🎄rozdział dziewiąty🎄

510 29 0
                                    


Moja babcia od zawsze była fanką kolekcjonowania wszystkiego. Zaczynając od znaczków, kończąc na kamieniach.

Dlatego, znajdując jej katalog z powklejanymi kwiatami pod którymi znajdowały się krótkie notki, nie mogłam się powstrzymać.

— I co myślisz?— zapytał chłopak, siadając na łóżku.

— Wspaniały pomysł— mruknęłam, przewracając kartkę na drugą stronę.

Zabrał mi katalog, ograniczając dostęp do pięknej odmiany róży.

— Ej to moje!— krzyknęłam, wyciągając ręce, na co się zaśmiał, kręcąc głową.

— Jesteś pewna swojej decyzji?— zapytał, chowając album za siebie.

— Caleb, jęczysz mi o tym już kilkanaście minut!— chwyciłam się za głowę, kładąc na kanapie.

— Co nie oznacza, że słuchałaś— zauważył i oparł się o łokieć tuż obok mnie.

Przewróciłam oczami.

— Na co się zgodziłam?— zapytałam, po dłuższej chwili ciszy.

Caleb cicho się zaśmiał, dzięki czemu mogłam podziwiać jego lewy dołeczek.

Mentalnie, strzeliłam sobie piątkę w twarz.

Dołeczek, to tylko uszkodzenie mięśnia.

Tłumaczyłam Sobie, ile wlezie, jednak wiedziałam, że bardzo mi się to podobało.

— Cóż— uśmiechnął się, spoglądając w górę— Powiedzmy, że dzisiaj jedziemy na ognisko.

Energicznie wstałam do siadu.

— To super— zaczęłam— Tylko trzeba babci dopowiedzieć, by dokupiła parę...

Kręcenie głową chłopaka, natychmiast mnie uciszyło.

— Liliana, jedziemy z moimi znajomymi— powiedział.

O nie. Nie ma mowy.

Wiedziałam, że będę skupieniem wszelakich drwin i śmiechów.
Założę się również, że widzieli mój alkoholowy odlot.

Teraz to ja kręciłam głową.

— Jestem tam zbędna— zaczęłam— a co jeżeli znowu się upije?— zapytałam, próbując wybić ten pomysł z jego głowy.

— Po pierwsze— zaczął wyliczać—
Tym razem Ciebie przypilnuje. Po drugie sama się zgodziłaś, a po trzecie— na jego twarz wypełzł uśmiech, zaliczany do tych dziwnych— będzie naprawdę fajnie— nakłonił.

Jęknęłam.

Małe wyjście z Świątecznej rutyny, nie spowoduje katastrofy.                                                                  
Bo przecież nie zawsze musi się coś złego dziać.

— No dobrze— burknęłam.

  🎄

Ale Lili, co ty wygadujesz— zaczęła mama, kładąc szmatkę na kuchennym stole— sama wiesz, jak ostatnio to się skończyło.

No tak.

Zapomniałam o osobie, która z pewnością, nie zgodziłaby się na wymysł Caleba. Z resztą co się dziwić, ostatnim razem skończyło się to bardzo źle. Bardzo.

Mamo— zaczęłam— nie będę pić przecież alkoholu— przewróciłam oczami.

— Zgadza się Proszę Pani— drzwi od kuchni się otworzyły.

Świąteczne ZmartwienieWhere stories live. Discover now