🎄rozdział trzeci🎄

696 41 16
                                    


Kaszlnęłam, zmieszana na widok wysokiego chłopaka.

Kasztanowo-złote włosy, unosiły się niesfornie na czubku jego głowy.
Piegi zdobiły, wręcz idealny nos, niebieskie- jak woda oczy
prowadziły w nieznaną głębie, a za usta
nie jedna dziewczyna potrafiłaby zabić.

— Kolejny Świąteczny świr. Czy to Wam się nie nudzi?— odparł, odpychając się od framugi.

Otworzyłam szerzej oczy.

— Słucham?— zapytałam, upewniając się, czy dobrze usłyszałam.

—  Za to nieźle się ruszasz—  kiwnął w moją stronę głową, zawadiacko się uśmiechając i spoglądając na dolną część ciała, całkowicie ignorując moje pytanie.

Ogarnęła mną nieznana furia. Zazwyczaj nikomu się nie udawało mnie wyprowadzić z równowagi, a jednak chłopak zrobił to w niemal kilka sekund.

— Przestań mi się tak wściekle przyglądać—  zaśmiał się— Uznaj to jako komplement.

Podrzuciłam ręce w górę.

— Niewiarygodne. Po prostu niewiarygodne. Za kogo się uważasz, przepraszam bardzo?— wylałam z Siebie, swoje oburzenie.

Chłopak wzruszył ramionami.

—  I kim ty do cholery...—  ściszyłam głos na wypowiedziane przekleństwo, co sądząc po minie chłopaka, rozbawiło go—  jesteś?

Przyglądał się mi jeszcze przez kilka sekund.

— Caleb Parker. Ty Lili, jak mniemam?

—  Dla Ciebie Liliana—  oznajmiłam sucho.

Chłopak uniósł ręce w celu obrony i odwrócił się w stronę drzwi.

—  Już nawet komplementu powiedzieć nie można—  zaśmiał się, kręcąc głową i wyszedł z kuchni.

Stałam jak wryta, nie mogąc odwrócić wzroku od drzwi, za którymi zniknął Caleb. I nie mogłam rozgryźć, co bardziej mnie irytowało.
Jego zbyt wielka pewność siebie, czy brak szacunku?
Zdecydowanie oba się równoważą, prowadząc mnie do stanu w jakim jeszcze nigdy nie byłam.

Do kuchni weszła mama i babcia.

—  O widzę, że poznałaś Caleba... twój prezent—  zachichotała staruszka.

Świąteczny cud świata.
Jeżeli to o Nim tak mówił tata, to marzę o końcu Świąt.

— A Tobie co?—  zapytała mama, dotykając mojej głowy.

— Pierwsze zauroczenie. A nie mówiłam Anne, że jej się spodoba? Idealnie do siebie pasują—  ciągnęła moja babcia.

— Co za...— zaczęłam szukając dobrego określenia— Co za... dureń!—  krzyknęłam.

— O kochana— mama głośno nabrała powietrza w usta—  Ktoś tu komuś zaszedł za skórę.

— Nawet nie wiesz jak bardzo— odkleiłam wzrok od drzwi.

Ignorując zdziwioną minę babci, powróciłam do pierników z zepsutym doszczętnie humorem i myślami o zbyt pewnym Siebie, doprowadzającym mnie do szału od kilku minut Calebie.

Zdecydowanie nie tak wyobrażałam Sobie początek Świąt.

🎄

Wczorajszego wieczoru, udawało mi się doskonale unikać chłopaka.
Idealnie zabarwiona twarz od złości, komponowała się z czerwonymi ścianami, cały wieczór.

Jednak wstając rano, zdawałam sobie sprawę, że tym razem będę zmuszona na konfrontacje z tym Świątecznym paskudztwem, co ani trochę mi się nie podobało.

Zmęczona, wzięłam rzeczy i ruszyłam do łazienki.
Po moich stopach przeszedł chłód pochodzący od kafelek, a po pomieszczeniu unosiła się para.

Zdziwiona rozejrzałam się i ujrzałam schowanego Caleba w wannie.

Zamarłam.

Powolnie podążałam wzrokiem, aż doszłam do przerażonych oczu chłopaka.
Na moje usta mimowolnie wpełzł uśmiech, co zdecydowanie go zirytowało.

Wynurzył samą głowę z wody.

— Możesz łaskawie wyjść?—  warknął.

Wzruszyłam ramionami, siadając na klapie toalety.
Zamierzałam pograć we wczorajszą grę irytowania.
Świąteczna nowość, zdecydowanie lepsza wersja.

— Kolejny Świr spa. Czy Wam to się nie znudzi?

— Liliana, ostrzegam Cię.

— Za to mam na co popatrzeć—  przeciwko własnej woli, spojrzałam niewzruszona na zasłoniętą przez pianę, dolną część ciała.

Zgromił mnie wzrokiem.

— No co?—  wzruszyłam ramionami—  Uznaj to za komplement, Calebie.

— Masz 3 sekundy na wyjście stąd. Inaczej nie dożyjesz kolejnej gwiazdki.

Przewróciłam oczami i chwyciłam za klamkę.

—  Już nawet komplementu nie można powiedzieć! Co za świat!—  aktorsko się wzburzyłam i trzasnęłam drzwiami.

Szach mat.

🎄

Pewnym krokiem zeszłam na dół, gdzie od rana było już słychać krzątanie. Adam i tata czytali wspólnie gazety, a mama i babcia szykowały posiłek.

— O wstałaś!— pocałowała mnie w głowę— zaraz śniadanie, usiądź z chłopakami.

Kiwnęłam głową i zajęłam jedno z krzeseł.

— Dzień dobry— uśmiechnęłam się.

— Dobry dobry—  mruknął tata, nadal zaczytany w gazetę.

Po czasie Adam zwrócił na mnie uwagę, odkładając samochodowy magazyn.

— I jak poznałaś Caleba?— zapytał.

Myślami powróciłam do chłopaka, mając nadzieje, że to jedynie świąteczny stwór wyobraźni.
Mruknęłam coś nie wyraźnie, na co wziął głęboki wdech.

— A mówiłem, że miał być miły— pomachał głową.

Chłopak wszedł do salonu.

— Nawet ją skomplementowałem!—  podniósł głos, siadając obok ojca.

Adam przewrócił oczami.

— To nie moja wina, że nie lubi miłych słówek. Teraz je zostawię na inne okazję— uśmiechnął się zawadiacko, sprowadzając mnie do wczorajszego stanu.

Calebie Parker, psując mi święta nie dostaniesz pod choinkę miłej Lilianny.  Zastanów się, Nim wejdziemy na ścieżkę Świątecznej wojny.

Świąteczne ZmartwienieWhere stories live. Discover now