Rozdział 7.

3.9K 258 75
                                    

Tony stał pod prysznicem z mocno zaciśniętymi oczami, spod których wypływały łzy. Mieszały się one z gorącą wodą, więc gdyby ktoś teraz spojrzał na mężczyznę, nic by nie zauważył. Dlatego właśnie brązowooki kochał prysznic. I deszcz też. Mógł wtedy być słaby i nikt tego nie dostrzeże.

Wydarzenia z ostatnich kilku tygodni przytłoczyły go.

Najpierw problemy z firmą, niby błahostka, którą zajęła się Pepper, ale późniejsza kłótnia z nią i jej odejście dały mu w kość. Potem spotkał tego tajemniczego chłopaka, którego już prawie zapomniał. On przypomniał mu najgorszy fragment z życia, kiedy to on szukał pomocy. Potem Loki. Swoje zachowanie względem Petera. Młodego rany i kartoteka. Do tego ten przeklęty wypadek, który uziemił go na cały weekend.

A Tony nienawidził być uziemionym, niepotrzebnym.

W tym momencie nienawidził też siebie.

Był taki słaby!

Tak cholernie słaby...

Więc teraz, z tą myślą, stał pod prysznicem i rozmyślał. Zastanawiał się, jak pomóc Peterowi. Już od wczoraj nad tym pracował i szukał. Po jego głowie jednak również chodziły wspomnienia, których nie mógł wyrzucić.

Wspomnienie, kiedy on sam, jako ośmiolatek musiał słuchać nieustających wrzasków, słów, których dziecko nigdy nie powinno słyszeć. "Jesteś bezwartościowy!" "Powinieneś umrzeć razem z tymi twoimi kochanymi rodzicami!" "Jesteś tylko problemem!"

Scena, kiedy to on sięgał po żyletkę.

Gdy stał na poręczy mostu i zastanawiał się, czy nie skoczyć.

Jednak wśród tych wszystkich obrazów, zawsze widział scenę ze swojego snu, kiedy to siedział ze swoją prawdziwą mamą i spoglądali w gwiazdy. Gdy jedna z nich spadła, a kobieta uszczypnęła go lekko w ramię. Był to najpiękniejszy sen, który niewyobrażalnie mu pomógł. Tylko on trzymał Filantropa przy zdrowych zmysłach i zdrowym ciele.

Podniósł głowę.

W tym momencie Tony postanowił jedno.

Nie podda się.

I nie pozwoli poddać się Peterowi.

Choćby miał przez to umrzeć.

***

W poniedziałek rano Peter wstał z uśmiechem na ustach. Dwa dni na szczęście wystarczyły mu, aby poukładać sobie wszystko w głowie, dzięki czemu jego humor polepszył się zauważalnie.

Idąc do łazienki złapał w drodze strój Spider Mana. Wziął szybki prysznic, po czym kolejny raz w przeciągu trzech dni stanął przed lustrem.

Nic się w nim nie zmieniło, tylko jego oczy były jakby jaśniejsze, oraz doszło więcej ran, na których widok mina lekko mu zrzedła. Przypomniał sobie wzrok Clinta, gdy ten go odwiedził i je zobaczył.

Aby o tym nie myśleć za dużo, szybko złapał bandaże i zaczął owijać rany.

Nawet nie chciał myśleć o tym, dlaczego je zrobił i przez kogo. Wolał na nie nie patrzeć i przykryć bandażem. Uciec.

Gdy uporał się z opatrywaniem swoich ran, ubrał z lekkim uśmiechem strój Spider mana i wyszedł z łazienki.

W tym momencie cieszył się, że jego opiekunowie nigdy nie wchodzą do jego pokoju. Gdyby go zauważyli w tym stroju, byłoby kiepsko.

W pokoju szybko spakował swoją ukochaną błękitną bluzę i czarne spodnie, po czym wyszedł przez okno.

Czasu miał mało, więc nawet nie kłopotał się z patrolem, wiedział bowiem, iż inni bohaterowie zajmą się tym za niego.

INNY | STARK & PARKEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz