prolog

1.9K 73 29
                                    

Stukanie szpilek o posadzkę sprawia, że mam wrażenie jakby moje uszy krwawiły. Jest piątek wieczór, mam za sobą cały tydzień chodzenia w tych morderczych butach i na dodatek muszę jeszcze wrócić w nich do domu. Już nawet sam ich odgłos sprawia, że mam ochotę je zdjąć i wyrzucić za okno.

Nie narzekam na swoją pracę, ale czasami naprawdę chciałabym przyjść do niej w trampkach i dresowej bluzie, zamiast w sukience i wysokich butach.

A rodzice powtarzali: ucz się to będziesz miała w życiu łatwiej.

Przepraszam bardzo, ale czy chodzenie w szpilkach jest łatwiejsze od chodzenia w trampkach?

Oczywiście, że nie to mieli na myśli, jednak w tej sytuacji muszę się czymś pocieszyć.

- Możemy już jechać? - Aspen właśnie zakłada na szyję szalik i rzuca na biurko sekretarki kartki. - Skseruj każdą po trzy razy. - rozkazuje.

Dziewczyna kiwa głową, a ja idę po swój płaszcz i torebkę. Razem z chłopakiem udajemy się do samochodu, po czym jedziemy w stronę domu.

- Byłaś bardzo zdenerwowana dzisiaj. - mówi brunet. - To przez jutrzejszy wyjazd?

- Tak. - odpowiadam szybko. - W końcu do Berlina długa droga.

Gówno prawda.

Dzisiaj mijają trzy lata od najgorszego dnia w moim życiu. Dnia, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Wtedy właśnie wywróciło się moje życie do góry nogami. Wtedy poczułam co to znaczy mieć rozdarte serce. Nie życzę nikomu tego, żeby przeżył to co ja.

Zajeżdżamy pod dom w kompletnej ciszy. Bez słowa wysiadam z samochodu i idę w stronę drzwi nawet nie czekając na Aspena.

Ludzie, którzy są w związku powinni się kochać. Inaczej bywa jeżeli jest się w związku z rozsądku, a nie z miłości. Tak jest w naszym przypadku. Nie portafię pokochać nikogo innego prócz Andreasa.

Aspena znam od dziecka, nasi rodzice się przyjaźnili. Trzy lata temu, gdy świat mi się zawalił to właśnie on mnie pocieszał. Potem samo jakoś to wyszło, ale nigdy nie powiedziałam mu, że go kocham. Nigdy nie powiem.

Odkąd dostałam list od Andreasa, moje życie nie jest takie samo. Nie mam serca, ponieważ to właśnie jemu je oddałam, a on zabrał je niewiadomo gdzie.

Mimo, że minęły trzy lata, ja nadal go kocham. I będę kochać wiecznie, bo to co było między nami zdarza się tylko raz w życiu.

- Napijemy się wina? - pyta Aspen, gdy godzinę później siadam na kanapie.

- Poproszę. - szepczę.

- Skoczę tylko szybko pod prysznic i się napijemy.

Widzę jak znika gdzieś w głębi ciemnego korytarza, a chwilę potem słyszę odgłos wody. Podrywam się z kanapy i idę do sypialni. Dłuższą chwilę zajmuje mi odkopanie listu, spośród moich ubrań. W końcu siadam na łóżku i wyciągam z koperty kartkę, którą praktycznie znam już na pamięć, po czym zaczynam czytać.

Najgorsze w życiu jest to, że oprócz dobrych chwil są również te złe. Oprócz dobrych ludzi są i ci źli, a ja po przeczytaniu przez ciebie tego listu będę się do nich zaliczał.
Napiszę to krótko: To koniec.
Muszę wyjechać, zacząć nowe życie, tym razem bez Ciebie. Żyj dalej, ale już beze mnie. Masz obok siebie wspaniałych ludzi, nie zmarnuj tego. Zapomnij o mnie.
Andreas.

Ponownie łzy lecące z moich oczu lądują na wydrukowanych literach, a ja zanoszę się płaczem. Jednak tym razem nie dane jest mi długo szlochać, bo słyszę dzwonek swojego telefonu.

Wracam do salonu i z torebki wyjmuję urządzenie. Biorę głęboki wdech, bo sądząc po niezapisanym numerze może być to coś ważnego związanego z jakimś wypadkiem lub czymś.

- Halo? - zaczynam cicho.

- Verity, to ja. Andreas.

_____________________

witam was w moim nowym fanfiction
nie wiem kiedy będę dodawać rozdziały, nie wiem czy w ogóle ta książka tutaj pozostanie
oceńcie ten prolog proszę, bo to dużo daje
doceńcie moją pracę, buziaki

coincidence | a.wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz