🌻Rozdział 2🌻

1K 61 22
                                    

-Eksperyment nie wyszedł dobrze. Dziwne rzeczy dzieją się z pacjentem. Przygotować B-103-02-

----

Zamknąłem metalową, granatową szafkę wcześniej wyciągając z niej książki. Westchnąłem ociężale, ale ruszyłem w stronę mojej sali, gdzie będę miał lekcję. Przeczesałem ręką swoje rozczochrane włosy, gdy nagle zauważyłem Kanadę. Uśmiechnąłem się i do niego podszedłem.

-Hej, bro!- Krzyknąłem, ale on nie wyglądał na zadowolonego moją obecnością.

-Ameryka, musimy porozmawiać.- Powiedział bez uczuciowym głosem, z resztą taką samą miał twarz. Bez uczuć.

-No, dobrze, to cho-

-Po szkole, w cztery oczy.- Przerwał mi i odszedł nie dając mi nic do powiedzenia.
Podrapałem się z tyłu karku, zrobiłem coś nie tak? Nie wiem.. Poszedłem pod salę, a tam był już Polska i Germany. Poland na mnie spojrzał i pomachał, a za nim Niemcy, tylko, że on tylko kiwnął głową.
-Hej, wiecie dlaczego Kanada jest taki.. Oschły?- Spytałem, a oni na siebie, a potem znowu na mnie spojrzeli.

-Kanada? Oschły? Nie wiem, nigdy go takiego nie spotkałem. Może coś się stało, a co?- Wypowiedział się Polska, ja tylko spojrzałem na bardzo interesującą, szarą podłogę.

-Nic, nic..- Westchnąłem, gdy nagle zadzwonił dzwonek. Podskoczyłem, ponieważ to był nowy i znacznie głośniejszy. Ustawiliśmy się i czekaliśmy na panią od matematyki. Spóźniała się niemiłosiernie, ale po około dziesięciu minutach przyszła. Niektórzy po narzekali, że jeszcze pięć i mogli by się zwijać. Nauczycielka otworzyła drzwi i wpuściła nas do środka. Usiadłem sam w drugiej ławce, koło okna. Sala ta jest na trzecim piętrze, więc widoki są tu ładne.
-Dobrze, akurat wypadło, że dzisiaj macie matematykę na pierwszej lekcji, więc ja będę musiała przedstawić wam nowego ucznia.- Wszyscy, wraz ze mną, podnieśli głowy na panią, albo na drzwi. Jak ja mu, albo jej współczuję, strasznie bym się stresował, gdybym był nowy i wszyscy by się tak patrzyli.
Drzwi się otworzyły i wszedł przez nie chłopak z biało-niebiesko-czerwono kolorowymi włosami, upięty z tyłu w mały kucyk. Czy mi się wydaję, czy to jest..

-To jest Rosja! Będzie uczęszczał z wami do klasy, więc bądźcie proszę mili.. Usiądź do..- Nauczycielka spoglądała po klasie, lecz tam gdzie była tylko jedna osoba, kładła ona plecak na sąsiednie krzesło. Spojrzała zawiedzionym wzrokiem, aż ja wypowiedziałem następujące słowa..
-Do mnie może!- Podniosłem rękę i przywitałem go z wielkim uśmiechem. Już nawet nie wiem czy takim fałszywym jakim obdarzam innych.. Na pewno była w nim sporo szczerości. On odwzajemnił małym, ale nieśmiałym i usiadł koło mnie.
-Dobrze, wracajmy, zapisujemy taki temat lekcji..-

Spakowałem się i wyszedłem z sali, jednak coś przy kusiło mnie do poczekania na tego nowego.. Skądś go kojarzę, ale za nic w śmiecie nie mogę sobie przypomnieć skąd! Wyszedł, a ja ominąwszwy go, podbiegłem do niego.
-Cześć!- Krzyknąłem mu prawie, że do ucha, obskoczył lekko, a ja się zaśmiałem. -Jestem Ameryka, głupi ja zapomniałem się przedstawić!- Uśmiechnąłem się, a on zbladł.
-A.. Ameryka?- Lekko się odsunął. -Syn wielkiej Brytanii?- Zapytał. Zna mojego ojca? Cóż, patrzyłem tylko na niego, a potem skierowałem swój wzrok ku podłodze.
-Wiesz, ja.. Ja muszę coś załatwić, narazie..!- Uśmiechnąłem się sztucznie i od biegłem, moim kierunkiem była łazienka. Czułem na sobie jego wzrok, wypalał mi plecy. Lecz, nagle poczułem, że ktoś podkłada mi nogę, a ja upadam. Syknąłem, a wszyscy na holu padli w śmiech. Szybko się ogarnąłem i pobiegłem do ubikacji. Musiałem ochłonąć, nie zwróciłem nawet uwagi na zaczepki i śmiechy ze strony innych. Jesteś synem Wielkiej Brytanii. Te słowa chodziły mi po głowie.
-Nie uważaj się za mojego syna, zepsułeś wszystko!-
Łzy napłynęły mi do oczu, ale szybko je wytarłem, gdyż nie chce ryczeć. Nie w szkole..

-Ameryka?- Usłyszałem znajomy mi głos. -Jak coś źle powiedziałem, to przepraszam..- Oparł się o ścianę, a ja wyjrzałem zza kabiny.

-Nie, jest okej..- Uśmiechnąłem się.

-Przecież jesteś smutny, przepraszam..!- Schował twarz w dłoniach. -Jestem tu pierwszy dzień i już wszystko zepsułem..- Szepnął.

-Nie! Nic nie zepsułeś! Poza tym, nie jestem smutny! Ja zawsze jestem szczęśliwy i uśmiechnięty!-

----

644 słowa! Jest mały postęp! Mam już szkice w zeszycie do książki, ale jestem zbyt lazy, by je poprawić i namalować na telefonie, a ich jakoś nie jest dobra, wyglądają fatalnie, ale mogę się wytłumaczyć tym, iż rysowałam je na lekcji! Cóż, baj baj, do zobaczenia w następnym rozdziale!

M.S~

■APOKALIPSA ■ RUSAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz