcy ucałował dłoń Białorusi na pożegnanie. Następnie oboje rozeszli się w swoje strony.
Przeszłości nie mogli zmienić, ale przyszłość jeszcze nie była stracona.


KONIEC

[APH] Mein KampfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz