Cały dom babci od samego rana, wrzał pracą. Już od siódmej rano, byłam w każdym kąciku budynku, razem ze wszystkimi domownikami.Pełniłam funkcje kucharza, pani sprzątającej i pomagiera w każdej dziedzinie. Prócz tego dzieliłam się ze wszystkimi moim ogromnym uśmiechem, a czerwień na moich polikach mówiła sama za Siebie.
Jutro wigilia.
Dzień na który czekałam cały rok.
I nikt, ale to NIKT nie mógł mi zepsuć Świątecznego humoru.Cały dzień należał do tych najbardziej pracowitych.
Babcia z mamą zajęły się głównie kuchnią. Wszelakie ryby, ciasta, czy inne potrawy w czasie przygotowań, stworzyły dziwną mieszankę zapachową i prócz mnie, nikt nie zbliżał się do kuchni. A zwłaszcza tata, który po usłyszeniu pewnego wybuchu, zatrzymał mnie gdy biegłam na pomoc.
Sam on całą swoją energię zużył na czyszczeniu łazienek i sprzątaniu garażu. Co mogłoby wydawać się najtrudniejszą ze wszystkich prac, patrząc na skup nieużywanych, walących się po całym pomieszczeniu gratów, gdzie powinien znajdować się samochód (który swoją drogą, stoi przed domem).
Adam dostawszy rolę dużego elfa,
co chwila pędził do sklepu, kupując składniki. Wydawałoby się, że taka praca należy do tych najbardziej lekkich. Nic podobnego. Widząc krople potu, za każdym razem, gdy wnosił ciężkie siatki, było mi go żal.
A byłam niemal pewna, że bardziej był przerażony ilością dużych liczb na paragonach.A Caleb, cóż pomagał mi. Rozpoczynając od każdego zakamarka, schodząc w dół. Ubrałam go w świąteczny fartuch, a widok jego ze szmatką, pokrzepiał mnie jeszcze bardziej. Widziałam nieme niezadowolenie na jego twarzy, a za każdym razem, gdy mijała pełna godzina, która mówiła o krótszym czasie do Wigilii, posyłał mi ciepły uśmiech.
Za każdym razem zawstydzałam się tak samo.
Wczorajszy wieczór zmienił moje myślenie o jego osobie.
Za każdym razem, gdy zakochana w Nim Olivia, posyłała mi wrogie spojrzenia, czy mówiła nazbyt kąśliwe uwagi, Caleb widząc to, zmieniał w taki sposób temat, że dziewczyna nie była już mną zainteresowana. I pokrzepiała mnie myśl, że naprawdę w jakiś sposób się mną zajmował.
Jeżeli chodzi o Dannego oraz Bumera, to był zdecydowanie jeden z najlepszych prezentów, jakie przygotowały dla mnie Święta.🎄
O godzinie siedemnastej, skończyliśmy całe sprzątanie, dlatego udałam się w wir pianowej kąpieli.
Gorąca woda, koiła moje wszystkie zmysły, komórki i myśli, krążące wokół Caleba.
Zdążyłam zauważyć, że przestał być mi obojętny. Podobał mi się fizycznie, jak i w środku. I mimo wszystko, przyznawałam się do tego, jednak na tym pozostało. Nie miałam zamiaru, mówić o tym chłopakowi, moim zadaniem nie było narażanie się na zepsucie relacji, czy własne złamane serce. Zamierzałam wrócić jako normalna Lili, z rozważną głową do Nowego Jorku.
Swoją drogą, niczego mi nie brakowało. Miałam dach nad głową, byłam zatracona w Świętach, mieszkałam w mieście, gdzie posiadałam każdą możliwość przyszłościową, nie mówiąc o kochającej rodzinie. Nie było mi potrzebne złamane serce, żadne Świąteczne zmartwienie.
— O czym myślisz?— usłyszałam niski głos z głębi łazienki.
Drgnęłam i niemal natychmiastowo i schowałam się niżej w głąb wanny.
I nie wiem, co bardziej mnie przerażało. Czy świadomość, że Caleb przyglądał mi się, gdy siedziałam naga w wannie, czy bardziej to, że stał się tak bardzo obecny w moim życiu.
Powolnie, zwróciłam głowę w jego stronę. Chłopak siedział na klapie od toalety, opierając się o ścianę z tyłu i ze skupioną twarzą i zmarszczonymi brwiami, przyglądał mi się uważnie.
— Aktualnie? Dlaczego znajdujesz się w tym pomieszczeniu— powiedziałam poważnie, odpowiadając na jego pytanie.
Wzruszył ramionami, przestając się opierać.
— Przyszedłem po rzeczy dla taty i mówiłem do Ciebie, ale mnie zignorowałaś— zaczął— pomyślałem, że znowu odpłynęłaś, ale jesteś dziwnie spięta— ponownie zmarszczył brwi, lustrując moje ramiona.
Wzięłam głęboki wdech, chowając się w znikającej już pianie.
— Nic się nie stało— zacisnęłam usta w wąską kreskę— Wszystko mnie boli od sprzątania— skłamałam.
Chłopak kiwnął głową i ruszył w stronę drzwi. Przystanął jednak, odwracając się w moją stronę.
Jego oczy zdradzały małe zdenerwowanie, na co przełknęłam głośno ślinę.
— Swoją drogą— podrapał się nerwowym ruchem po głowie— Pomyślałem, czy może nie chciałabyś dzisiaj ze mną wyjść?— zapytał, po czym szybko dodał— Na jakąś Świąteczną kolacje, może?
Wstrzymałam oddech.
Właśnie przed chwilą o tym myślałam, będąc pewna, że nie mogę podobać się Calebowi.
Chłopak postawił na uczucia, ja jednak zamierzałam pozostać przy rozumie.
Nie chciałam wyjechać ze złamanym sercem, chciałam pozostać tą samą Lilianą.— Caleb— zaczęłam— Nie mam ochoty z Tobą wyjść.— zacisnęłam usta w wąską linię, spoglądając w zdziwione spojrzenie chłopaka— Jesteśmy z dwóch różnych światów.
Kiwnął powoli głową.
— Dwa różne światy. Rozumiem.— prychnął— Nie jestem Ciebie wart?— zapytał, sprawiając mnie w osłupienie— Bo właśnie tak to zabrzmiało.
Po jego rozczarowaniu zniknął ślad. Opanowała Nim gorycz.
Było mi przykro, że okłamywałam samą Siebie i chłopaka, ale chroniłam Nas obojga przed głębszym uczuciem, nad którym nie wiem, czy bylibyśmy w stanie zapanować.
Dlatego kiwnęłam głową.— Cóż za zaskoczenie— prychnął, kręcąc głową— Uwierz znam swoje złe strony na pamięć, jednak one nie równają się z Twoimi— zaczął, na co wstrzymałam oddech— Widzisz to nie ja, oszukuje samego Siebie, że jestem szczęśliwy. Cała ta Świąteczna otoczka to jedno wielkie, cholerne kłamstwo— ruszył powolnym krokiem w moją stronę.
Zaczęłam się trząść.
Miał racje.
— Idealna Liliana Morgan, pełna miłości i szczęścia w sercu. Co za bzdura!— parsknął śmiechem— Możesz dalej okłamywać Siebie i innych wokół, ale ja przejrzałem Cię na wylot.
Chciało mi się płakać. Byłam tak dobra w oszukiwaniu, że sama tego nie zauważyłam.
Nie znałam Siebie, nie kochałam Świąt. Właśnie to leżało w głębi mojego serca.
— W takim razie, dlaczego tak wysilałeś się w naszej relacji?— warknęłam, tracąc Świąteczną Siebie z każdym słowem.
Chłopak wydawał się być zaskoczony moim pytaniem, jednak szybko powrócił do pogardy.
— Bo chciałem naprawić Nas obu. Wyleczyć z tego zakłamanego idealizmu— syknął, ruszając szybko w stronę drzwi— Ale masz rację. Jesteśmy z dwóch różnych światów— trzasnął drzwiami, pozostawiając mnie samą w łazience.
Wzburzony Caleb, wychodząc z łazienki zabrał Świąteczną Lili, gubiąc w przestrzeni.
Teraz pozostała sama zakłamana Liliana Morgan.I nie jestem pewna, czy chcę o Nią walczyć.
YOU ARE READING
Świąteczne Zmartwienie
RomanceLili to miłośniczka Nowojorskich Świąt. Na wieść, że tegoroczne Święta musi spędzić w Malibu lekko się załamuje, jednak nie traci pogody ducha. Do czasu, gdy poznaje Caleba. Chłopaka, rzucającego sprośnymi komentarzami w jej stronę z aroganckim ak...