Rozdział 27: Poddałem się już dawno

451 46 2
                                    

,,Połowa osiągnięcia celu to jego wyznaczenie - '' - Zig Ziglar

Łowcy wrócili do pałacu zadowoleni ze swojego sukcesu. I choć Daren wcześniej został ranny przez młot Thora, cieszył się najgłośniej. Wszyscy wbiegli na dziedziniec, wykrzykując radośnie i śmiejąc się złowieszczo.

- Nie wiele nam bracia brakuje do osiągnięcia celu! - zawołał dowódca.

Łowcy podnieśli triumfalny krzyk, natomiast obecni na placu strażnicy tylko rzucili sobie niepewne spojrzenia.

- Rozpętajcie tu piekło, ale idę na audiencji do króla. - mówiąc to Daren ruszył szybkim krokiem w kierunku pałacu, natomiast gwardziści słyszący jego słowa natychmiast zagrodzili mu przejście.

Daren jednak odepchnął ich ruchem ręki. Mężczyźni stoczyli się po schodach, pod nogi pozostałych Łowców. Piekło się rozpoczęło gdy tylko lider spiskowców przekroczył próg zamku. Pierwsze kroki skierował ku sali tronowej, w której pragnął zastać Odyna.

***

Ostatnia cela w korytarzu więziennym była cicha, jakby nie była celą. We wszystkich paliły się światła i więźniowie wrzeszczeli w niebogłosy, domagając się o choć odrobinę jedzenia. Tamta natomiast wręcz milczała. Nikt tam nie krzyczał, ani nie mówił, całkiem jakby nikogo tam nie było. A jednak ktoś tam był.

Loki westchnął kolejny raz. Leżał w tej pozycji od kilku godzin i nie zapowiadało się aby miał zamiar wstawać. Po chwili nagle rozległ się syk. Bariera, która dzieliła więźniów od utęsknienej wolności opadła, a do białego pomieszczenia jakiś strażnik wprowadził Thora. Brunet na widok gromowładnego ożył jakby właśnie poraził go piorun.

- Zapłacisz za to! - krzyknął blondyn do strażnika, który z wyraźnym bólem serca zamknął złotą barierę przed byłym księciem Asgardu.

- Wybacz panie, ale wykonuje tylko rozkazy. - odparł mężczyzna, po czym odszedł.

Blondyn uderzył pięściami w osłonę. Loki, którego najpewniej jeszcze nie zauważył, podszedł szybko do osoby leżącej na pryczy pod ścianą. Lekko nią potrząsając, a gdy ta nieco się wybudziła, odwrócił się i powoli zaczął podchodzić, do walącego w barierę Thora.

- Thor.

Na dźwięk swojego imienia niebieskooki odwrócił się i... w jednej chwili cały gniew z niego wyparował. Jego oczom ukazały się postacie. Młody, czarnowłosy mężczyzna o wyraźnych kościach policzkowych. Miał na sobie nieco podarte i w niektórych miejscach przesiąknięte krwią z ran. Był zdecydowanie chudszy niż Thor go zapamiętał.

Tuż za chłopakiem na pryczy siedziała kobieta. Jasne, choć przetłuszczone złote włosy były uczesane w koka, który wyraźnie nie dawał żadnych efektów, ponieważ kosmyki opadały na kark i ramiona. Miała na sobie pobrudzoną błękitną suknię. Thor wszędzie by ją poznał. Tylko ona potrafiła się uśmiechnąć i dodać tym uśmiechem otuchy nawet w tak beznadziejnej sytuacji jak ta.

- Matko.- ledwo wydusił blondyn, niedowierzając. - Loki. Wy żyjecie.

- Żyjemy, ale co nam po tym, skoro Daren najpewniej już siedzi na tronie twojego ojca? - warknął Loki.

- Musimy coś zrobić. - powiedziała Frigga.

- Dziwne, że nic nie zrobiliśmy będąc tu. Dlaczego? Ponieważ nic już nie możemy zrobić. Wszystko już stracone.

- Nie mów że się poddałeś. - wtrącił Thor.

- Poddałem się już dawno.

472 SŁOWA

Hej wróciłam. Dziś mam luźne lekcje, wiec biorę się za pisanie kolejnego rozdziału. Dobijemy do dwóch tysięcy!!!

Czarownik z Żelaznego LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz