Rozdział X

80 8 2
                                    


*2 lata później*

Przez pozasłaniane okna do salonu wpadało niewiele światła, jednak ze względu na fakt, że niedawno rozpoczęło się kalendarzowe lato, Niemcy bez problemu widział minę brata, który krążył nerwowo po salonie, chodząc w tę i we w tę. Po wyrazie twarzy Prus było widać, że niedowierzanie miesza mu się z entuzjazmem.
Ludwig westchnął. W odróżnieniu od Gilberta wciąż siedział wygodnie na kanapie, jedynie śledząc białowłosego wzrokiem. W końcu postanowił się odezwać.
– Naprawdę tyle wystarczy do wybuchu wojny?
– Zamordowano austro-węgierskiego następcę tronu, skarbie – odparł Prusy, nie przerywając niespokojnego krążenia po pomieszczeniu. – Zamachu dokonał Serb. W tak napiętej od lat sytuacji politycznej, najmniejszy pretekst może zadecydować o wybuchu wojny.
– Dla mnie to wciąż wydaje się nieprawdopodobne. Przecież za zamachem nie stoi serbski rząd, a jakiś nacjonalista. Taką sprawę spokojnie można rozwiązać drogą negocjacji.
– Nikt nie będzie nic negocjował w obecnej sytuacji. Wojna wszystkim byłaby na rękę. Czyż nie na to czekamy od dwudziestu siedmiu lat?
– Miliony istnień za jednego następcę tronu?
Nim Gilbert zdążył odpowiedzieć, zadzwonił telefon.
– Cicho – polecił odruchowo Niemcy, po czym usiadł przy telefonie i podniósł słuchawkę. – Beilschmidt.
Prusy wciąż nie mógł usiedzieć w miejscu. Wybuch wojny oznaczałby koniec życia w ukryciu.
– Dobrze, dziękuję za wiadomość. Tak, do jutra. – Ludwig skończył rozmowę i odłożył słuchawkę. Westchnął ciężko. – Rosja dzwoniła. Jutro o dziesiątej mam światową konferencję we Wiedniu ze względu na „poważne zagrożenie dla światowego pokoju".
– Raczej: „Mamy konferencję" – poprawił brata Gilbert, uśmiechając się złowieszczo.
– Chyba nie zamierzasz... – zaczął Niemcy, a po chwili jego oczy się rozszerzyły. – Zamierzasz – stwierdził zszokowany, widząc minę Prus.
– Pora wyjść z cienia – oświadczył czerwonooki. – Jutro okażemy Austro-Węgrom pełne poparcie w konflikcie z Serbią.
– Raczej tak im namieszasz w głowie, że bez zastanowienia wypowiedzą Serbii wojnę.
– Jak zwał, tak zwał. Ważny jest skutek.
– Wypada o tym poinformować Austrię – stwierdził Ludwig, już mając zamiar wybrać numer do kuzyna.
– Nie. Nie ma takiej potrzeby.
– Razem wymyśliliście to wszystko.
– Mam dość dostosowywania się do jego planów! – uniósł się Prusy. – Ukrywałem się jeszcze od zeszłego wieku. Niemal wpędziłem cię do grobu przez ten nieszczęsny plan. Dość tego. Od teraz będzie tak, jak ja chcę. Austria sobie beze mnie nie poradzi na wojnie, więc nic nie stracę.
– Jak chcesz, braciszku – westchnął Niemcy ze zrezygnowaniem. Gdy Gilbert coś postanowił, jakakolwiek polemika z nim nie miała żadnego sensu, tym bardziej wtedy, gdy był rozzłoszczony.
– Postanowione – uznał białowłosy radośnie. – Jutro świat się dowie, że żyję.
Ludwig ponownie westchnął. Obawiał się reakcji pozostałych personifikacji na cudowne wstanie z martwych jego brata.
– Co tam? Jednak wolałbyś, bym był martwy? – Prusy zmierzwił Niemcom włosy.
– Nie gadaj głupot – mruknął zirytowany blondyn. – Każdego poranka obawiam się, że ostatnie dwa lata mi się tylko śniły.
Gilbert pocałował brata w czubek głowy.
– Nie przejmuj się niczym. Braciszek ma wszystko pod kontrolą – powiedział, po czym skierował się do swojego pokoju, by poszukać jakichś ubrań, w których wyglądałby najlepiej w momencie wyjawienia prawdy.
Ludwig również poszedł do siebie, uznawszy, że musi się przygotować psychicznie na następny dzień.

Następnego dnia Prusy był gotowy do wyjścia o wiele szybciej niż Niemcy. Nie mogąc ustać w miejscu, białowłosy krążył po domu.
– Zastanawia mnie ich reakcja – nawijał, gdy Ludwig zapinał koszulę. – Czy zaczną skakać z radości, krzycząc: „Prusy, ty żyjesz!", czy raczej zaczną rzucać krzesłami w moją stronę, wyzywając mnie od nieczułych potworów.
– Dowiesz się już wkrótce – westchnął blondyn. Był już nieco zmęczony słuchaniem gadaniny brata od samego rana.
– Krzywo pozapinałeś – zauważył Gilbert. – Znowu.
Niemcy rozpiął wszystkie guziki jednym agresywnym ruchem ręki.
– Nie denerwuj się, daj. – Prusy stanął przed Ludwigiem i ze spokojem zaczął zapinać mu koszulę.
– Tylko ich tam nie prowokuj zbytnio, dobrze? – mruknął niebieskooki.
– Co masz na myśli, słonko?
– Wiesz... Niektóre osoby pewnie porządnie się zdenerwują za to wszystko. Nie zaogniaj sytuacji żadnymi swoimi tekstami.
– Ludwisiu, nie widziałem ich całe wieki...
Blondyn westchnął cierpiętniczo.
– I już~ – poinformował czerwonooki po zapięciu wszystkich guzików, uśmiechając się do brata.
Niemcy bez słowa objął Gilberta i przytulił go do siebie.
– Nie martw się, będzie dobrze – chciał go pocieszyć Prusy.
– Po prostu pomyślałem, że gdybym tamtego dnia na ciebie nie wpadł, to o ile bym się nie zabił, pojawiłbym się na dzisiejszej konferencji, a potem nagle zobaczyłbym ciebie, całego i zdrowego, i żywego...
– Jak byś zareagował?
– Nie wiem. Pewnie bym myślał, że to sen. Nadal nie wierzę we własne szczęście.
Gilbert odwzajemnił uścisk brata, uśmiechając się, po czym się od niego odsunął.
– Gotowy? – spytał.
– Gotowy – odparł Ludwig.
Bracia opuścili budynek, kierując się do Wiednia.

[APH] Mein KampfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz