Usiadłem na fotelu, przykryłem się kocem i usnąłem. Obudził mnie krzyk, na początku nie wiedziałem co się dzieje i co robię na fotelu, a nie w swoim łóżku, ale po chwili zobaczyłem Rid siedzącą, obejmująca swoimi rękami kolana i płaczącą. Bez wahania szybko do niej podszedłem.
-Rid, co się stało? Nie płacz.
-Zostaw mnie zboku!
Nagle zaczęła mnie bić. Zamurowało mnie, nie wiedziałem co zrobić.
-Jak się tu dostałeś?! Spieprzaj bo zadzwonię po policję!
-Rid, spokojnie! To ja! Harry. Uspokój się i przestań mnie bić...
-Co? Jak wszedłeś do mojego pokoju?!
-Uspokój się.. raczej powinnaś się zapytać, jak ty weszłaś do mojego...
-Co?
-Byliśmy w parku, pamiętasz? Opowiedziałaś mi o swojej siostrze, ja Cię przytuliłem, a ty usnęłaś w moich ramionach. Nie wiem gdzie mieszkasz, więc przywiozłem Cię do mnie.
-Czy ty? Czy my?
-Nie, nie martw się. Spałem na fotelu. Do momentu, kiedy zaczęłaś krzyczeć...
Przepraszam...
Nagle do pokoju wparowało czterech przestraszonych chłopaków, w tym jeden z kijem baseballowym... oczywiście to był Zayn.
-Co się stało? - zaczął Liam.
-Nic, idźcie do siebie my musimy pogadać.
-Rid? - no świetnie... albo mi się wydaje, albo Zayn przestał mi w tym momencie wierzyć...
-Wszystko w porządku.
-No dobra.. jak coś to wiecie gdzie nas szukać – powiedział Zayn i wszyscy wyszłi zamykając za sobą drzwi.
Spojrzałem na Rid, widać było że jest zmieszana i nie wie co powiedzieć. No tak budzi się w obcym domu, w którym mieszka piątka chłopaków i do tego jeden paraduje w nocy z kijem baseballowym.
-Czemu krzyczałaś?
-Bo widzisz... To skomplikowane.
-Rid?
-Więc... Od jej wypadku mam ten sam sen. Nawet nie zasługuje on miano snu, bo one powinny być idealne, wesołe i o spełniających się naszych marzeniach, a to jest koszmar. Codziennie mi się śni to samo.
-Czyli?
-Widzisz.. nie dokończyłam Ci tej historii...
*Z perspektywy Rid*
Po co ja to robię? Nie powinnam, ale czuję, że muszę się w końcu komuś zwierzyć, a przy nim czuję się sobą i czuję się bezpieczna.. Wzięłam głęboki wdech.
-Kiedy wracałam do domu zadzwoniła do mnie mama. Płakała, kazała mi przyjechać do szpitala koło naszego domu, bo Nicole miała wypadek. Jak to usłyszałam miałam wrażenie, że czas przestał płynąć. Cięgle słowa mamy dudniły mi w głowie. Po jakiejś chwili się opamiętałam i jak najszybciej tylko mogłam zaczęłam biec do szpitala. Nie wiem ile dokładnie zajęła mi droga, ale wydawało mi się, że nigdy tam nie dobiegnę. Kiedy wpadłam do szpitala zapytałam się w recepcji gdzie leży Nik, pielęgniarka powiedziała mi, że jest operowana. Pod salą spotkałam mamę wycedziła tylko, że stan jest krytyczny i znowu zaniosła się płaczem. Po około dwóch godzinach z sali wyszedł lekarz – znowu naszła mnie fala łez, której nie mogłam powstrzymać.
-Rid, posłuchaj połóż się i prześpij jeszcze parę godzin, a jutro mi dokończysz opowiadać, dobrze? - zapytał Harry z troską w głosie.
-Okej, Harry?
*Z perspektywy Harrego*
-Tak?
-Dziękuję.
-Nie masz za co dziękować - uśmiechnąłem się i usiadłem na fotelu.
Położyła się, twarz skierowała w moją stronę. „Boże jak ona prześlicznie wygląda” pomyślałem. Ciągle się wierciła w jednym miejscu, nie mogąc usnąć. Otworzyła oczy i zorientowała się, że jej się przyglądam. Uśmiechnęła się do mnie, co od razu mi rozpromieniło twarz. Przez jakąś chwilę patrzyliśmy się na siebie, po czym się odezwała.
-Harry?
-Stało się coś? Może ci coś do zjedzenia albo do picia przynieść?
-Nie, dziękuję. Trochę mi głupio ale..
-Nie krępuj się, pytaj o co chcesz.
-Czy mógłbyś się koło mnie położyć.. - było ciemno, ale wiedziałem, że się zarumieniła, opuściła brodę do klatki piersiowej i nieśmiało się sama do siebie uśmiechnęła.
-Jasne.
Zdziwiło mnie to, ale się zgodziłem, szczerze mówiąc już mnie wszystko bolało po spaniu na fotelu. Położyłem się delikatnie, na krawędzi łóżka, nie chciałem, żeby sobie coś pomyślała. Ona zaś odwróciła się w moją stronę i przysunęła, tak że jej czoło było około pięciu centymetrów od mojej klatki piersiowej. Bez wahania, automatycznie ją objąłem.
~&~
Cześć i czołem skąd sie wziąłem?
Strasznie Was przepraszam że aż miesiac nie było żadnego rozdziału, no ale szczerze mówiąc wymówka do bani, ale prawdziwa: nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Eh biolchemmatu mi się zachciało.
Mam nadzieję że rozdział sie podoba, chociaż powiem szczerze że wysokich lotów to on nie jest i to ani trochę, ale chyba najważaniejsze że w końcu coś dodałam, co nie? ;D
Kolejny rozdział postaram sie dodać jak najszybciej, więc... Saaaajonara i do następnego pyszczaki! <3
