Rozdział 2

1.1K 41 9
                                    


Podleciał do niego. Jak zwykle siedział przy swoim wielkim komputerze. Bezszelestnie wylądował. Nachylił głowę do jego ucha.

- Bu – powiedział. On nawet się nie poruszył.

- Wiedziałem, że tu jesteś Clark .

- A to niby skąd? – spytał – bo na pewno nie słyszałeś.

Ten przejechał myszką po ekranie i kliknął w plik w lewym dolnym rogu. Na ekranie pojawiło się nagranie nieudanej próby przestraszenia Bruca.

- Mam kamery – Clark spojrzał się na niego – poza tym Dick cię widział jak przylatujesz.

- Czyli nie pobiję mistrza skradania wielkiego Batmana – zaśmiał się.

- A ja pobiję człowieka ze stali, już nie tak wielkiego Supermena – posłał mu przyjacielski chytry uśmiech – bo Batman jest lepszy.

- Ha ha, bardzo śmieszne Bruce – rzucił mu Clark – To o co chodzi?

- O dziewczynę?

- W końcu przestałeś bawić się w playboy'a? –spytał próbując mu dopiec.

- Nigdy się w niego nie bawiłem – wyraz twarzy Batmana nic a nic się nie zmienił. Ciągle była obojętna.

Bruce streścił przyjacielowi pokrótce to co się stało. Clark słuchał z zaciekawieniem, dopóki tamten nie powiedział mu czegoś zaskakującego.

- CO?! – krzyknął Clark – Chcesz mi powiedzieć, że ona jest z Kryptonu?!

- Struktura twojego, Kary i jej DNA jest oparta na tych samych zasadach. Nie mówię, że jesteście spokrewnieni, nic w tym wypadku. Jeśli nadal nie wierzysz, że ona jest z Kryptonu, to ona ma twoje moce. A przynajmniej część.

- Telekineza – powiedział Superman.

- Właśnie. Mam wrażenie, że ona nigdy nawet nie była na Kryptonie. Co jeśli ktoś z twojej planety przybył tu jakiś wiek temu i stworzył sobie normalne życie jak ty? To by wyjaśniało część jej mocy. Telekinezę mógł mieć ktoś w jej rodzinie i te zdolności przeszły na nią.

- W sumie to ma sens – zastanowi się chwilę – Ile ona ma lat?

- Obstawiam jakieś dziewiętnaście, dwadzieścia, może dwadzieścia jeden.

Clark odwrócił się w stronę dziewczyny. Leżała w metalowej kapsule ze szklanym wiekiem. Przykryta była białym prześcieradłem, który zakrywał jej tors, nogi i odsłaniał głowę, stopy. Ostatni raz gdy widział to urządzenie, leżała w nim Kara, jego kuzynka z Kryptonu, gdy Bruce chciał wiedzieć skąd przybyła i kim jest. Odwrócił się w stronę monitora.

Dziewczyna otworzyła oczy.

- Obudziła się – szepnął Clark. Młoda była przerażona. W głowie kłębiły jej się pytania. Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Czy ja już umarłam? Delikatnie ruszyła rękami. Jej dłonie były przytwierdzone metalowymi obręczami do powierzchni, na której leżała. Tak samo jak jej stopy. Najciszej jak umiała wyrwała obręcze. Otworzyła szklane wieko zostawiając wgniecenie na metalowej obramówce.

- Nie odwracaj się – szepnął Bruce. Clark jednak go nie posłuchał. Odwrócił się i podleciał do przerażonej dziewczyny. Batman westchnął i podszedł do niego.

- AAAAA! –wrzasnęła dziewczyna – POMOCY! RATUNKU!

- Spokojnie – powiedział łagodnie Clark.

- Nie róbcie mi krzywdy – powiedziała przez łzy.

- Nic ci nie chcemy zro... – zaczął, ale mu przerwała.

- Pracujecie dla Kameleon, tak? O-ona nie da wam ani grosza za to – jej głos drgał.

- Spokojnie, patrz. To ja Superman. A ten tu to Batman – wskazał na przyjaciela.

- Superman, Batman – powtórzyła szeptem. Nagle zorientowała się, że poza kawałkiem białego materiału nie ma nic na sobie.

- Czy wy mnie rozbieraliście!? – krzyknęła. Clark podniósł ze zdziwienia brwi i spojrzał na Batmana. Wyraz jego twarzy jak zwykle się nie zmenił.

- AAA! – znowu zaczęła krzyczeć i płakać – ZBOCZEŃCY!!

Bruce podszedł do stołu i wziął z niego strzykawkę z zieloną, świecącą igłą i jakimś bezbarwnym płynem w środku. Podszedł do płaczącej i krzyczącej dziewczyny.

- Co to? – spytał Clark, który poczuł się odrobinę słabo.

- Strzykawka z kryptonitu - odpowiedział - I środek uspokajający.

- Po co ci taka strzykawka?

- Jakby trzeba było ci coś podać dożylnie - oznajmił po czym wbił dziewczynie strzykawkę w ramię. Strzykawka wbiła się w jej skórę na nie więcej nić milimetr czy nawet pół milimetra. Młoda zastygła na sekundę. Złapała Bruca za nadgarstek i przerzuciła przez urządzenie, w którym siedziała. Clark go złapał.

- Możesz? – spytał Bruce gdy tamten odstawił go na podłogę. Clark westchnął i pokiwał głową. Podszedł od tyłu do dziewczyny i walnął ją ręką w głowę. Na tyle mocno żeby straciła przytomność i na tyle lekko żeby jej nie skrzywdzić.

- Co teraz? – spytał.

- Zabierzmy ją na górę. Może nie będzie, aż tak histeryzować – odpowiedział Bruce.

Batman RelativesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz