Rozdział ósmy

114 8 0
                                    

*Z perspektywy Rid*

Czemu stamtąd uciekłam? Znowu stchórzyłam. Wystarczyło tylko to, że przypomniałam sobie o nich i całe szczęście ze mnie uleciało jak powietrze z balonu i do tego Harry. Zobaczył, że coś jest nie tak, bo dlaczego nagle łza by mi spłynęła po policzku? Szczerze mówiąc nie spodziewałabym się, że to kiedykolwiek powiem, ale oni są wspaniali. Nie znaliśmy się, a mnie przygarnęli i pozwolili spędzić ze sobą czas, a przecież wiedzieli, że mogę dzisiejszy dzień opisać na blogu albo zrobić zdjęcia i je gdzieś wstawić, pisząc jakieś wymyślone historyjki. Nik miała racje oni są niesamowici, ta radość bijąca do nich, chęć życia to coś niesamowitego, coś czego mi brakowało.

*Z perspektywy Harrego (w tym samym czasie)*

To niemożliwe. To nie może być ona...

-Cześć kochanie – jak zwykle zrobiła ten swój podły uśmieszek, Boże jak ja go nienawidzę.

-Nie jestem żadnym twoim kochaniem, a teraz muszę iść więc zejdź mi z drogi.

-Ejejej! Nie tak szybko. Przecież ostatnio jak do mnie pisałeś to błagałeś żebyśmy znów byli razem i mówiłeś że mnie kochasz, a teraz co?

-Powiem Ci tylko jedno, zaczynam dążyć do nowego celu, zostawić przeszłość, nie całą ale sporą jej część, za sobą tą w której ty jesteś, zamierzam zrobić to co przed pójściem do xfactora, czyli będę dążył ku temu co sobie wymarzyłem, a Ciebie w moich planach nie ma więc zejdź mi z drogi i mam nadzieje, że już Cię, Taylor więcej nie zobaczę.

*Z perspektywy Rid*

Chciałabym zostawić przeszłość za sobą, ale nie mogę. To zbyt trudne, jeszcze nie teraz.

-Ridley... - ten głos jakbym go znała, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał. Nie mogłam też podnieść głowy i spojrzeć na tą osobę. Nie chciałam, żeby ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie. Wole, żeby wszyscy myśleli, że jestem silna, wtedy jest o wiele łatwiej.

-Proszę nie płacz... Spójrz na mnie...

*Z perspektywy Harrego*

Płakała, a ja nie wiedziałem co zrobić. Wiedziałem jedno, to że nie mogę jej zapytać o to dlaczego jest w takim stanie, ona sama musi mi to powiedzieć .

-Ridley, proszę chociaż wstań, przejdźmy się, albo usiądźmy gdzieś indziej.

-Dobrze – odpowiedziała, a ja poczułem ulgę, że nie kazała mi odejść i zostawić ją w spokoju, że dopuściła mnie do siebie. Wiele to dla mnie znaczyło.

Wstaliśmy i poszliśmy w głąb, strony parku porośniętej spora ilością drzew, można to było nawet nazwać laskiem. Usiedliśmy na zwalonym pniu. Co mnie zdziwiło usiadła dość blisko mnie. Siedzieliśmy milcząc, jedynie słyszałem jej przyśpieszony oddech i odgłosy towarzyszące płaczu. Co jakiś czas przecierała dłonią policzka, ten widok był okropny. Bolało mnie, to że muszę na nią patrzeć w takim stanie, najchętniej bym ją przytulił i powiedział ze wszystko jest dobrze, ale nie wiedziałem co spowodowało jej stan. Po około 30 minutach w końcu się odezwała.

-Wiesz jak to jest stracić kogoś kogo się kocha? Kogoś bliskiego? - pokiwałem przecząco głową – Często zastanawiałam się czy ze sobą nie skończyć. Nawet ostatnio. Ból sprawie ze chcę eksplodować. Zastanawiam się dlaczego to akurat mnie musiało spotkać. Mam 16 lat a już tyle wycierpiałam. Boję się, że jak kogoś poznam to go stracę, a tego bym już nie przeżyła.

To co usłyszałem mnie zszokowało, zupełnie zwaliło z nóg. Co się musiało tak strasznego stać, że chciała się zabić?

-Ale... - przerwała mi.

-Wiem, teraz pewnie powiesz, że śmierć jest najgorszym rozwiązaniem, ale ty nie wiesz co ja czuję. W każdą cząstkę mojego ciała na wspomnienia o nich wbijają mi się miliony, małych igiełek. Ludzie mówią, że ból z czasem mija, ale to kłamstwa. Ból jaki był, taki jest nadal, nawet ostatnio bardziej się nasilił.

-Kogo straciłaś? - nie powinienem pytać, ale to było niekontrolowane, samo ze mnie wyszło.

Patrzałem jak chce mi powiedzieć, ale zaczynają jej znowu napływać łzy do oczu. Widziałem, że te przeżycia naprawę ja bolą, że tu nie chodzi o złamane serce lecz o coś gorszego.

-Przepraszam nie powinienem pytać...

Minęła chwila zanim się znowu odezwała, może to było parę sekund, ale dłużyły mi się jak godziny.

-Widzisz, kiedy Liam wspomniał o tym, że przyjechałam tu sama... - przełknęła głośno ślinę i próbowała ponownie opanować drżący głos i natłok łez w jej oczach – przypomniał mi o tym co było w Bristolu parę miesięcy temu. Sama nie wiem czemu Ci się zwierzam, nikomu tego nie robiłam... od jej śmierci. Nikomu nie zaufałam, ale ty masz coś co sprawia, że mogę się przed tobą otworzyć, czego przed nikim innym nie byłam w stanie zrobić, ale zeszłam z tematu. - wzięła głęboki wdech – Jak miałam 3 lata mój tata zmarł na raka, nie pamiętam go ale nadal mi go strasznie brakuje. Nieraz jak byłam młodsza wyobrażałam sobie jak spędzam z nim urodziny, z nim, moją mama i siostrą. Szczęśliwa rodzina w komplecie. - lekko się zaśmiała pod nosem- Jak ja cholernie chciałam żeby tak było, zresztą nadal tego chcę. Później – znowu wzięła głęboki wdech, ale nie zaczęła od razu po nim opowiadać dalej, otarła łzy, przełknęła ślinę i ponownie nabrała głęboki wdech – właściwie to nieco ponad dwa miesiące temu -głos jej zaczął jeszcze bardziej drżeć- zginęła moja siostra. Zginęła w wypadku samochodowym. Pijany idiota wjechał na jej pas i uderzy w jej samochód, nad którym straciła panowanie, zjechała z drogi i uderzyła w drzewo, a najgorsze jest to że...

~&~

Aloha!

Jak tam nastroje przed szkołą? Jeżeli tak jak mój, który wyraża pogoda panujaca za moim oknem to Wam też współczuje. No ale bez smętów! Poznaliscie dzisiaj część historii Rid, ale tak jak wspomnialam jest jescze coś więcej! Więc szykujcie popcorn na najblizsze dni, bo w następnym rozdziale poznacie jej kolejną część!

Dobra pysiaki życzę Wam przeżycia pierwszego dnia w szkole (oh god).

Szczerze mówiąc przeraża mnie to co będzie w tym roku bo 2 klasa liceum więc coraz bliżej matura uught.

Mam nadzieje, że rozdział przypadł Wam do gustu, jak nie to jakoś bedę musiała tą szczyptę goryczy przełknąć, no cóż trudno sie mówi! :D Raz na wozie raz pod wozem.

Kocham Waaaas!

Sajonara!

Do or die. Harry Styles Fanfiction.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz