Po tygodniu męczarni w Chicago, Andy w końcu mogła odprężyć się w samolocie. Gdy tylko wspominała o Londynie, uśmiech pojawiał się na jej twarzy. Tak bardzo tęskniła.
Chciała znów zobaczyć dziadków. Chciała wejść do ich domu, obitego białymi i miętowymi deskami. Dokładnie pamiętała, jaki piękny zapach drewna można było wyczuć wchodząc do domu.
Chciała wejść na strych. Miejsce w którym ginęły jej wszystkie smutki. Miejsce, które tak bardzo kojarzy jej się z tatą.
Ah, gdyby Steven tu był, nadal mieszkałyby w Londynie. Nie byłoby żadnego Andrewa i Enrique. Nie byłoby hałaśliwego Chicago.
Ojciec zawszę był dla niej osobą, którą kochała bezwarunkowo. W każdym problemie, każdym smutku, on był przy niej. Zawsze popierał jej zdanie, nawet jak było najgorszym pomysłem.
Zawsze opowiadał jej, że miała się nazywać Roma. Mu jednak cholernie nie podobało się to imię i wychodząc z domu, krzyknął ,, To będzie Andy. I koniec kropka! ", po czym poszedł ją zameldować. Kochała go za to. Kochała, że miał swoje zdanie i nie pozwolił sobie, aby ktoś mu mieszał w głowie.
Matka jednak już od kiedy pamiętała, nie była dobrą mamusią. Zawsze miała swoje widzimisię, chciała ułożyć wszystkim życie.
Jeszcze w Londynie, Rachel zapisała córkę na lekcje śpiewu, gdyż stwierdziła że jej córeczka będzie piosenkarką.
Andy jednak zdążyła się przyzwyczaić do humorków mamusi. Ona również miała plany. Plany, w których będzie od nikogo niezależna.
Rozmyślenia przerwała jej chęć puściła do toalety. Przeprosiła Enrique siedzącego obok niej, aby mogła przejść. Będąc w połowie drogi zauważyła, że brunet kieruje się za nią. Z lekkim strachem przyspieszyła kroku. On jednak nie pozwolił, aby tak szybko udało jej się uciec.
Szybko odtworzyła drzwi do toalety, jednak kiedy chciał je zamknąć, ciemnooki przytrzymał je i również wszedł do środka.
Serce Andy automatycznie zaczęło być szybciej. Przysunęła się do ściany, chcąc być jak najdalej niego. On jednak jej na to nie pozwolił. Stanął naprzeciw niej i położył ręce po jej bokach, aby przypadkiem nie uciekła.
- Czego ode mnie Chcesz? - powiedziała drżącym głosem.
Enrique wziął kosmyk jej włosów, który opadał jej na twarz i założył go za ucho. Andy czuła przy tym tyle wstrętu jak nigdy. Coraz bardziej Napierała na ścianę, Jakby chciała, aby ona ją pochłonęła.
- Ciebie... - szepnął, nachylając nie do jej szyi.
Jedną ręką zaczął wjeżdżać pod jej koszulkę, na co dziewczyna zaczęła się szarpać. Chciała również zacząć krzyczeć, jednak czarnooki zasłonił jej usta ręką.
- Ciii... A nic się nie stanie... - powiedział Cicho, po czym wpił się w jej usta.
Brunetka stała się jak najdłużej utrzymać usta w linii, jednak nie było to takie proste. Kiedy językiem zdołał wedrzeć się przez jej usta, zrobiła to co jako pierwsze przyszło jej do myśli. Z całej siły ugryzła go.
Chłopak natychmiastowo się osunął i złapał za buzię.
Korzystając z tej okazji szybko zniknęła za drzwiami toalety. Oparła się o ścianę i odetchnęła głęboko. Szybko skierowała się w stronę swojego siedzenia.
Intensywnie zaczęła się wpatrywać w okno, a łzy zaczęły wypływać jej z oczu. Ścisnęła usta z całych sił, aby tylko nie zapłakać.
Mówiła sobie, że gdyby jej ojciec tu był, to nic takiego by się nie stało. Rachel była jednak zaślepiona w Andrewa i miała gdzieś to, co dzieje się z jej córką.
Dalszy lot spędziła wpatrując się w szybę i modląc się, aby Enrique jak najdłużej pozostał w toalecie i już nic jej nie zrobił.
Rozdziały miały się pojawiać w czwartki i soboty, ale na zachętę będę je jeszcze dodawać w wtorki!
Są jacyś fani przygody Andy?
Ps. W następnej części w końcu będzie Tom!
💙
CZYTASZ
I'm with you ▫️ Tom Hiddleston
Ngẫu nhiên[ZAKOŃCZONE] - Gdy ludzie współczują śmierć taty, matka zawsze odpowiada: ,, Zawsze mówił: Śmierć to kwestia czasu. Prędzej czy później, spotka każdego." Ja jednak usłyszałam z jego ust coś innego. ,, Śmierć to kwestia czasu. Prędzej czy później, sp...