5. Prezent od nikogo

1.3K 81 17
                                    

Wyszedłem spokojnie z wielkiej sali po czym puściłem się biegiem w stronę skrzydła szpitalnego a już po chwili dogoniłem dziewczynę. Zmieniłem bieg na normalny krok, uspokoiłem oddech po czym spokojnym, chłodnym i opanowanym głosem zawołałem ją po nazwisku. Dziewczyny obróciły się równocześnie. Atani popatrzyła na mnie z bólem i żalem w oczach przez co ścisnął mi się żołądek. Szedłem pomału w ich stronę a ta cała, jak jej tam, Emma cofnęła się do tyłu ciągnąc za sobą za zdrowe ramię szatynkę.

-Czego chcesz Riddle? -Warknęła stając przed młodszą jakby osłaniając ją swoim ciałem. -Mało ci, że twój przydupas złamał jej nadgarstek? Lubisz kopać leżącego nie?

-Nie gadam z tobą szlamo. -Warknąłem zaczynając się wściekać.

-Dupek. -Powiedziała starsza gryfonka i odwróciła się ruszając dalej a młodsza w krok za nią.

-Bell zaczekaj! -Krzyknąłem wściekły, ale ta nie zwróciła już na mnie najmniejszej uwagi.

-Niech cie szlag! -Krzyknąłem wściekły kopiąc w ścianę po czym ruszyłem szybkim krokiem do lochów.

Gdy po kilku minutach wszedłem do pokoju wspólnego Ślizgonów i zobaczyłem rozbawionego Anthonego nie wytrzymałem i łapiąc go za szaty przycisnąłem go do ściany. Chłopak patrzył na mnie z przerażeniem w oczach.

-T..tom c..co robisz? P..puść mnie proszę. -Wysapał przerażony co mi się niesamowicie podobało.

-Zamilcz śmieciu. -Powiedziałem lodowatym tonem po czym go puściłem a chłopak upadł na podłogę, patrzył na mnie przerażony gdy wyjąłem różdżkę i skierowałem ją w jego stronę.

-Czy pozwoliłem ci działać na własną rękę? -Zapytałem lodowato.

-Czy któremukolwiek z was na to pozwoliłem? -Zapytałem odrywając wzrok od Anthona i patrząc na pozostałą dwójkę stojących w szoku. Pokręcili przecząco głowami.

-Wiec jeśli jeszcze raz dowiem się, że robiliście coś na własną rękę będziecie żałować, że się urodziliście. Czy to jest jasne? -Zapytałem a nie doczekując się odpowiedzi od Malfoya kopnąłem go w brzuch po czym kucnąłem przy nim wbijając mu różdżkę w szyje.

-Czy to jest jasne? -Zapytałem ponownie a ten skinął głową.

Wstałem zadowolony z siebie i bez słowa ruszyłem do swojego dormitorium lecz w progu stwierdziłem, że mi mało, że jej cierpienie nie zostało należycie ukarane. Odwróciłem się z powrotem z wycelowaną różdżką w pierś Anthonego.

-Crucio. -Wyszeptałem lodowatym głosem zaklęcie o którym niedawno czytałem w podręczniku którą starszy rocznik zostawił w pokoju wspólnym. Czułem jak przez moje palce przepływa ogromna moc to było cudowne uczucie. Uśmiechnąłem się widząc jak chłopak zwija się z bólu. Chwilę przytrzymałem go w tym stanie po czym opuściłem różdżkę.

-Od teraz nawet mrugnąć nie macie prawa bez mojej zgody. -Powiedziałem po czym zniknąłem za drzwiami dormitorium.

Stanąłem chwilę przy łóżku wpatrując się w przestrzeń. Czasem cholernie żałowałem, że pokoje ślizgonów mieszczą się pod ziemią i nie ma w nich okien. Czasem fajnie jest popatrzeć w czarne niebo. Westchnąłem i opadłem na łóżko zasypiając.

***
Atani

W skrzydle szpitalnym przeleżałam jedną noc, pani Zarysa dała mi jakiś obrzydliwy eliksir do wypicia który prawie zwymiotowałam, ale dzięki temu już następnego dnia rano mój nadgarstek wrócił do zdrowia.

-Nie przemęczaj go jeszcze przez parę dni. -Powiedziała miłym głosem gdy mnie wypuszczała rano na śniadanie do wielkiej sali.

-Dobrze. Dziękuję pani Zaryso. -Powiedziałam ruszając na śniadanie.

𝕎𝕒𝕝𝕔𝕫𝕒̨𝕔 𝕫 𝕞𝕣𝕠𝕜𝕚𝕖𝕞 [Tom Riddle X OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz