Rozdział XI

71 8 2
                                    


Miesiąc po zamachu na austro-węgierskiego następcę tronu rozpętała się krwawa wojna, na którą od dłuższego czasu czekali wszyscy, zwłaszcza Prusy i Rosja lubujący się we wszelkich konfliktach zbrojnych. Serbię poparli między innymi Imperium Rosyjskie, Francja i Anglia, zaś za Austro-Węgrami stanęło Imperium Niemieckie i Włochy. Rozpoczęło się coś, czego jeszcze nie poznał świat.
Prusy przerzucał znudzony dokumenty, siedząc w specjalnym namiocie wojskowym. Gdy walczył, nieraz spędzał po kilka dni w okopach, lecz miał też swoje obowiązki jako personifikacja państwa. Aktualnie to jego brat przebywał na froncie. Gilbert chętnie by się z nim zamienił.
Wojna trwała już kilka miesięcy i nic nie wskazywało na to, by miała się skończyć w najbliższym czasie. Mimo wielu ofiar, obecna sytuacja cieszyła białowłosego. Powtarzał, że staje się bardziej nerwowy, gdy od czasu do czasu nie rozładuje agresji.
– A ty dalej myślisz o froncie? – zagadała mężczyznę Węgry, opierając się ramionami o jego kolana.
– Skąd wiesz? – zapytał Prusy, podpisując coś niemal automatycznie.
– Widzę po twojej minie...
Gilbert westchnął, odkładając na bok papiery.
– Wolę walczyć – wymamrotał.
Elizaveta usiadła ukochanemu na kolanach i objęła jego szyję.
– Wiem – szepnęła.
– Poza tym przeraża mnie myśl, że mój malutki braciszek biega z karabinem i morduje ludzi.
– Już nie jest taki malutki.
– Dla mnie zawsze będzie.
Węgry zaczęła całować mężczyznę po szyi, idąc coraz wyżej. W końcu dotarła do ust.
Prusy mruknął rozbawiony i odwzajemnił pocałunek. Objął szatynkę w talii, nie przestając jej całować.
W końcu kobieta oderwała się od ust Gilberta.
– Muszę wracać do swoich spraw – westchnęła. – Papierkowa robota...
– Dobrze, piękna. – Białowłosy dał ukochanej całusa w czoło, po czym ponownie zajął się dokumentacją.
Jakieś dziesięć minut po wyjściu Elizavety do namiotu wszedł żołnierz.
Herr Preußen. – Mężczyzna zasalutował.
– Mówcie, żołnierzu – rzucił Prusy, skrupulatnie coś uzupełniając na jednej z kartek.
Żołnierz przez chwilę się wahał, ale w końcu odważył się przemówić.
– Pański brat został ranny – poinformował.
Gilbert zrobił się blady jak ściana. Natychmiast zerwał się z krzesła.
– Gdzie on jest?! – zapytał, chwytając żołnierza za przód munduru. – Gdzie?!
– W namiocie medycznym – odparł wojskowy i już chciał coś dodać, lecz Prusy wybiegł z namiotu w zawrotnej prędkości.
Gilbert wpadł do namiotu medycznego z przerażeniem w oczach.
– Gdzie mój brat?! – wykrzyczał z rozpaczą w głosie.
Bruder.
Czerwonooki obrócił głowę w stronę dźwięku i ujrzał leżącego na prześcieradle Ludwiga.
– Słoneczko... – Prusom łamał się głos. Podszedł do brata i usiadł na ziemi obok niego. – Co się stało?
– Dostałem kulkę w żebra – wykrztusił z trudem Niemcy. – Nic mi nie będzie, zregeneruję się, muszę tylko trochę odpocząć.
– Dobrze, odpoczywaj. – Gilbert zaczął głaskać blondyna po głowie. – Wystraszyłeś mnie. Miałeś na siebie uważać, aniołku.
– Uważałem. Przepraszam.
– Nie przepraszaj, Liebste. – Białowłosy uśmiechnął się do brata pokrzepiająco. – Następnym razem uważaj bardziej. O ile cię jeszcze wypuszczę na front.
– Chcę wrócić do walki. Spodobało mi się.
– To twoja pierwsza wojna, co? – Prusy ostrożnie zmierzwił Ludwigowi włosy. – Uzależnia, wiem.
– Tak – potwierdził niebieskooki, pokasłując.
– Odpoczywaj. – Niemcy, tak jak Węgry, dostał buziaka w czoło. – Zostanę tu z tobą – oznajmił Gilbert.
– Nie musisz.
– Jak to nie? Nie zostawię cię. Odpoczywaj, braciszek tu jest.
Ludwig zasnął z uśmiechem na ustach, czując na głowie uspokajający dotyk brata.

Gdy tylko Niemcy nieco doszedł do siebie, Prusy zarządził przeniesienie brata do jego namiotu, aby mógł jednocześnie mieć na niego oko i wypełniać swoje obowiązki.
– Smakuje? – spytał Gilbert, karmiąc Ludwiga jakąś kaszą.
– Znośna – odparł blondyn. Po przyjrzeniu się białowłosemu zauważył, że jego brat ma zmartwioną minę, dlatego postanowił odwrócić jego uwagę od swojego stanu. – Pamiętasz minę Polski, gdy na jego oczach podarłem umowę dotyczącą autonomii?
– Kesesese, pewnie. – Prusy uśmiechnął się lekko. – I to mamrotanie: „Jeszcze sami będziecie proponować mi autonomię!". Heh, na pewno...
– Tak... Braciszku?
– Tak, skarbie?
– Czy Austria wie o twojej relacji z Węgrami? – chciał wiedzieć Niemcy.
– Nie. I niech tak zostanie.
– A to nie podchodzi pod zdradzanie go?
– Nie. Podchodziłoby, gdyby to było prywatne małżeństwo, ale nie ma obowiązku konsumpcji małżeństwa politycznego czy nawet wierności.
– Zamierzasz ją poślubić?
– Nie sądzę – odparł Gilbert. – Nie chcę się angażować w żaden poważny związek. Jest dobrze, jak jest. Mniejsza o mnie. Masz kogoś na oku? – rzucił czerwonooki, korzystając z zaczętego tematu.
– Nie – odrzekł natychmiast Ludwig.
– Powiedz braciszkowi...
– Powiedziałem.
– A ja tam widziałem, jak zerkałeś na Tasię w trakcie konferencji – zaczął Prusy.
– Wydawało ci się.
– Zagadaj do niej po wojnie.
– Nie.
– A jak tam sobie chcesz. – Białowłosy podał bratu ostatnią łyżeczkę kaszy. – Jeszcze?
– Nie, dziękuję.
– To odpoczywaj, słońce. – Gilbert ucałował Niemcy w czoło i skierował się do biurka. Chwilę później praca całkowicie go pochłonęła.
– Niemcy, Niemcy! – Do namiotu wpadł Włochy. – Właśnie wróciłem z frontu, podobno jesteś ranny. Żyjesz?
– Żyję – westchnął Ludwig, siadając. Klatkę piersiową nadal miał owiniętą bandażem.
– Ojej, a co się dokładnie stało? – dopytywał Feliciano. Próbującemu się skupić na pracy Gilbertowi powieka zaczęła nerwowo drgać.
– Kulka w żebra – wyjaśnił blondyn. – Rana już prawie się zagoiła. Plusy bycia personifikacją narodu.
– Dokładnie! – zawołał radośnie szatyn.
Italien, mógłbyś przyjść innym razem? – spytał Prusy, siląc się na spokój.
– Dobrze! – zgodził się Włochy. Po chwili jednak wyciągnął przed siebie rękę i ostrożnie dotknął ramienia starszego z Beilschmidtów.
– O co chodzi? – mruknął białowłosy.
– Czasem nie dowierzam, że żyjesz – odparł Feliciano. – Chciałem się upewnić.
– Idź już – poprosił Gilbert zmęczonym głosem.
– Dobra~. – Włochy opuścił namiot.
– Chętnie bym z nim pogadał – rzucił Niemcy.
– Gdy wydobrzejesz, ruszę na front. Wtedy będziecie sobie rozmawiać do woli.
– Też chcę wrócić na front.
– Zapomnij. Będziesz się zajmował tymi nudnymi papierami pod moją nieobecność.
– Chcę walczyć – powtórzył Ludwig.
– Może po jakimś czasie pozwolę ci wrócić do walki, na razie masz zakaz – zdecydował Prusy.
Niebieskooki wstał z łóżka, po czym podszedł do brata.
– Miałeś leżeć – mruknął Gilbert, nie odrywając wzroku od tekstu jakiegoś planu wojskowego.
– Pozwól mi coś robić. Nudzę się – powiedział Niemcy.
– Bierz i czytaj. – Czerwonooki podał Ludwigowi plik kartek.
Blondyn westchnął cierpiętniczo.
– Wracaj do łóżka albo cię tam zaniosę – oznajmił białowłosy.
– Idę, idę... – wymamrotał niechętnie Niemcy, wykonując polecenie.
Obaj milczeli dłuższy czas, aż w końcu odezwał się Prusy.
– Powinniśmy ruszyć na front wschodni – uznał mężczyzna. – Nie raduje mnie walka z Francuzami.
– Dlaczego?
– Są okropnie słabi i padają jak muchy. Żadna to przyjemność ich zabijać. Wolę wymagających przeciwników, Ruskich chociażby.
– Ja nie chcę z nimi walczyć – odparł Ludwig.
– To wojna, kochanie. Strzelam do ludzi mojego przyjaciela Francisa. Współpracujemy z Włochami, ale gdy przyjdzie nam walczyć przeciw nim, będziemy strzelać do Włochów.
Blondyn wydawał się niezadowolony.
– Nie przejmuj się. – Gilbert usiadł na skraju łóżka brata i pogładził Niemcy po policzku. – Gdy nastanie pokój, wszystko sobie wyjaśnicie. Nikt nie ma prawa winić cię za zbrodnie wojenne, gdyż nikt nie jest bez winy.
Ludwig uśmiechnął się lekko do Prus, po czym usiadł.
– Mogę pójść do namiotu Włoch? – zapytał niebieskooki.
– Miałeś leżeć, aniołku...
– Czuję się dobrze. Nie idę daleko.
– No dobrze. – Gilbert zmierzwił bratu włosy, a następnie pomógł mu wstać. – Tylko uważaj na siebie.
– Będę – zgodził się Niemcy i opuścił namiot.
Prusy spojrzał na stertę dokumentów i westchnął. Postanowił zrobić sobie przerwę, dlatego ruszył prosto do namiotu Węgier, zostawiwszy wcześniej na biurku kartkę dla brata, informującą o miejscu pobytu czerwonookiego.

Herr Preußen – Panie Prusy
Bruder – Bracie
Liebste – Kochanie
Italien – Włochy

[APH] Mein KampfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz