two spritzers

598 55 10
                                    

"Łatwo wziąć złudzenia za prawdziwe uczucia, zwłaszcza gdy patrzy się drugiej osobie w oczy."
_____________

Gregor wysadza mnie pod samym klubem kwadrans po osiemnastej. Nadal żywię nadzieję, że za dużo mnie nie ominęło jeśli chodzi o imprezę.

Wchodzę do budynku wcześniej wpuszczona przez dwóch jakże potężnych i niemiłych ochroniarzy. Ostatni raz jak tutaj byłam to żadnego z nich nie widziałam. Być może stoją dzisiaj tutaj ze względu na atak nożownika, o którym słyszałam rano w radiu.

Pcham ogromne dębowe drzwi i od razu do moich uszu dochodzi głośna muzyka. Wpada na mnie jakaś dziewczyna, ale nawet nie przeprasza, tylko opiera się plecami o ścianę i śmieje się głośno. Na moje oko nie ma więcej niż siedemnaście lat, więc nie wiem jakim cudem tutaj weszła. To nie jest odpowiednie miejsce dla niej.

- Wszystko w porządku? - pytam, robiąc krok w jej stronę.

W tej samej chwili podchodzi do niej chłopak w podobnym wieku i razem opuszczają budynek. Wzdycham, odprowadzając ich wzrokiem, po czym idę do właściwej części klubu.

Gdy tylko wchodzę do zaciemnionego pomieszczenia zaczyna buchać we mnie gorące powietrze, więc rozpinam płaszcz oraz rozwiązuję szalik, łapiąc go w dłoń. Przeciskając się przez tłum ludzi próbuję znaleźć chociaż jedną znajomą twarz.

W pewnej chwili czuję dotyk z tyłu pleców, już mam rozpocząć awanturę, gdy odwracam się i zauważam uśmiechniętego Andreasa.

- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - mówi.

Spoglądam na niego, przygryzając wargi. Nie wierzę w to, ale czuję, że się za nim stęskniłam. Z racji tego, że nasze twarz dzielą centymetry - przybliżam się do niego i całuję go delikatnie.

- A ja myślałam, że już was nie znajdę. - uśmiecham się po chwili, robiąc krok do tyłu.

Ciągnie mnie za dłoń w głąb tłumu, żeby już po chwili znaleźć się w loży. Zauważam Markusa, Stephana, Layken, Alis, Ritę oraz jakiegoś chłopaka, którego widzę po raz pierwszy na oczy.

- Cześć. - witam się z każdym.

- Verity to Philipp, Philipp to Verity. - mówi Rita, patrząc na mnie i na chłopaka siedzącego obok niej. - Philipp i ja spotkamy się, więc postanowiłam, że go zaproszę. - uśmiecha się. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.

Andreas pomaga mi zdjąć płaszcz, który razem z szalikiem odwiesza na wieszak, znajdujący się w naszej loży.

- Zwariowałaś? - wzdycham ze śmiechem. - Miło cię poznać Philipp. - wyciągam do niego dłoń, którą ściska.

- Mi również. - posyła mi uśmiech.

Zajmuję miejsce na wolnej kanapie, a zaraz obok mnie pojawia się Wellinger, który obejmuje mnie ramieniem.

- Verity i Andreas byli kiedyś razem, ale.. - zaczyna Rita, patrząc na swojego chłopaka.

- Nadal jesteśmy, okej? - przerywa jej Andreas, wstając.

Dziewczyna marszczy brwi i spogląda na Layken, która bawi się swoim telefonem. Przenosi wzrok na Stephana, ale ten żwawo rozmawia z Markusem, a Alis pilnie im się przysłuchuje.

- A Aspen? - patrzy na mnie.

- Jeszcze nic nie wie i niech tak zostanie. - uśmiecham się również wstając. - Idziemy coś zamówić? - pytam, spoglądając na Wellingera.

Ten tylko kiwa głową, po czym kładzie mi dłoń na plecach i oboje udajemy się do baru. Znajdujemy wolne miejsce między dwiema grupkami starszych mężczyzn, więc stajemy tam i wołamy barmana.

- Dwa szprycery. - mówi Andreas, a chłopak kiwa głową i zabiera się za przygotowywanie drinków.

Czuję jak Wellinger kładzie mi dłonie na biodrach, a chwilę później wzdrygam się, gdy jego oddech znajduje się na moim karku.

- Ślicznie dzisiaj wyglądasz. - szepcze, po czym całuje mnie w skroń.

Przechodzi przeze mnie przyjemny dreszcz, a na ciele pojawia się gęsia skórka. Odwracam się w jego stronę, ale nie zdążam nawet nic powiedzieć, bo chłopak od razu wpija się w moje usta, tak mocno, że uderzam plecami o bar.

- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało Verity.

Cała muzyka dudniąca mi w uszach znika, gdy tylko on wypowiada to zdanie. Nie jestem w stanie nic powiedzieć, jego słowa wywierają na mnie ogromne wrażenie.

Barman stawia koło nas nasze drinki, więc zmuszona jestem odwrócić się od chłopaka, by wziąć do ręki szklankę.

- Za nas. - mówi Andreas, uderzając swoim naczyniem o moje.

Posyłam mu uśmiech, po czym wypijam na raz cały napój.

- Jak rozprawa? - pyta, gdy wracamy do loży.

Nie odpowiadam, tylko macham ręką. Nie chce mi się opowiadać o tym jak przegrałam kolejną sprawę z rzędu. Może ten zawód nie jest dla mnie?

Gdy siadamy w loży, każdy patrzy na nas z uśmiechem i to takim bardzo podejrzanym. Nie mam pojęcia o co chodzi, więc jak gdyby nigdy nic siadam na swoim miejscu.

- Wiecie co. - zaczyna Stephan. - Zebraliśmy się tu, żeby powitać ponownie Andreasa. - wstaje i podnosi do góry kieliszek, który zabrał ze stołu.

Dopiero teraz zauważam, że stoi tutaj chyba z trzydzieści takich naczyń i każde wypełnione jest alkoholem.

- Bierzcie wszyscy, ja stawiam! - śmieje się Leyhe.

Każdy z nas bierze po jednym kieliszku i również wstaje. Andreas przeczesuje dłonią włosy, śmiejąc się przy tym chytrze, a ja nadal nie wiem o co chodzi.

- To jakieś święto, że ty płacisz za nas wszystkich czy co? - pyta Markus.

Przenoszę wzrok na Stephana, który łapie Layken za wolną dłoń, po czym ją unosi, ukazując nam pierścionek na jej palcu.

Nie wierzę w to co widzę. Oni się zaręczyli.

- O mój boże, wy chyba żartujecie?! - krzyczę.

Spoglądam na Wellingera, który podaje sobie rękę ze Stephanem. Nie czekam ani chwili i z kieliszkiem w dłoni biegnę do Layken i przytulam ją mocno do siebie.

- Gratuluję kochana. - szepczę jej do ucha. - Pamiętaj o mnie jak będziesz wybierać świadkową.

Każdy podchodzi, żeby życzyć im szczęścia, wszyscy się ściskają. Pijemy za ich zdrowie kolejkę za kolejką. Czas leci, ale nikt się tym nie przejmuje. Liczy się tylko to co jest tu i teraz.

coincidence | a.wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz